sobota, 28 maja 2016

Od Mavis C.D Steve

- To... smutne - stwierdziłam, ściągając brwi. - Twój przyjaciel nie szanuje własnego imienia?
- Najwidoczniej nie - mruknął ponuro Steve, nadal patrząc na gejzery. - No ale, dowiemy się tego, gdy już go spotkamy, prawda? Nie należy wyciągać pochopnych wniosków. 
- Słusznie - przytaknęłam, nieco zaskoczona jego nagłą poprawą humoru. - Ruszamy dalej? Tym razem zasłaniając oczy? - zaśmiałam się, nie chcąc, by pomyślał, że rozmyślam nad zachowaniem jego przyjaciela.
Kiwnął głową, podnosząc się z ziemi. Zamknął oczy, dodatkowo zasłaniając je jedną łapą i ruszył do przodu. Zrobiłam to samo co on i również wkroczyłam w słoną mgłę. Poczułam jak sierść zlepia mi się od słonych kropli wody. Ostrożnie stawiałam łapy, nie chcąc wpaść w żadną szczelinę. Walczyłam z chęcią otworzenia oczu. W chwilach, w których byłam bliska rozchylenia powiek, przypominałam sobie ból związany z podrażnieniem gałek ocznych, i natychmiast opuszczała mnie chęć spojrzenia pod łapy. Szłam dobre siedem minut, dokładnie nawet nie wiedząc, czy przypadkiem nie kręcę się w kółko. Nagle poczułam czyjąś łapę na ramieniu. Zwróciłam łeb w tamtą stronę, jednak nie otworzyłam oczu.
- Mavis, możesz już otworzyć oczy - usłyszałam głos Steve'a.
Powoli uchyliłam jedną powiekę. Uśmiechnięty wilk stał przede mną, ogrzewając już jedno skrzydło nad sadzawką, z której unosiła się ciepła para wodna. Otworzyłam oczy, podchodząc do wody i ogrzewając przednie łapy. Przyjemne ciepło rozniosło się po moim ciele, gdy zbliżyłam łeb do tafli wody. Nie dotknęłam jej jednak, wiedząc, że może to mieć dla mnie przykry skutek. Uśmiechnęłam się do siebie. 
- Pokonaliśmy już dwa kilometry - zauważyłam żywo. - Jeszcze tylko osiem i spotkasz się ze swoim przyjacielem! Cieszysz się?
- Można tak powiedzieć - odparł, a po chwili przeciągnął się. Spojrzał w niebo. - Musimy już iść.
- Och... jasne - bąknęłam, z niechęcią odchodząc od gorącego źródła.
Zrównałam się z białym wilkiem, ponownie czując chłód śniegu. Zadrżałam. 
- Niemiło jest opuszczać to miejsce - stwierdziłam, zerkając przez ramię na powoli oddalające się gejzery.
- Przykro mi - zaśmiał się Steve. - Jak będziemy wracać, zatrzymamy się tutaj na dłużej.
- Yhm - mruknęłam nieobecnie. Po chwili jednak ożywiłam się. - Steve, dlaczego walczyłeś z tym Waru? Gdzie go spotkałeś? Myślałam, że nie ma ich w górach...

Steve? Wybacz, że po takim długim czasie tak krótko :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT