Shiori miała rację- smok. A raczej cała horda wściekłych latających
gadów, szybująca prosto na nas. Białe sylwetki nadlatywały z północy, a
ich ryki było słychać już z daleka.
- Szybko!- Pociągnąłem waderę w las.- Tam nas nie znajdą...
Może osłona z sosen była dość niezłym pomysłem ,ale te smoki nie były
takie głupie. Shiori wskoczyła pod choinkę tuż obok mnie. Nagle zaczęło
być niewiarygodnie cicho. Idealnie by usłyszeć śnieg skrzypiący pod
łapami lądujących na nim smoków. Ogromne skrzydła każdego z nich
zatrzepotały ostatni raz i ułożyły się wzdłuż ich grzbietów. Widoczność z
pod sosny może i nie była jakoś zachwycająco przejrzysta, ale łapy
potworów widać było jak na dłoni. Niedługo potem dołączyła do nich para
smukłych, kobiecych stóp ubranych w kryształowe obcasy. Każdy jej krok
przemieniał grząski śnieg w gładkie lodowisko.
- Gdzie jesteście, moje małe...- Długa suknia wiła się tuż za nią,
malując na lodzie rysunki ze szronu i szadzi. Jej głęboki, melodyjny
głos wypełniał cały las chłodem i smutkiem.- Wiem przecież, że
chcieliście mi złożyć wizytę...
Królowa śniegu spacerowała między drzewami, szukając pary białych
wilków. Z każdym kolejnym krokiem była coraz bliżej tej właściwej
choinki. Oddychałem płytko i jeszcze bardziej przytuliłem się do
chropowatego pieńka.
- Na trzy wyskakujesz stąd i bierzesz nogi za pas, dobra?- szepnąłem jej do ucha, najciszej jak tylko mogłem.- Raz....dwa...
Storm wbił szpony w królewską łydkę.
- Trzy!- Krzyknąłem w tym samym czasie. Atak gryffka nie był w planie, ale najwidoczniej Storm miał inne zdanie.
Shiori wyskoczyła z kryjówki zgodnie z umową. Ja też pewnie bym tak
zrobił, gdyby nie jeden drobny szczegół- mój towarzysz. Nie mogłem
zostawić go tak sam na sam z lodową wiedźmą. To nie wchodziło w grę.
- Storm! Do nogi!- Stałem pomiędzy drogą ucieczki, a czarownicą. Gryf
posłusznie, choć od niechcenia przestał drapać kobietę i rozwinął małe
skrzydełka do lotu
- Nie tak prędko, słodziutki!- Jej głos miał w sobie jad, a dłoń
ściskała za puszysty ogonek Storma. Gryf zapiszczał z bólu gdy tylko
długie paznokcie wbiły się w delikatną skórę.- Idziecie ze mną, a ten
tutaj ucierpi za każdy wasz wybryk...
Wycelowała w niego ostrze berła, które służyło jej jednoczenie za łaskę i włócznię.
- Steve! - Zawołała z oddali Shiori. Patrzyła na tą żałosną scenkę, zastanawiając się pewnie czemu ja nie biegnę.
- Przywołaj tu tą waderę!- Wiedźma wyprostowała się dumnie i poprawiła
kilka kosmyków z rozwalonego warkocza. Powiedziała to tonem jakby
rozkazywała każdemu innemu podwładnemu.
Shiori mimo odległości słyszała każde jej słowo. Na początku wahała się, ale zobaczyła mój błagalny wzrok.
,,proszę" skrzywiłem się ,,ona go zabije..."
Posłusznie dołączyła do szeregu. Wyglądaliśmy jak dwa salonowe pieski,
które ktoś wytresował i krzyknął ,,do nogi". Moja godność właśnie legła W
gruzach.
- No jakie z was słodziaki...- Rozczuliła się nad nami, jednak w jej
głosie słuchać było ironię.- A ja myślałam że wilki są bardziej
wojownicze.- Zachichotała tym swoim lodowatym głosikiem. - A teraz
siad...
Chciała dotknąć mojego skrzydła, ale ja zawarczałem na nią ostrzegawczo.
- Won mi z tą łapą...- Burknąłem, mierząc ją wzrokiem
-Ciiicho...- Przesunęła ostrze włóczni po gardle Storma.- Chyba chcesz go jeszcze kiedyś usłyszeć, co?...
Posłusznie schowałem kły. Owinęła sobie mnie wokół palca...
Zaczęła nas oglądać z każdej strony, a my nie poruszyliśmy się nawet o
centymetr. Daliśmy się oglądać jakiejś żałosnej czarownicy jak figurka w
gablotce. Dotykała nas opuszkami palców, ale i tak robiła to z tą swoją
irytującą bezczelnością. Na początku zaczęła od moich skrzydeł,
oglądała każde pióro, jakby wyceniała wartość produktu. Przejechała do
grzbietu, łap i pary ogonów, oglądając ich stan i czystość białego jak
śnieg futra. Ale gdy zaczęła oglądać mój łeb, to było już za wiele.
Chwyciła z pysk z dłoni układając kaganiec, obejrzała oczy, rozchyliła
powieki, otworzyła szczęki oglądając stan zębów, ustawia uszy w pozycji
poziomej, by zobaczyć jak się prezentują- a ja nie zrobiłem nic.
Każdy mój sprzeciw uciszała jednym ruchem włóczni o delikatną główkę Storma. To były istne tortury.
Z waderą zrobiła dokładnie to samo, za każdym razem podziwiając między
palcami biel jej futra. Królowa nie kochała nic tak żarliwie, jak dobrze
zachowaną biel.
- Doskonale!- Klasnęła w dłonie odchodząc od nas na krok.- Tylko te
szarości...- Cmoknęła z obrzydzeniem.- Musimy się ich pozbyć.
Odwróciła się do grupy odpoczywających na polanie smoków.
-Thor!? Stick! Do mnie!
Dwa białe smoki podbiegły do królowej. Były od niej co najmniej trzy
razy wyższe i pewnie tak samo silne, ale i tak w jej obecności były
potulne jak baranki.
- Zabierzcie moje pieski z tego okropnego miejsca!- Fuknęła.- Chcę je mieć. Żywe...
Po tych słowach sama wskoczyła na trzeciego, tym razem osiodłanego
smoka. Machnęła dwa razy smukłym berłem, a w jej dłoni pojawiła się
klatka dla ptaków wykuta z lodu. Miniaturowe więzienie przypięła do
siodła, a Storma wrzuciła do środka, zamykając drzwiczki kryształowym
kluczykiem.
- Za mną kochani!- Smoki wzbiły się w powietrze, a Thor i Stick złapali nas w szpony i dołączyli do brygady.
(Shiori? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz