- Co byś powiedziała na małą przejażdżkę? - podniósł na mnie wzrok.
Popatrzyłam na lodowisko, na niego i jeszcze raz na lodowisko.
- No super prawda, fajnie i w ogóle, ale ja nie umiem jeździć. - zerknęłam na basiora kątem oka.
- Nauczymy cię, chodź - złapał mnie za łapę i pociągną na lód. Przez
chwilę dobrze utrzymywałam równowagę lecz po krótkim czasie poślizgnęłam
się i upadłam. Jednak tak szybko się nie poddawałam, powtórzyłam takie
manewry kilka razy, ale w końcu stwierdziłam, że to nie dla mnie, więc
po prostu usiadłam na środku lodowiska.
- Nie wolno się tak szybo poddawać! - próbował mnie podnieść - Ale ty jesteś uparta.
- Wiem - wyszczerzyłam się, jednak nie miałam najmniejszego zamiaru
znowu wstawać. Brakowało mi wiary w siebie, z resztą, zawsze mi tego
brakuje. Rzadko kiedy potrafię powstać po upadku, lecz gdy już to
zrobię, boję się, ze znowu upadnę. Później nie będzie czego zbierać.
Wgapiłam się wgłąb lasu, który był przed nami, i wpadłam na pewien fajny pomysł.
- Patrz! - wskazałam na ten właśnie las łapą. Gdy się odwrócił
popchnęłam go lekko przez co zaliczył spotkanie trzeciego stopnia z
lodem. Ja zaczęłam się śmiać jak idiotka. Jak tak leżał, to wyglądał jak
wielka glizda ze skrzydłami.
< Steve? Krótkie... Chciałam coś jeszcze dopisać, ale nie miałam pomysłów... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz