poniedziałek, 30 maja 2016

Od Lelou do Tul

- Może ktoś też się przemienił, jak my. Warto sprawdzić- zaproponowała Tul, przebierając palcami w powietrzu. Jej skóra na czole delikatnie się zmarszczyła, a oczy utkwiły się w jakimś punkcie bardzo daleko od nas, jakby wad... wróć, dziewczyna, intensywnie nad czymś rozmyślała.
- Zrobiłem to na samym początku- zaprotestowałem, choć ton mojego głosu wyrażał niepewność.- Lepiej zajmijmy się... czymkolwiek innym. Obmyślmy plan!
- A masz jakiś genialny pomysł? Kiedy robimy coś za pierwszym razem, zwykle jest to dopiero rozeznanie, teraz trzeb zbadać wszystko o wiele dokładniej!
Zagryzłem wargi. Może i miała rację. Ale jak mogłem wytłumaczyć jej to, że cholernie boję się narazić na to, że ktoś zobaczy dwójkę ludzi w samym sercu watahy? Gdyby Nami się o tym dowiedziała, mogłaby się wystraszyć.
- Więc zamierzasz sprawdzać znowu tereny watahy?- zapytałem nieco zgryźliwie, próbując zyskać choć odrobinę więcej czasu.
- Już to zrobiłam, chwilę po tym, jak skończyłam pierwszy obchód. A ty nie, Lelou?- podejrzliwy ton głosu bynajmniej nie zbitej z pantałyku Tul, wyrwał mnie z rozmyślań.
Cóż, prawdę mówiąc, teren zbadałem tylko raz. Rzadko kiedy poprawiałem czy powtarzałem jakąkolwiek czynność, kierując się trochę lenistwem, a trochę mottem ''Raz, a dobrze". Oczywiście, sprawdziłem wszystko niezwykle dokładnie, nieraz patrząc w jedno miejsce po kilka razy, pieczołowicie zaglądając do wszystkich jam oraz większych kryjówek.
- W zasadzie- odpowiedziałem, szukając jakiejś półprawdziwej wymówki- to, teoretycznie rzecz biorąc, sprawdziłem teren nawet kilka razy. Tak...
Starałem się unikać wzroku Tul, wiedząc, że zapewne moje oczy wyznałyby jej całą prawdę- zawsze miałem wypisane wszystko w spojrzeniu. Kiedy tak błądziłem po horyzoncie, moją szczególną uwagę przyciągnęło jedno z drzew- wyjątkowo wysoka i rozłożysta sosna, odznaczająca się znaczną wysokością od pozostałych. Wskazałem na niego ręką, a moja towarzyszka zmarszczyła brwi, lekko zdziwiona.
- No, widzę, widzę, drzewo- powiedziała po chwili.- Co w związku z tym? Teren tak zbadasz, ale nie pośród drzew, no i nie zajrzysz tak do jaskiń.
- Owszem- potwierdziłem z szerokim, diabelskim uśmiechem, układając powoli w głowie plan.- Ale z wysokich punktów się o wiele lepiej skacze.
Nie zważając na konsternację przyjaciółki, raźno odwróciłem się i już-już miałem ruszyć przed siebie, kiedy do moich uszu dotarł rozdzierający, przejmujący duszę krzyk. Momentalnie odwróciłem się z powrotem. Uspokoiłem się, kiedy dotarło do mnie, że to nie była ani Tul, ani prawdopodobnie Nami- nasza jaskinia była dokładnie z przeciwnego kierunku.
Nieco uspokojony, ledwo zdążyłem zauważyć strzałę pędzącą z oszałamiającą prędkością. Chwyciłem dziewczynę za jej drobną, zimną dłoń i pociągnąłem na bok, prosto w zarośla. Zaczęliśmy staczać się po niewielkiej górce, a gałęzie krzewów rozcinały nam skórę...

< Tul? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT