sobota, 16 stycznia 2016

Od Toshiro do Klair

Położyłem się - czy może upadłem - pod wskazanym drzewem, które stało samotnie. Dziwiłem się, skąd też mogło wyrosnąć, skoro były tu tylko kamienie, zaś słabą poświatę tworzyły wyłącznie kryształy, dość licznie umiejscowione w chropowatych ścianach groty. Dopiero gdy lekko dotknąłem kory drzewa swoim nosem, poznałem jego ,,sekret". Otóż nie było do zwyczajne drewno, tylko...metal. Kiedy zerkało się pobieżnie na majestatyczną roślinę, rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że jest jak każda inna. Jednak przyjrzałem się jej dokładniej: zamiast normalnych ,,wcięć" miała tylko prostą, twardą budowę, gdzieniegdzie przeciętą długą i cienką linią, jakby jakaś złośliwa istota dawno temu ubodła w nią ostrzem, bądź rogami. Uniosłem wzrok nieco wyżej, na poskręcane gałęzie, zapewne wykute w kamieniu. Liście drżały, niesione zapewne delikatnymi podmuchami wiatru, jakie czasami można było odczuć. Ciekawe, czy dochodziły one z naszego świata. A może to sprawka jakiegoś uśpionego, potężnego gada, który teraz śpi w najlepsze? Potrząsnąłem lekko łbem, wracając do oględzin. Kwiaty, wyrastające w kilku miejscach, mieniły się niemal wszystkimi kolorami, od bieli po purpurę. Z kolei owoce, będące tuż obok nich, miały kształt szyszek, wyrzeźbionych chyba w krysztale, który ,,porastał" ściany jaskini. Całe drzewo wyglądało jak nie z tego świata - ogromne, mające tak dużo, ale zarazem obce, jak niepasujący element układanki, który złośliwy chochlik tu przeniósł. Promieniowało inną mocą. Niepokojącą.
- Tosh?- poczułem lekkie szturchnięcie w bok. Uświadomiłem sobie, iż już od dłuższej chwili panowała cisza, a moje powieki zaczęły powoli opadać w dół.
Spojrzałem na Klair. Cała jaskinia zdawała się wirować, w czaszce czułem tępe pulsowanie, jakby ktoś walił tam młotem. Ciało ociężale odpowiadało na moje komendy, obolałe i zmęczone. Ze zgrozą uświadomiłem sobie, iż nawet delikatne poruszenie niektórymi kończynami, czy też ogonem, powodowało nową, ostrą falę bólu. Zaskomlałem, próbując znaleźć taką część ciała, którą mogę normalnie poruszać. Byłem na siebie zły, że tak łatwo dałem się pogryźć tym małym dzieciaczkom.
- Przepraszam- mruknąłem.- To moja wina.
- Czemu tak mówisz? Wcale nie!
- Obiecałem, że nic ci się nie stanie. A poza tym, ta jaskinia od początku była podejrzana...
- Nie umiemy przewidywać przyszłości. Trochę więcej optymizmu.
Mimowolnie wydałem z siebie cichy chichot.
- Rozkaz przyjęty, Kapitanie!
Klair usiadła obok mnie. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się jej licznym ranom. Sierść wadery była zmierzwiona, pełna kurzu i krwi. Uświadomiłem sobie, że ja muszę wyglądać tak samo.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, pochłonięci myślami. Patrzyłam na Klair. Jej pyszczek, leciutko zmarszczony, zdradzał poddenerwowanie.
Przegryzłem język, starając się znaleźć jakiś sposób na rozweselenie towarzyszki. W końcu przesadziłem: poczułem metaliczny posmak krwi, więc rozluźniłem zacisk szczęk.
- Znasz może jakąś bajkę?- wypaliłem pierwszy pomysł na jaki wpadłem.
< Klair? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT