czwartek, 14 stycznia 2016

Od Grima cd Annabell

Wadera wydawała się być lekko spięta gdy ze mną rozmawiała. Jej wzrok był rozkojarzony, zamyślony, a przynajmniej nie był on ,,normalny". Ściślej mówiąc, nie był on normalny dla Annabell, ale nie tylko dla niej- mało kto zachowywał się tak w swoim własnym przytulnym domciu. A według mojego ,,jakże dokładnego" zmysłu dedukcji codzienność przestaje być codziennością kiedy coś jest nie tak . Musiało tu czegoś brakować, albo coś nie pasowało do reszty...hm, no tak- JA. Byłem tu sam z Ann i jakoś nie przypominał mi się żaden inny raz. Więc to ja byłem tym dodatkowym ,niepasującym puzzlem.
Problem w tym że wgryźć się w układankę jest trudniej niż STAĆ się puzzlem.
Gdy przerwała moją ,,dedukcję" pytaniem o jedzenie czy źródełko, zerknąłem ukradkiem na wyjście z jaskini. Burza śnieżna zasypała cały las, więc o polowaniu nie było mowy. Musiała mieć więc gdzieś tu ,,co nieco" do jedzenia.
- Bardzo chętnie opróżniłbym twoją lodówkę, jeśli o to ci chodzi.- Uśmiechnąłem się pokazując białe kły.- ale niestety...muszę odmówić. Przeszedłem obok niej, przy okazji muskając nosem jej długie uszy.
- Chyba że masz jakimś magiczny sposób zdobywania żelków ma niezapowiedziane wizyty. - Annabell przerzuciła na mnie swój wzrok, po drodze zataczając nim w powietrzu niedbały krąg.
- No wiesz...- Skrzywiła się , a ja mogłem tylko się domyślać. Równie dobrze mogła powiedzieć ,,nie" ,,Tak ,ale to prezent" lub ,, THEY'RE ONLY MINE! *w tle słychać śmiech golluma" ale jak już mówiłem- mogłem się tylko domyślać.
(A teraz Ann- zdradź mi swoją skrytkę... -^- )
- Nie to nie.- Nie chciałem drążyć tematu nie odkrytych przez nikogo ,,skrytek ze słodyczami Annabell" i szybko obstawiłem pierwszą wersję odpowiedzi.
Podszedłem do gorącego źródełka tym samym obwieszczając, że zgodziłem się na ogrzanie w źródełku, jak to przed kilkoma minutami powiedziała. Zanurzyłem łapę sprawdzając temperaturę wody. Nazwa była przesadzona. Gorące to ono nie było ale o wiele cieplejsze od chłodu burzy śnieżnej- a to już coś.
- To źródełko od zawsze tu było?- Wpuściłem do płuc słoną parę jaka uniosła się nad moją głową.
- Jakoś tak. Albo przynajmniej odkąd tu zamieszkałam.- Podpowiedziała, zbliżając się do mnie spokojnym krokiem.
Wlepiłem wzrok we własne odbicie w tafli wody. Niedługo potem, obok pojawił się też niewyraźny obraz Ann.
- A kiedy się wprowadziłaś?
- Ło, panie! Trochę to już tu jestem.- Na jej pyszczku pojawił się uśmiech.-delikatny i zmysłowy. Jednoczenie tak rzadko spotykany. A szkoda .Chętnie popatrzyłbym na niego częściej.- A przez ten czas trochę się tu działo. Trochę poodchodziło, ale masa też przyszła.
- ...a ty ciągle mieszkasz w tej samej przytulnej jaskini.- Dokończyłem za nią. - I że ci jeszcze tu nudno nie jest...
- A ty mylisz że ja przez cały czas tylko tu siedzę? Przecież wiesz, że nawet niektóre noce spędzam poza domem.
Przypomniała mi się dyndająca na ogonie Annabell. Nawet nie pamiętam jak dawno to było.
- A w zimę nie ma już tak dobrze! Trzeba siedzieć, a śnieg daaalej pada.- Zaśmiałem się, jednocześnie dyskretnie przypominając jej o burzy.
- Daj już spokój. Nie wkurzysz mnie zwykłym gadanie o śniegu.- Przewróciła oczami.- Poza tym: mam swoje osobiste spa. Nic mi więcej do szczęścia ni potrzeba.- Poklepała z uśmiechem brzeg źródełka.
- Doprawdy? - Dyskretnie zepchnąłem ją do wody, ale ja sam nie przemysłem tego do końca. Dopiero gdy Ann była już w wodzie, zdałem sobie sprawę że jej ogon nadal jest na brzegu. Nie był to problem, bo niedługo potem znalazł się blisko niej. Tyle, że razem ze mną.
(Ann? Historia ze spychaniem się nawzajem do wody lekko oklepana, aaaale... kto by się tego czepiał >.< )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT