Spojrzałam na zaciekawiony pyszczek basiora po czym patrząc przed siebie odparłam obojętnie:
-Nie
-To teraz będziesz miała wyśmienitą okazje by to zrobić- Toshiro
oznajmił z entuzjazmem i skręcił w prawo, bez zastanowienia ruszyłam za
towarzyszem, w końcu on lepiej znał te tereny niż ja. Ciekawiło mnie jak
wygląda to całe morze z opowieści jakie słyszałam wywnioskowałam że
jest tam dużo piachu i wody. Drzewa zaczęły rosnąć coraz rzadziej
ustępując miejsca trawie i rośliną zielnym jednak i te po chwili
znikały. W powietrzu wyczuwalny był charakterystyczny zapach soli. Po
chwili kępki trawy kompletnie znikły pozostawiając suchy i bardzo sypki
piasek, w którym było dość ciężko biegać. Chociaż tego nie chcieliśmy
musieliśmy z Toshiro zwolnić i zmniejszyć tempo. Stanęłam na skraju
plaży przyglądając się wodzie na której pojawiały się fale, a na ich
czubkach skrzyła się w świetle księżyca biała piana. Był to bardzo
hipnotyzujący widok który urzekał swym pięknem. Szybko jednak wyrwałam
się z zamyślenia i ruszyłam wzdłuż plaży poszukując w powietrzu zapachu
wilka. Toshiro poszedł w moje ślady i również zaczął węszyć. Po jakimś
czasie delikatna bryza przywiała do naszych nozdrzy zapach zbiega, bez
zastanowienia ruszyliśmy za delikatną wonią która w każdej sekundzie
mogła zniknąć. Gdy znów otaczały nas drzewa wyciągnęłam jeden ze swych
zatrutych noży, nie wiadomo kto mógł czaić się skryty wśród koron drzew.
Jak na zawołanie z gałęzi nad naszymi głowami zeskoczyły na ziemie
cztery wilki. Jednego z napastników dźgnęłam zatrutym ostrzem, czarny
basior padł krztusząc się, próbując za wszelką cenę pozbyć się jadu
który pulsował w jego żyłach. Chwyciłam ogonem wadery która
przymierzała się do skoku na Toshiro, gdy tylko zanurzyłam ostrze w jej
szyi przewróciłam się popchnięta przez trzeciego wroga. Przez przypadek
skaleczyłam sobie łapę ostrzem, przez co do mojego krwiobiegu dostała
się mała ilość trucizny, nie przejmowałam się jednak jadem który palił
żyły niczym kwas. Gdy po paru minutach odparliśmy atak szybko wyjęłam z
torby leki i zaczęłam opatrywać ranę. Po dłuższym czasie ruszyliśmy
dalej przed siebie, starałam się podczas biegu nie używać zranionej
łapy, niestety nie mogłam się zregenerować jakby to było w przypadku
zwykłej rany, przez jad zajmie mi to trochę dłużej. Dzięki pojawieniu
się wrogów mieliśmy trop, który ułatwił nam poszukiwanie terenów wrogiej
watahy. Gdy po paru minutach biegu stanęliśmy na wyznaczonej przez
wilki granicy spytałam:
-Gotowy?
(Tosiek?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz