poniedziałek, 9 maja 2016

Od Steva do kogoś

Rana trysnęła krwią, gdy tylko dźgnąłem białego waru kawałkiem żelastwa. Metal wszedł głęboko od krtani aż po kark. Zwierzę zaczęło charczeć, próbując złapać powietrze. To był idealny moment na ucieczkę.
Niestety był mały problem- ów biały waru stał nade mną, a jego ściekająca szlamem paszcza była na tyle blisko, że mogłem przejrzeć się w jego ogromnych kłach.
Pewnie zabiłby mnie już minutę temu, ale metal w jego gardle stanowczo utrudniał mu ten manewr. Waru dostał drgawek, zatoczył się na długich kończynach, aż wreszcie upadł martwy na śnieg.
Zapanowała cisza.
Krew obojga z nas zmieszała się na białym śniegu tworząc piękny kontrast. Odetchnąłem z ulgą.
Gdy nie miałem nad sobą ogromnego cielska waru, mogłem bez przeszkód spojrzeć w niebo. A raczej na chmury które je przysłaniały. Biel na dole, biel na górze, tylko pomiędzy nimi widniał obraz strzelistych, szarych gór w oddali, za mną i pode mną. Cały byłem otoczony górami.
Gdy spróbowałem wstać rany na klatce piersiowej trysnęły krwią i bólem jak chórek kościelny. Połowa piór z moich skrzydeł leżała teraz na śniegu, razem z kępkami futra wyrwanymi sobie nawzajem podczas szarpaniny. Nie wyglądałem najlepiej, ale chociaż żyję. Chociaż żyję...
Przewróciłem się na brzuch, myśląc że może z takiej pozycji będzie mi łatwiej. Zaraz potem zwymiotowałem krwią.
A jeszcze później zacząłem się śmiać sam do siebie.
Chociaż żyję...chociaż żyję...
Ale mogłem długo nie pożyć. I nie miałem na myśli tego że się właśnie wykrwawiam, tylko tego że coś się właśnie poruszyło w śniegu.
Niedźwiedź? Lis? Może kolejny waru?
A może to po prostu Storm.
-Storm! -Przywołałem gryffka. Nadleciał zza moich pleców i usiadł mi na ramieniu. A odgłosy słyszałem z frontu.
Cichutkie tupanie po śniegu, regularne i nasilające się ,,skrzyp, skrzyp,skrzyp..."
Skuliłem się. Zza ośnieżonego pagórka wyłoniły się po kolei wilcze uszy, oczy potem głowa, a w końcu reszta wilka. Szedł z opuszczoną głową, węsząc nosem przy ziemi. Przystanął, uniósł łeb i spojrzał na ośnieżony szczyt pagórka. Wilk otworzył szeroko oczy gdy tylko zobaczył -mnie.
I martwego waru kilka kroków dalej.
(Ktosiek? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT