Zanurkować po żelka nie jest łatwo, gdy druga osoba robi to jednocześnie. Ale co to za problem.
Gdy zamarłem w bezruchu, przed oczami mając tylko Ann, cała ta paczka
stała się nieważna. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, a to z jednego
prostego powodu- nigdy nie oglądałem jej z tak bliska. Może z ukosa czy z
góry, ale twarzą w twarz? Nigdy. I chyba zacznę robić to częściej. Jej
wielkie oczy w kolorze wiśni aż emanowały pięknem. Podobała mi się jej
czystość, naturalność w każdym drgnięciu. Przez ułamek sekundy, dzięki
zaskoczeniu wydawała się być taka niewinna, delikatna, ulotna jak morska
bryza.
Nigdy wcześniej nie mogłem bliżej przyjrzeć się tym trzem czerwonym łzom
na policzkach, a duecie z szaro-niebieskawym odcieniem futra urządziły w
moich oczach teatr świateł...
Ale nic nie trwa wiecznie,prawda? Wadera złapała za parę żelków i
odskoczyła w tył, chcąc utopić wspomnienia w kolorowej galaretce.
Wrzuciła je na język i przełknęła równie szybko, a ja tylko ugryzłem się
w język spuszczając wzrok na paczkę żelków. I znowu to samo...
Gdyby ta dziwna bariera między mną a Annabell, była ze szkła, już dawno
roztrzaskałbym ją na kawałki. Ta niewidzialna ściana była jakby jednym
wielkim znakiem ,,Stop".Na początku ów zakaz wydawał się być zwykłą
formalnością, ale teraz on zaczyna być zwyczajnie wredny! Jakby nie
chciał żebym był bliżej niej. Ale kto słucha się barier.
- Interesujesz się bronią i fechtunkiem?- Z rozmyślań wyrwał mnie głos
Ann. W samą porę, nie potrzebowałem już więcej czasu. Miałem pewien
pomysł, który mógłby się udać. Nie miałem i tak nic do stracenia, a
jeśli się uda powiem raz na zawsze ,,baj baj" wrednym zakazom.
- Dość mile zajęcie, jeśli masz na jakiś czas dość magii.- Podszedłem do
półki z bronią, siadając tuż obok niej.- ciekawa kolekcja.- przyznałem
bez wyrazu.
- Trochę się to zbierało.- Na jej pyszczku pojawił się cień uśmiechu.
- A walczyłaś tym...wszystkim?- zerknąłem z dyskrecją na jej twarzyczkę,
ale ona nadal lekko zakłopotana, patrzyła na swoją kolekcję.
- Pewnie tak. Chociaż nie tak od razu. Mało jest celów na taką broń.
-głównie ludzie, co?- Nachyliłem się nad jej czarnym uchem.
- Głównie ludzie.- Przyznała odwracając się w moim kierunku, ale gdy
tylko to zrobiła, zdała sobie sprawę z bliskości mojego oblicza. Uniosła
nieznacznie łeb, patrząc mi prosto w oczy.
A ja tylko przytuliłem ją do siebie, nie mówiąc nic. Wredna bariera
ściskała pomiędzy nami, zwyczajnie rozdrażniona moim zachowaniem. Była
jak uparta matka, nie dająca się zbliżyć do własnego dziecka. Niestety
nie mogła zrobić nic,jeśli trafi się ktoś równie uparty. Mogła tylko
odejść i roztrzaskać się jak szklany kieliszek.
- Grim...?- Annabell spojrzała mi w oczy, gdy tylko odsunąłem się od niej na chwilę.
- Daj spokój...- zaśmiałem się pod nosem.-...ile mam jeszcze czekać.
Wiesz że nie wytrzymam tak długo.- nachyliłem się nad nią, aż w
nozdrzach poczułam słodki zapach truskawki.
- Czy jesteś nap...
- Ile ty gadasz...- westchnąłem z uśmiechem, uciszając ją jednym,
długim pocałunkiem. Na tyle długim by raz a dobrze uporać się z tą
barierą
(Annie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz