-Witaj, Mavis.-Bogini zwróciła się do wadery tak, jakby ją znała, lub chociaż raz rozmawiały. Ciekawe, kiedy? Jej głos był ciężki do opisania. Spokojny, zarazem jednak przypominający kogoś kto doskonale wie, o czym mówi, jakby to co ma się za lata zdarzyć już nadeszło. A przecież tylko wypowiedziała przywitanie w kierunku bety. Może to moja bujna wyobraźnia daje o sobie znać?-Zanim się tutaj znalazłam, spotkałam ogromne stworzenie. Ciężko opisać je pod konkretny gatunek. Zupełnie, jakby zmieszać lwa z nosorożcem, bykiem, jeleniem i wieloma innymi stworzeniami. Jak widzicie, nie było ono przyjaźnie nastawione.
-Dlaczego jakiś mutant miał by zagrażać Bogini?-Zapytałam, nim zdążyłam się powstrzymać.
~Karo!-W głosie Molly zabrzmiało skarcenie.~Miej odrobinę ogłady..-Niebieskie oczy Pani przeznaczenia zwróciły się w moim kierunku, przyglądając mi się badawczo. Poczułam delikatny dreszcz, zignorowałam go jednak na tyle, na ile byłam w stanie, wiążąc cichutką nadzieję z faktem, że nie zostało to zauważone.
-”Mutant” ten, jak go nazwałaś nie zachowywał się jak zwykłe zwierze. Nie dało się go zatrzymać, Karo-Zdziwił mnie fakt, że zna moje imię. Bogowie w ogóle przejmują się takimi błahostkami, jak imiona nic nie znaczących, pyskatych szczeniąt szukających zaczepki?-Jego siła była zupełnie podobna, jakby sam miał wiele wspólnego z istotami boskimi.-Mavis podeszła do przodu, oglądając ranę. Teraz dopiero przypomniałam sobie o jej obecności i zwróciłam wzrok na waderę, za sprawą której znalazłam się w tym miejscu. Wyraz jej pyszczka sugerował, że jest zmartwiona.
-Pani, za pozwoleniem-zwróciła się do Bogini-Czy mogę obejrzeć twoją ranę.-Unmei uśmiechnęła się, czemu towarzyszyło ciche stęknięcie.
-To drobiazg, Mavis.-Odparła, patrząc w stronę bety. Przytaknęła jednak, pozwalając Mavis się zbliżyć.
<Mavis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz