Już po sylwestrze, więc huki które dobiegały z miasta i szły do nas,
ucichły i można się było w spokoju odespać to święto. Miałam w planach
spać do południa, w końcu, kto mi zabroni. Jednak moje plany skończyły
się tym, że obudziłam się nawet przed świtem, lecz ja sama nie wiem jak
to możliwe. Próbowałam jeszcze przymknąć oczy jednak jakoś już miałam
ochotę wstawać. Chyba muszę podziękować mojemu zegarowi biologicznemu za
to. Ech, no nic. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po całej
jaskini w poszukiwaniu Rivaille’go, ponieważ basior spał dziś u mnie
jednak grota świeciła pustkami. Najwidoczniej musiał jakieś swoje sprawy
załatwić. W takim układzie podniosłam się powoli z zimnej ziemi na
której leżałam i przeciągnęłam się rozprostowując kości. Kiedy już
skończyłam, podeszłam do wyjścia z jaskini i wyjrzałam niepewnie na
zewnątrz. Świat pokrywał biały puch, a wokół nie widać było żywej duszy.
No tak wszyscy pewnie jeszcze śpią, tylko mój rozum musiał się obudzić.
Ponieważ już nie chciało mi się spać, wyszłam w groty i stanęłam na
śniegu. Powolnym krokiem ruszyłam przed siebie podziwiając krajobraz.
Śnieg jak zawsze- moim zdaniem- bardzo ładnie współgrał z drzewami które
straciły już dawno liście, opatulał wszystko co się dało, a delikatny
wiaterek tworzył przyjemny szum dla mych uszu. Warto jeszcze wspomnieć,
że słońce nie zaczęło swojej wędrówki, więc ta ciemność nadawała klimatu
całemu lasowi. Niby spać chciałam, ale jednak teraz to mi się w pełni
odechciało. Jednak mój żołądek zaczął się upominać o jedzenie. A wiec
musiałam szukać jakiegoś stada saren które spało. Niestety moje
poszukiwania spełzły na niczym, ponieważ nic nie mogłam wytropić. Nawet
delikatnego zapachu zwierzyny. No cóż, przetrwać będzie trzeba. Z
resztą, gorsze głody przeżywałam. Ruszyłam wiec dalej przez las i nim
się obejrzałam, słońce już przebijało się przez chmury. Nagle usłyszałam
niezbyt wyraźny dźwięk i nie mogłam go dopasować do żadnego znanego mi
odgłosu. Na szczęście wiedziałam skąd pochodził więc ruszyłam w jego
stronę. W każdym krokiem słyszałam wyraźniej odgłos i z każdą chwilą
miałam podejrzenia co to. Po pewnym czasie słyszałam już dźwięk jednak
nie był on przede mną czy za mną, lecz pochodził jakby w koron drzew.
Spojrzałam więc w górę i ujrzałam tam mojego orła, towarzysza.
- Hoshi!- krzyknęłam radośnie, a ptak spojrzał na mnie po czym zleciał z
gałęzi na której urzędował i usiadł mi na grzbiecie. Ptak pomachał
skrzydłami by zrobić małe powitanie. Uśmiechnęłam się. Nie sądziłam, że
spotkam ją tak z rana, ale cóż zrobić, lata w tedy kiedy chce, a ja jej
tego nie bronię. Ruszyłam przed siebie, a Hoshi wczepiła się delikatnie w
moje ciało by się utrzymać. Jakiś ból to dla mnie nigdy nie był. W
końcu nie wżynała ona swych szponów w moje ciało tylko się trzymała
delikatnie, no nie? Teraz i mój towarzysz podziwiał ze mną las podczas
zimy, lecz Hoshi coś zainteresowało, ponieważ zostawiła mnie i poleciała
na prawo. Z lekkim niezrozumieniem ruszyłam za orłem w poszukiwaniu
odpowiedzi na jej zachowanie. Jednak straciłam ją z oczu, wiec zaczęłam
się rozglądać by ją znaleźć.
- Ej!- usłyszałam nagle czyś głos który wydawał się nosić nutkę
niezadowolenia w sobie. Poszłam czym prędzej za ów głosem. Doprowadził
mnie on do krzaków jednak, nie za nimi, a obok nich stał jakiś wilk na
którym siedziała Hoshi i dziobała go delikatnie. Jak to ona ma w
zwyczaju poznawania obcych. Choć, teraz to sama go ,,wywęszyła”. Wilk
starał się odgonić ptaka jednak po chwili samica orła zeszła z niego i
wylądowała znów na mym grzbiecie tworząc lekki wiaterek swoimi
skrzydłami który podniósł delikatnie moje futro z tyłu głowy, lecz po
chwili włoski wróciły do swojej naturalnej pozycji.
- Wybacz za mego towarzysza. Ona tak wita obcych, tak ma- powiedziałam i spojrzałam na wilka który stał niedaleko mnie.
<Ktoś odpowie waderze która się nudzi? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz