Pierwszym, co zobaczyłem po otwarciu oczu, kiedy tylko obraz się
wyostrzył, była głowa Reniś. Ucieszyłem się, że partnerka dała już
spokój tym biednym (i dzikim) koniom. Sam jeden nie byłbym zadowolony,
gdyby ktoś obcy próbował mnie ujeżdżać. Szczególnie, gdybym był w
wilczej postaci. Poza tym, jaka była pewność, że nie upadnie głową na
kamień? Przyglądałem się śpiącej dziewczynie, obejmując ją ręką. Wraz z
wiatrem, jej włosy padały na moją twarz, zasłaniając mi tym widok
na..cokolwiek innego. Nie mam pojęcia, ile czasu minęło, zanim się
obudziła. (Meh, szczęśliwi ponoć czasu nie liczą. Coś w tym jest?) Wiem,
że słońce było już wtedy dość wysoko na niebie. Strateczka delikatnie
rozszerzyła powieki, by niemal od razu je zamknąć. Zaśmiałem się cicho z
jej pecha, spojrzała bowiem prosto w słońce. Ona tylko mruknęła coś pod
nosem, chowając głowę w mojej klatce piersiowej. (Nauczyłem się!) Przez
chwilę leżała tak, w ciszy, jednak po jej minięciu szybko podniosła
głowę.
-To już ranek..?-Zapytała, zaspanym głosem. Spojrzałem w słońce, a raczej na jego położenie.
-Nie.-Odpowiedziałem, na co ona posłała mi dziwne spojrzenie.-Dochodzi Południe-Wytłumaczyłem.
-Połuuuudnie-Wydukała leniwie, przeciągając czwartą z liter i oglądając
się dookoła. Nagle rozbudziła się, a bynajmniej to wywnioskowałem po
wyrazie jej twarzy-Południe?!-Zawołała, unosząc pozostałe części swojego
ludzkiego Ciała i wstając-Dlaczego mnie nie obudziłeś? Straciliśmy masę
dnia. Mogliśmy już być w drodze do watahy!-Wzruszyłem ramionami.
-Słodko spałaś.-Stwierdziłem w odpowiedzi, a ona chwyciła mnie za rękę i
dała do zrozumienia, że Ja też mam wstawać. Nie opierałem się.
-Pośpieszmy się!-Pociągnęła mnie przed siebie. Zaśmiałem się.
-Hej, hej, spokojnie!-Zawołałem za nią, na co ona odwróciła głowę w moją stronę-Zmęczysz się.-Wytłumaczyłem. Lekko zwolniła.
-No..tak, fakt. Znowu musiałbyś mnie nieść.-Powiedziała, wyrównując ze mną krok.
-Niekoniecznie.-Spojrzała na mnie pytająco-A jeśli ja też bym się
zmęczył?-Zastanowiła się na chwilę, po czym uderzyła się otwartą dłonią w
czoło.
-Heh, przez tę twoją “niezniszczalność” zapominam, że takie sprawy też Cię dotyczą.-Uśmiechnęła się z lekkim zażenowaniem.
-Nie dziwi mnie to-Odpowiedziałem uśmiechem na uśmiech. Renes zbliżyła się do mnie i położyła swoją głowę na moim ramieniu.
-Jesteś zły za te konie?-Jej pytanie zdziwiło mnie. Zastanowiłem się. Byłem zły?
-Trochę byłem, ale mi przeszło.-Odpowiedziałem, przychylając swoją głowę
do jej głowy-Wątpię jednak, by konie były tego samego zdania.-Na to
stwierdzenie dziewczyna zaśmiała się.
-Raz na jakiś czas ktoś musi dostarczyć im trochę rozrywki-Powiedziała,
patrząc w dal.-P-poczekaj. Gdzie one są?-Mruknęła, rozglądając się.
Wtedy z przerażeniem usłyszałem dźwięk dużej ilości kopyt uderzających w
ziemię.
-Pamiętasz, co powiedziałem o zmęczeniu?-Wypaliłem szybko-Cofam TO
Zabierajmy się stąd!-Rzuciliśmy się z biegiem przed siebie, czy jednak
człowiek mógłby wygrać bieg przeciwko stadu koni?
(Reniś? <3 Mściwe bestie..)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz