poniedziałek, 23 maja 2016

Od Victora cd Renesmee


Niebieskie oczy partnerki prześwietliły mnie od czubka głowy w dół, nie pomijając chociażby włoska i dokładnie przeanalizowując strukturę pazurów. A bynajmniej takie odniosłem wrażenie. Po chwili wydawało mi się, że delikatnie zaiskrzyły.
-N-naprawdę?-Zapytała spokojnym głosem, podobnym do takiego, jakby właśnie budziła się ze snu. Delikatnie trąciłem ją czubkiem niebieskiego nosa. Uśmiechnęła się, jakby nieśmiało, nadal jednak oczekiwała na odpowiedź.
-Naprawdę.-Wyszeptałem do jej ucha. Wadera odwróciła gwałtownie pyszczek w stronę wypowiadanych słów, tym samym zderzając się ze mną głową. Nie zdążyłem jednak nawet powiedzieć słowa, gdyż kasztanowa istotka polizała mnie delikatniw w pyszczek. Czując ulgę uśmiechnąłem się, delikatnie szczypiąc koniuszkiem zębów jej ucho. Radość z tego, że nic jej nie jest potęgowała szczęscię z powodu stanu błogosławionego u partnerki i bardzo jasno równała się z euforią. Nie minęła chwila, kiedy stwierdziłem, że partnerka czuje to samo.
-Juuhu!-Zawołała radośnie, kładąc się na plecach na zimną skałę jaskini zupełnie tak, jakby była to miękka przestrzeń dodatkowo wypełniona grubą warstwą puchu. Zaśmiałem się serdecznie, widząc tą reakcję i stojąc nad nią delikatniw przymiliłem jej pysczek do własnego, szczerząc się jak Levi so miotły. Res prychnęła mi w twarz z zadowolopeniem odpychając mnie od siebie i uskakując w przód. Roznosiła ją taka energia, iż miałem wrażenie że zupełnie nagle pojawiły się u niej odruchy jak przy ADHD.
-Spokojnie-Powiedziałem rozbawiony, przyglądając się trj scenie. Jak na zawołanie stanęła w miejscu, po czym zrobiła parę kroków w moją stronę.-W sensie, wieesz, nie powinnaś wykonywać tak wielu gwałtownych ruchów. Jeszcze się uderzysz, albo uszkodzisz sobie..
-Ajj, przestań!-Przewróciła entujastycznie oczami, wtulając się we mnie-Nie urodziłam się wczoraj.-Dodała, mówiąc jakby w moje futro. Uśmiechnąłem się na to stwierdzenie. W powrównaniu z ukochaną byłem dość stary. Znaczy.. jej wiek był równy (no prawie) połowie mojego życia. Taki ze mnie dziad! Ale, ale, moment. Nie dziad. Ojciec. Tatuś. Tata. Westchnąłem, z rozmażeniem wyobrażając sobie malca ścigającego jakieś wiewiórki. Moje westchnięcie zaniepokoiło Reniś. Spojrzała na mnie.-Boisz się?
-Nie.-Powiedziałem natychmiast, po chwili jednak się zastanawiając. Co, jeśli źle wychowamy nasze potomstwo? Albo, jeśli spotkałoby je coś złego lub..
-Więc?-Zapytała, przyglądając mi się.
-Bardzo się cieszę.-Odparłem, całując ją w czoło. Uśmiechnęła się.
-Ja też.-Powiedziała, uspokajając się. Myślami odlatywałem do przyszłości, przeglądając wszystkie możliwe scenariusze. Suczka? Piesek? Więcej?a
(Renesmee? :*)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT