Była bardzo późna zimowa noc. Chłód chłodził, mróz mroził... Ciągle
padał śnieg, zasypując powoli wejście do jaskini śnieżno-białym puchem. W
tej zimnej grocie otumanionej mrokiem, pod kątem leżała skulona wilcza
postać, czyli ja. Co rusz niespokojnie kręcąca się z boku na bok. Nie
potrafiąca znaleźć wygodnej pozycji, by wysłać swoją duszę do krainy
Morfeusza. Głośne westchnienie przebiło się przez ciszę, zagłuszając ją
swoją mętalnością i zmęczeniem, po cięzkim dniu. Upragniony sen nie
nadchodził a czas nieubłagalnie tykał do przodu. Minuta po minucie,
godzina po godzinie, aż na horyzoncie zaczęło świtać. Nie mogąc dłużej
wytrzymać wstałem wreszcie z leża i wyprostowałem obolałe mięśnie.
,,Kolejna nieprzespana noc" - pomyślałem na odchodnym wychylając łeb z
kryjówki i z lekkim uśmiechem powitałem nowy dzień. Co prawda po wyjściu
z jaskini, przywitała mnie zima. ,,Nie lubię tej pory roku. Wole lato,
kiedy można pływać w strumyku i wygrzewać się w słońcu, leżąc na
miękkiej, zielonej trawie" - mrugnąłem w myślach, raz po raz zatapiając
łapy w białym śniegu. Nie miałem kierunku, planu, gdzie mógłbym się
udać. Byłem tu nowy, więc nie do końca znałem okolicę i członków watahy.
,,Chyba czas to zmienić" - uśmiechnąłem się szeroko krocząc cały czas
do przodu. Z tego co zdążyłem zaobserwować, większość sfory przebywała w
swoich jaskiniach lub na misjach. Szansa, iż spotkam jakiegoś na
otwartej przestrzeni, mogłaby być też dobrze równa zeru. Nie poddając
się jednak, minąłem Stardust Forest, przemieszczając się ciągle w
nieznanym mi kierunku. Nasłuchiwałem odgłosów, rozglądałem się... Nic...
Nagle... Jak na zawołanie poczułem przyjemny słodki zapach młodej
wadery. Bez zastanowienia przyśpieszyłem by nie zgubić upragnionego
tropu. Biegłem dobrą chwilę, aż dotarłem w końcu w okolicę Wodospadu
Mizu. Widok zapierał dech w piersi. Spoglądałem na grę śniatła i
kolorów. Na mieniącą się w słońcu tęczę i przejżystą taflę wody, która
wypływała skądś wprost do jeziorka. W tej zadumie nie dostrzegłem
cienia, który pojawił się nagle tuż obok.
- Pięknie tu, prawda? - usłyszałem spokojny, melodyjny głos. Odwróciłem
głowę, by spojrzeć na wilczycę, która spoglądała na mnie zaciekawiona
swoimi oczyma. Mrugnąłem uśmiechając się szeroko.
- Bardzo pięknie - odparłem w zadumie posyłając w jej stronę ,,oczko".
Chyba się tego nie spodziewała. Jej źrenice powiększyły się w zdumieniu a
lekki rumieniec wypełznął na jej policzki. Zaśmiałem się dźwięcznie,
widząc jej niepewność - Jestem Aysuke, ale mów mi Ays. W zasadzie jestem
tutaj nowy i nie zabardzo wiem, jak się zachować... Wybacz piękna,
jeśli cię zaniepokoiłem swoim zachowaniem - wypaliłem na koniec na
jednym wdechu, mając nadzieję że nie zrobiłem kolejnej głupoty, która by
ją tylko spłoszyła....
<Jakaś waderka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz