poniedziałek, 18 stycznia 2016

Od Annabell c.d Toshiro

Spojrzałam na zaciekawiony pyszczek basiora po czym patrząc przed siebie odparłam obojętnie:
-Nie
-To teraz będziesz miała wyśmienitą okazje by to zrobić- Toshiro oznajmił z entuzjazmem i skręcił w prawo, bez zastanowienia ruszyłam za towarzyszem, w końcu on lepiej znał te tereny niż ja. Ciekawiło mnie jak wygląda to całe morze z opowieści jakie słyszałam wywnioskowałam że jest tam dużo piachu i wody. Drzewa zaczęły rosnąć coraz rzadziej ustępując miejsca trawie i rośliną zielnym jednak i te po chwili znikały. W powietrzu wyczuwalny był charakterystyczny zapach soli. Po chwili kępki trawy kompletnie znikły pozostawiając suchy i bardzo sypki piasek, w którym było dość ciężko biegać. Chociaż tego nie chcieliśmy musieliśmy z Toshiro zwolnić i zmniejszyć tempo. Stanęłam na skraju plaży przyglądając się wodzie na której pojawiały się fale, a na ich czubkach skrzyła się w świetle księżyca biała piana. Był to bardzo hipnotyzujący widok który urzekał swym pięknem. Szybko jednak wyrwałam się z zamyślenia i ruszyłam wzdłuż plaży poszukując w powietrzu zapachu wilka. Toshiro poszedł w moje ślady i również zaczął węszyć. Po jakimś czasie delikatna bryza przywiała do naszych nozdrzy zapach zbiega, bez zastanowienia ruszyliśmy za delikatną wonią która w każdej sekundzie mogła zniknąć. Gdy znów otaczały nas drzewa wyciągnęłam jeden ze swych zatrutych noży, nie wiadomo kto mógł czaić się skryty wśród koron drzew. Jak na zawołanie z gałęzi nad naszymi głowami zeskoczyły na ziemie cztery wilki. Jednego z napastników dźgnęłam zatrutym ostrzem, czarny basior padł krztusząc się, próbując za wszelką cenę pozbyć się jadu który pulsował w jego żyłach. Chwyciłam ogonem wadery która przymierzała się do skoku na Toshiro, gdy tylko zanurzyłam ostrze w jej szyi przewróciłam się popchnięta przez trzeciego wroga. Przez przypadek skaleczyłam sobie łapę ostrzem, przez co do mojego krwiobiegu dostała się mała ilość trucizny, nie przejmowałam się jednak jadem który palił żyły niczym kwas. Gdy po paru minutach odparliśmy atak szybko wyjęłam z torby leki i zaczęłam opatrywać ranę. Po dłuższym czasie ruszyliśmy dalej przed siebie, starałam się podczas biegu nie używać zranionej łapy, niestety nie mogłam się zregenerować jakby to było w przypadku zwykłej rany, przez jad zajmie mi to trochę dłużej. Dzięki pojawieniu się wrogów mieliśmy trop, który ułatwił nam poszukiwanie terenów wrogiej watahy. Gdy po paru minutach biegu stanęliśmy na wyznaczonej przez wilki granicy spytałam:
-Gotowy?

(Tosiek?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT