Delikatny uśmiech, który pojawił się na moim pyszczku, gdy ruszyliśmy
truchtem przez mało mi znane okolice, uparcie nie chciał zejść.
Przyspieszone ale rytmiczne bicie serca dudniło mi w uszach. To co się
ze mną działo było dziwne. Nie wiedziałem dlaczego tak jest, ale jakoś
specjalnie się nad tym nie zastanawiałem. Może to przez emocje, wywołane
nadchodzącą przygodą u boki nowo poznanej wadery albo samym jej
towarzystwem, sprawiały że śmiałem się, skacząc wokół niej jak
szczeniak. Nie było to do mnie podobne i sam byłem zdziwiony swoim
zachowaniem. Już dawno się tak nie czułem.
- Zabawny jesteś - odrzekła moja towarzyszka powstrzymując, przez moje
żarty, kolejny napad śmiechu. Widać było łezki w kącikach oczu a ciałem
wstrząsały spazmy, co jeszcze bardziej mnie nakręciło - ale przestań
już, proszę! - uśmiechnąłem się cwaniacko pokazując swoje sniezno białe
ząbki.
- Ale ONA na końcu powiedziała, że tam trzymała Wiagrę, przez którą ON
był niewyżyty chyba przez tydzień! - dokończyłem podwyższonym
głosem i spojrzałem na zarumienioną samice. Śmiała się dzwiecznie a jej
futerko powiewialo pod delikatnym naporem wiatru.
- Naprawdę... mu... współczuję - mówiła z trudem trzymając się za bolący
brzuch. Widać było, że dobrze się bawi i z tego faktu byłem najbardziej
zadowolony. Jej entuzjazm udzielał się także mnie.
- A ja nie. - odpowiedziałem z dziwnym uśmiechem patrząc w bezchmurne
niebo - Doczekał się w końcu potomstwa, na które tak długo czekał, a
przy okazji wyładował emocje - celowo ściszyłem ton, by moje słowa
uniósł wiatr i tylko ona mogła je usłyszeć. Spojrzała na mnie
zaciekawiona, licząc pewnie że powiem coś jeszcze. Ja jednak uparcie
milczałem wpatrując się w krajobraz przede mną. Nie trwało to długo. Nie
wytrzymałem i zerknąłem na nią z szerokim zacieszem zabawnie poruszając
brwiami. W tym samym czasie zaczęliśmy się śmiać i tarzeć po ziemi
jakby uderzyła w nas głupawka. Gdyby ktoś nas teraz zobaczył, z
pewnością pomyślał by sobie, że coś braliśmy albo cierpimy na
niedorozwiniecie umysłowe. Na tę myśl uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Położyłem się na grzbiet, wystawiając język by chociaż trochę się
uspokoić. Wadera zrobiła to samo kładąc się obok. Patrzyliśmy w niebo
zapominając o celu naszej misji. Każdy zajęty własnymi myślami, nie
śmiał przerwać błogiej ciszy jaka w tedy zapadła. Byłem ciekaw co siedzi
w jej głowie, więc postanowiłem się w końcu odezwać.
- O czym myślisz?! - spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem. Zadaliśmy to
pytanie w tym samym czasie a echo naszych głosów rozwiało się tak szybko
jak się pojawiło. - Panie mają pierwszeństwo - zajrzałem w jej oczy, w
których odbijały się wesołe ogniki. Zamyśliła się na chwilę wwiercając
we mnie swoje spojrzenie.
- Jeśli naprawdę cie to interesuje, to myślałam o Tobie - szerzej
otworzyłem zaskoczone oczy i zaciekawiony czekałem na ciąg dalszy -
znaczy... nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak Ty. Z jednej strony nie
potrafię Cię rozgryść a z drugiej mam wrażenie, jakbym znała Cię całe
życie. Mimo, że nie spedziliśmy ze soba zbyt wiele czasu, myślę że
będziemy wspaniałymi kompanami w wyprawach! - dokończyła z rumieńcem na
pyszczku, przez co uśmiechnąłem się szeroko a serce grało mi marsza.
Byłem... szczęś... ,,Grrrrrr!" - nagle powietrze przeszył głośny ryk.
Gwałtownie podnieśliśmy się do pionu nasłuchując, skąd dobiegał owy ryk.
Zdezorientowani dopiero teraz przypomnieliśmy sobie o olbrzymach.
Wydukałem ciche przepraszam, bo to przeze mnie tak jakby wylądowalismy
na innej planecie. Gdybym się skupił, z pewnością inaczej by to
wyglądało. Warknąłem zły na siebie i zacząłem biec. Riki tuż obok mnie
również przewierała zgrabnie łapami. Omijaliśmy krzaki, drzewa i
wystające gałęzie. Skakaliśmy nad powalonymi koronami, chroniąc oczy
przed unoszącym się w powietrzu pyłem.
- Już blisko - powiedziałem lekko zdyszany. Przez narzucone tępo kończył
mi się limit. Odwróciłem się za siebie, by... ,,Pięknie, Riki zaginęła w
akcji" - zatrzymałem się rozglądając na wszystkie strony. ,,Jakim cudem
się rozdzieliliśmy, skoro biegła obok?" - pomyślałem zdezorientowany.
- Ays gdzie jesteś!? - usłyszałem jej głos tuż przy uchu. Odwróciłem się ale za mną nie było nikogo.
- Riki! - krzyknąłem w przestrzeń.
- Gdzie jesteś, nie widzę Cię? - odrzekła z niepokojem.
- Ja ciebie tez nie a czuje się jakbyś była tuż obok - stwierdziłem
coraz bardziej głupiejąc. ,,CO TU SIĘ DZIEJE ?!" - wrzasnąłem w myślach,
gdy pod łapami poczułem drżenie. Ziemia zatrzesła się roztrzaskując
długą linie. Nim zorientowałem się co się dzieje, straciłem oparcie i
poleciałem w dół wprost do ciemnego rowu. Upadłem na cos twardego z
głośnym jękiem. Szumiało mi w uszach, gdy podnosiłem się powoli. Nie
zdążyłem wstać gdy wylądowałem z plaskiem z powrotem. Au!
- Zejdź... ze mnie, Riki - wydukałem łapiąc gwałtownie powietrze. Wadera
wstała pozwalając moim płucom normalnie pracować. Nabrałem w końcu
kolorów i spojrzałem na waderę, która wpatrwała sie w jeden punkt. W
tunelu przed nami stała wlicza postać. I nie wyglądała na zadowoloną
nasza obecnością.
- To jeden z wilczych bogów - powiedziała Riki na co tamten mrugnął mrużąc oczy.
Riki? Kompletny brak weny.Co on ma wspólnego z tą dziwna sytuacja przed wpadnieciem i cyklopami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz