Gdy poczułam na sobie dotyk basiora zaczęłam nerwowo spoglądać w jego stronę. Zesztywniałam cała powtarzając w myślach:
-Odejdź, odejdź, odejdź....a kysz....sio, nie dotykaj mnie odejdź,
odejdź....-Należałam do osób z rodzaju nie tykalskich, jednak nie z
czystej złośliwości czy rodzaju buntu wobec świata. Po prostu dotyk
którym byłam obdarowywana dotychczas był zimny i niedelikatny, zazwyczaj
też towarzyszył mu ból. Basior po chwili oznajmił śmiejąc się przy tym:
Hah...Nawet nie masz pojęcia od jak dawna chciałem cię przytulić...-Te
słowa jakby odblokowały mą wewnętrzną barierę która powstała na skutek
tych pięciu lat bólu i cierpienia. Teraz czułam się kochana....nie to
nieodpowiednie słowo....Czułam się potrzebna. O właśnie! Dzięki tym
słowom czułam się komuś potrzebna, nie byłam tylko przedmiotem czy szarą
twarzą w tłumie, było to bardzo miłe uczucie. Dotyk basiora był
delikatny, ale nie na tyle by go nie czuć, emanowało z niego też jakieś
ciepło, jednak nie chodziło tu o temperaturę tylko o sposób jaki mnie
przytulał. Po dłuższej chwili rozluźniłam mięśnie i wtuliłam się w
basiora. Jego futro pachniało piżmem i żywicą drzew, jednak te ostre
nutki skrywały w sobie zapach orzechów i słodkiego nektaru, było to
bardzo niezwykłe i miłe połączenie zapachów, na początku ostre a później
wyczuwało się delikatniejsze nutki. Ten opis pasował idealnie do Grima,
na początku wredny i cyniczny a później miły i opiekuńczy. Po chwili
wahania mój ogon oplótł naszą dwójkę, spoglądałam przy tym na basiora
który tylko się uśmiechał widząc co czynie. Na moim pyszczku pojawił się
delikatny uśmiechem, który Grim odwzajemnił. Wcześniej nie doceniałam
tego że przy mnie ciągle jest, teraz jednak zrozumiałam że nie powinnam
była go odtrącać. Wiatr przybrał na sile a śniegu z minuty na minutę
pojawiało się coraz więcej. Odsunęłam się od basiora oznajmiając:
-Musimy znaleźć schronienie, póki jeszcze coś widać.- Grim wstał i
zaczął iść obok mnie rozglądając się na boki w poszukiwaniu jakiejś
groty. Widok w oddali stawał się coraz mniej wyraźny przez gęsto sypiący
śnieg. Jednak na szczęście poznawałam tą okolice. Ruszyłam biegiem
przed siebie przedzierając się przez zaspy z gracją i zwinnością, nie
musiałam spoglądać w tył by wiedzieć że basior podąża za mną, już się do
tego przyzwyczaiłam i było to dla mnie oczywiste jak to że właśnie jest
zima . Po paru minutach stanęliśmy przed wejściem do mojej jaskini,
zanim weszłam do środka otrzepałam oszronione futro po czym zeszłam pod
siemie tunelem do wnętrza mojej groty, dzięki temu że znajdowała się ona
lekko pod ziemią nie było tu tak odczuwać zimna które zapanowało na
dworze. Dzięki gorącemu źródłu znajdującemu się po środku jaskini
wewnątrz panowało przyjemne ciepło. Pod ścianami mojego mieszkania stały
różnego rodzaju bronie jak kosy, noże czy sztylety. Basior z
ciekawością podszedł do półki wydrążonej w skale na której stały czarne
buteleczki. Podeszłam do niego i oznajmiłam z uśmiechem:
-Witaj w mojej jaskini, wiem, że nie powala rozmiarami ale lepsze to niż nic.- Po dłuższej przerwie dodałam:
-Chciałbyś coś zjeść albo się ogrzać w baseniku? Zanim będziesz mógł
wyjść minie trochę czasu. Na dworze panuje niezła śnieżyca. Mamy
szczęście że nie jesteśmy teraz na dworze-Próbowałam znów udawać że Grim
jest dla mnie tylko przyjacielem jednak było to bardzo trudne jakby
brama która trzymała go na zewnątrz została otwarta i nie chciała się z
powrotem zamknąć
(Grim?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz