Basior spokojnie podszedł do mnie, ułożył się obok i zaczął jeść.
Spojrzałam na niego rozumnie i dokończyłam posiłek. Kiedy oboje
skończyliśmy oboje położyliśmy się na mchu i patrzyliśmy w gwiazdy. Były
cudne, a zarazem tak bardzo tajemnicze. To one jako pierwsze widziały
jak powstawał i zmieniał się świat, to one widzą ile dobra i zła panuje
na globie. Myśl o tym rozpierała mnie od środka, dlatego ostentacyjnie
zaczęłam się uśmiechać ku niebu. Stev ujrzawszy, że śmieje się do nieba,
zmarszczył brwi i zapytał:
-Co się tak szczerzysz? Masz ładne kły, ale gwiazd to nie obchodzi.
Spojrzałam na niego sarkastycznie, wzięłam kępę mchu i wcisnęłam mu do pyska tak, że niemal się nim udusił.
-Może teraz w końcu przestaniesz ujadać jak francuski pudelek.
-Ej no, tylko zapytałem. -naburmuszył się.
-Zobacz na niebo i powiedz, że jest pięknie..Gwiazdy są takie
tajemnicze..O zobacz ta spadła! -zamknęłam oczy i w myślach powiedziałam
życzenie.
-I tak się nie spełni. -wydukał cicho, wyciągając spomiędzy zębów mech.
Znów spiorunowałam go wzrokiem i poczochrałam po tym pustym łbie.
-Oj Stev, gdybyś nie był takim głupkiem, wiedziałbyś że marzenia są do
spełnienia. - basior na moje słowa przewrócił tylko oczami i westchnął.
-Zimno się robi. -powiedział. -Będę się zbierał.
-Niee, noc jeszcze młoda. -prychnęłam. -Możemy iść do mojej jaskini, mam dobrą herbatę. -zaśmiałam się.
<Stev? c; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz