wtorek, 5 stycznia 2016

Od Toshiro do Riki

Świat w moich oczach wyczyniał dzikie figle - najpierw zrobił się cały czerwony, potem jeszcze zaczął wirować. Bolało mnie całe ciało.Czułem, jak dziwne, czarne macki powoli oplatują mnie, zaciskają się na mojej szyi...Głos, niezwykle wyraźny i donośny rozbrzmiewał cały czas w moich myślach:
,,Nie uda ci się, mały basiorze. Lepiej się poddać zawczasu. Skróć swoje cierpienia. Po co się tak trudzić?"
Jęknąłem i nakazałem mu się zamknąć. Riki, mająca cały czas postać gryfa, szybko zmierzała przed siebie. Chciałem się jej zapytać, po co ten cały pośpiech. Nie lepiej trochę zwolnić, odpocząć.
- Ścigają nas- mruknęła wadera, jakby wyczytując moje pytanie z samych ruchów pyska, mimiki.
- Kto?- zapytałam, odwracając się na tyle, na ile mogłem, nie obawiając się ryzyka upadku.
Natychmiast pożałowałem swojej decyzji. Mdłości szarpnęły moim ciałem, krew zebrała się w pysku. Kaszlnąłem i czerwona ciecz skapnęła na moje futro. Świat ponownie zawirował, zmieniał się jak obraz w kalejdoskopie. Jednak kątem oka dostrzegłem kilka skrzydlatych stworów, lecących tuż z nami. Raczej nie wyglądały, jakby chciały pomóc. Raczej nie wyglądały na chętne do pomocy.
- Riki- wydusiłem z siebie po chwili, próbując równocześnie oddychać i mówić.- Twój czas przemiany w gryfa zaraz się skończy. Musimy wylądować jak najszybciej, jeśli chcemy uniknąć najkrótszej drogi do śmierci.
- Teraz nie mogę!- odparła, starając się utrzymać odpowiednią odległość od ścigających nas potworów.
Na moich oczach jej ogon powoli pokrywało czarne futro. Dziób zaczął się zmniejszać. Samica też musiała to czuć, bo wykonała ostry skręt w prawo- doprawdy, nie wiem, jak jej się to udało- i zapikowała w dół.
Opadaliśmy na ziemię w zastraszającym tempie. Już chciałem krzyknąć do Riki, aby zwolniła, jednak dostrzegłem, iż w całości przemieniła się w wilka. Zakląłem w myślach- gdybym tylko umiał dłużej utrzymywać zaklęcia!
Poturlaliśmy się po podłożu, obcierając ciało o ostre kamienie i chropowate skały. Nagle z jaskini wyłonił się jakiś Waru o kształcie zbliżonym do wilczym. Omotał naszą trójkę dokładnym spojrzeniem, szczególnie długo patrzył na Sabera. Wreszcie warknął, patrząc na zbliżające się skrzydlate Waru, chwycił nas i wciągnął do swojej jamy. Wejście natychmiast się zatrzasnęło.
- Wypuść nas!- krzyknąłem, patrząc z nienawiścią na stwora.
Ciemności rozjaśniło światło, dobiegające z ogniska. Nieznajomy odwrócił się w naszym kierunku.
- Powinniście być wdzięczni- warknął. Jego głos przypominał nieco skrzek wron.- Gdyby nie ja, już dawno byście zginęli.
- Z deszczu pod rynnę- skwitowałem.- Wróg jest wrogiem.
- Naucz się nieco później oceniać swoich wybawicieli, basiorze!- odparł.
W tym momencie Saber odzyskał przytomność. Wstał, mamrocząc coś o wysokościach i swoim przywiązaniem do ziemi.
Zerknął na nas, jakby widział nas po raz pierwszy w życiu, po czym spojrzał na Waru stojącego tuż przed Riki, która wyglądała, jakby szykowała się do ataku, kiedy tylko zdoła się podnieść- moje zaklęcia nie wyczerpują tylko mnie, ale też tego, na kim były użyte. Szczególnie, jeśli: został raniony, długo i intensywnie używał techniki, jest zdenerwowany.
- Ci ti u ribisz, Kila?! (Co ty tu robisz, Kira?!)- zapytał Saber.
- Czekaj- mruknąłem, machając łapką.- Zgubiłem się. Widok Ferluna, ucieczka, Waru, który nie chce nas jak na razie zjeść, teraz jeszcze to, że znasz jego imię. Co się tu dzieje?!
< Riki? Przepraszam, że tak długo czekałaś >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT