Po chwili do mojej głowy dotarła wiadomość, że lecąc, uderzyłem łapą w
głowę jakiegoś wilka. A może to nie był wilk? To mógł być np. Jakiś
zwinny, skaczący niedźwiedź! Jeśli tak, to uciekaj bestio, bo wielki
Assuri zaraz się tobą zajmie! Z tą świetną myślą zawróciłem i poleciałem
na drzewo. Niestety. To tylko wilk. Leżał sobie oszołomiony na sporej
gałęzi. Może zdechł? Hm. To chyba by podeszło pod kanibalizm nie? Gorzej
jak to żyje. Uderzyłem go lekko łapą w głowę. Zwierzę szybko zerwalo
się i odsunęło ode mnie.
- Emmm, sorki-powiedziałem, drapiąc się po głowie- Assuri jestem, a ty?
-Mavis,nic nie szkodzi, w końcu każdy może komuś wlecieć na głowę-odrzekł masując łapą szyję
Hm. Mavi. Po chwili zrozumiałem jaki błąd popełniłem. To nie basior, to
WADERA. Trochę zszokowany, próbowałem coś powiedzieć, tylko co mówić do
kogoś, kogo prawie zabileś? Można klasycznie, "ładną pogodę dzisiaj
mamy" albo pouczająco, "uważaj po jakich drzewach skaczesz!" albo
jeszcze inaczej. Nie wiedząc co zrobić, po prostu siedzieliśmy i
patrzylismy na siebie. Nagle, nad gałąź na której siedziełiśmy,
nadlecial wielki smok z pięcioma głowami. A tak serio to gałąź się
zatrzęsła.
-Czarno to widzę-powiedziała zmartwiona wadera
-Masz coś do mojej sierści!?-spojrzalem na nią lekko urażony
Widac że nie zrozumiała, ale to i tak nie miało teraz znaczenia. Szybko
odleciałem na inne drzewo. W tym samym momencie gałąź wraz z wilczycą
spadla. Mym oczom ukazał się piękna sarna. Nie lubię takich wyborów.
Niestety, musiałem wybrać, ratować wadere, czy może zjeść pyszną sarne?
<Mavis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz