poniedziałek, 11 stycznia 2016

Od Grima cd Annabell

Gdy tylko wyszliśmy z podziemia, odetchnąłem z ulgą i usiadłem na kamiennej posadzce. Do wnętrza groty dostał się wiatr i śnieg, przeniesiony z lasu. Em...czy tu było wcześniej tak zimno? Nie, na pewno nie. Więc jak długo siedziałem w piekle? Hah, najwyraźniej było tam dość ciekawie, by stracić rachubę czasu.
Nagle Ann wtuliła się w moje futro.
- Nie psuj mojego dobrego humoru. Robię to tylko po to by się ogrzać, nie licz na więcej.
Przez jej ciepły dotyk osłupiałem. Po dłuższym przebywaniu z Annabell, mogłem o niej powiedzieć jedno: Ona nie przytulała się do ,,byle kogo"
Do tej pory ja sam myślałem, że to tym jestem w jej oczach. Takim byle kim, kogo widzi się od czasu do czasu i można go także od czasu do czasu zepchnąć z drzewa (nie rozpamiętujmy tego, dobra? xd)
Tyle, że teraz sam chciałem się wtulić w jej miękkie futerko i poczuć jego zapach. Szkoda tylko, że zanim zrobiłem cokolwiek, Ann odskoczyła ode mnie jak opatrzona i wybiegła z jaskini.
Ja zostałem tam, nie mogąc nawet otworzyć ust. Dotarło do mnie jak wiele uciekło właśnie w tej jednej chwili i jak głupi ja jestem żeby go nie zatrzymywać. Nie no, nie mogłem się teraz poddać. Gdyby chodziło o wszystko inne pewnie dałbym sobie spokój, ale gdybym zrobił tak i w tym przypadku, pewnie znienawidziłbym siebie do końca życia.
Wybiegłem za nią, próbując cokolwiek dostrzec w tym morzu bieli, ale na śniegu zauważyłem tylko ślady. Przez zaspy dało się iść jedynie skacząc. Jak długo mnie nie było, że zdążyło tak napadać?! W zasypanym lesie nie widziałem nikogo, tym bardziej jakiegoś szczurzego, pasiastego ogona wijącego się między drzewami. A z każdym kolejnym krokiem zaczęło mi go coraz bardziej brakować.
Ślady prowadziły nad jezioro, ale nawet z daleka widać było że było ono teraz tylko jedną, wielką bryłą lodu. Do tego przykrytą całkiem niezłą warstewką śniegu. Annabell siedziała na oblodzonym brzegu, dygocząc z zimna.
Podszedłem ze spokojem nad jezioro i usiadłem obok niej. Wzdrygnęła się gdy tylko zobaczyła mnie kątem oka. Gdy mnie nie było, wykopała w śniegu dziurę, przez którą widać było przezroczystą talię jeziora. Postać Annie odbijała się w niej niczym w lustrze.
- NIC nie mów. - Ostrzegła mnie, nie odrywając wzroku od własnego odbicia.
Ale czy ja kogoś kiedykolwiek słuchałem?
Wadera dygotała, a jej futro tańczyło na chłodnym wietrze. Jej szczurzy ogon oplótł się wokół jej łap jakby chciał choć odrobinę ją ogrzać. Ja znałem lepsze sposoby. Poza tym chciałem dokończyć to co Ann przerwała w kapliczce. Więc po prostu przysunąłem się bliżej i opatuliłem ją, kładąc łeb między jej uszami.
- A ty nie uciekaj.- Mruknąłem, wypuszczając z ust obłok pary.- Hah...Nawet nie masz pojęcia od jak dawna chciałem cię przytulić...- Zaśmiałem się pod nosem, ukradkiem zerkając na Annie.
(Annabell? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT