niedziela, 3 stycznia 2016

Od Vincenta do Galaxy

Gładko pokierowałem nas w stronę jamy. Podłoże było równe i solidne, tak więc mogliśmy spokojnie po nim stąpać. Musiałem tylko pilnować, by utrzymać „bańkę” powietrza, która chroniła nas przed piekielnym gorącem. Ruszyłem przodem. Galaxy stąpała tuż za mną. Tunel ciągnął się daleko, zapewne rozwidlał i tworzył sieć jaskiń wewnątrz góry. Jeśli chodzi o tego typu plątaniny tuneli trzeba zachować ostrożność. W każdej chwili możemy natrafić na jakiś wyciek magmy, niestabilne głazy, wstrząsy aktywnego wulkany czy nawet napotkać jakieś ogniste stwory.
-Fantastycznie wyglądają. – rzekła wadera, nie kryjąc zachwytu. – Lśnią jak prawdziwa lawa.
Wpatrywała się oczarowana w kamienne ściany tunelu. Nie mogłem się nie zgodzić-otaczające nas kamienie, choć nie równe i nieco popękane, lśniły żywą czerwienią, zalewając wszystko pomarańczową poświatą. Zupełnie jakby korytarz wykonany był ze szkła, a zewsząd oblewała nas magma.
-Piękne. – odparłem zgodnie. – Ale zachowaj czujność. Jakby coś podejrzanego się działo to mów.
-Oczywiście. – skinęła gorliwie łebkiem, jednocześnie przeciągając łapą po ścianie. – Gdyby nie twoja ochrona pewnie usmażylibyśmy się tutaj.
-Niewykluczone…
Wtem spod moich łap osunęło się podłoże. Naraz odskoczyłem, wpadając na Galaxy równocześnie posyłając nas kilka kroków w tył. Skalisty grunt stał się wklęsły, pokrył się pęknięciami, aż w końcu połać, na której moment temu stałem runęła w dół i po kilku sekundach lotu skała gruchnęła twardo o ziemię. Galaxy ponagliła mnie do odwrotu; wskazała drobne szczelinki, biegnące pod nasze łapy.
-Lepiej stąd chodźmy. – powiedziałem, a wilczyca nie śmiała polemizować.
Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę wyjścia, jednak zdradzieckie pęknięcia okazały się zbyt chyże. Podłoże ustąpiło pod ciężarem dwóch wilczych ciał. Galaxy zaskomlała, tracąc punkt oparcia, ja wstrzymałem oddech, gdy razem z odłamkami skał runęliśmy kilkadziesiąt metrów w dół. Zdołałem jednak zachować zimną krew, w porę chwytając towarzyszkę Psychokinezą, po czym unieść się za pomocą Lewitacji. Wyminęliśmy spadające skały, a gdy niebezpieczeństwo zostało zażegnane spokojnie opuściłem nas na stabilny grunt.
-Mało brakowało… - sapnęła Galaxy, drobiąc łapami w miejscu. Zapewne sprawdzała czy to podłoże również nie jest zdradliwe. – To chyba nie był najlepszy pomysł…
-Jeden z nie najlepszych. – zgodziłem się.
Rozejrzałem się pod okazałej grocie, do której wpadliśmy. Tutaj kamienie również lśniły niby żywa lawa, jednak pojawiły się nowe dość istotne szczegóły, czyniące z tego miejsca strefę absolutnie niebezpieczną; były to mianowicie setki złotych monet i różne kosztowności.
-Galaxy – przełknąłem głośno stres. – Chyba trafiliśmy do gniazda ognistego smoka…
<Galaxy? Coś nieciekawie się robi 0-0>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT