piątek, 29 stycznia 2016

Od Toshiro do Klair

Jakąś sekundę po tym, jak Klair skończyła swoją bajkę, zasnąłem. Miałem wrażenie, że wilczyca zadawała mi jakieś pytanie, ale ze wszystkich stron otoczył mnie biały, gruby puch, odcinający mnie do świata. Pogrążyłem się w sennych fantazjach. Po raz pierwszy miałem same przyjemne wizje - ot, takie zwykłe, codzienne życie, czy spacery z przyjaciółmi. Stanowiło to miłą odmianę od koszmarów, które tak często mnie gnębiły.
Kiedy w końcu się obudziłem, moje zmysły na samym początku zarejestrowały obecność Klair. Wadera smacznie spała, oparta o mój bok. Nawet poraniona, oblepiona kurzem i zaschniętą krwią, wyglądała uroczo. Westchnąłem, nachylając się do jej ucha.
- Ciekawa bajka- szepnąłem.- Nie mogę doczekać się jej kontynuacji.
Z braku innych zajęć, zacząłem dokładniej studiować ściany jaskini. Dopiero po kilkunastu minutach uświadomiłem sobie dziwną rzecz: na niektórych kryształach można było dostrzec dziwne znaczki, jakby starożytne runy. Delikatnie oparłem łebek Klair o chłodne podłoże jaskini, przepraszając ją za to w myślach.
Przywołałem swoją Księgę, otwierając ją na jednym ze ,,słowników"- w dziwny sposób, umiałem przeczytać wszystko, co tam się znajdowało, choć większość pozostałych stron była dla mnie nieczytelna.
Otworzyłem na rozdziale słownika, gdzie znaczki zdawały się być podobne do tych na kryształach.
Odszyfrowywanie tekstu szło mi naprawdę mozolnie. Przez kilkanaście minut tłumaczyłem jedno słowo, ale z biegiem czasu szło mi coraz sprawniej. Po mniej więcej dwóch godzinach odczytałem następujące zdania:
,,Kto wyjść żywy pragnie, niech odwagą się wykaże, by Drzewo Złote obudzić i wykonać jego zadanie. Godny życia, żyw wyjdzie i zamknie grotę po wieki, tchórzy kości niechże wyścielą mroki jaskini".
Przełknąłem ślinę, przestępując z łapy na łapę. Podszedłem do następnego kryształu, jednak już po kilku znakach było wiadome, iż zawiera ten sam tekst. Otrzymałem identyczny efekt po obejściu całej prawej ściany jaskini, uznałem więc, iż dalsza ekspedycja nie ma sensu. Wróciłem pod drzewo, gdzie spała Klair. Wadera jednak już się obudziła, patrzyła na mnie, wyraźnie zdziwiona.
- Stało się coś?- zapytałem.
- Twoje rany- wilczyca wskazała na mnie.- Wyglądają o wiele lepiej. Znalazłeś lekarstwo?
Rzeczywiście, czułem się o niebo lepiej. Co prawda, przy chodzeniu nadal odczuwałem ból, jednak nie na tyle wyraźny, bym nie mógł wykonywać żadnych ruchów.
- Nie- odparłem po chwili, lekko zaskoczony.- Może ta jaskinia wydziela jakąś uzdrawiającą aurę. W każdym razie, kiedy odpoczywałaś, znalazłem kilka wskazówek, jak możemy się stąd wydostać.
W czasie wypowiadania tych słów, mój wzrok, którym obrzuciłem całe drzewo, spoczął na jednym z korzeni. Widać było na nim wiele pionowych kresek. Jakby symbol każdego wilka, który próbował się stąd wydostać. Coś mi podpowiadało, że mało kto powrócił żywy. Nie umiałem wytłumaczyć, skąd to wiem. Czuć tu było niespełnione marzenia, cele, których osiągnięcie pozostało poza zasięgiem. Smutek, żal. Kres. Dopiero głos Klair wyrwał mnie z ponurych rozmyślań:
- Co tam wyczytałeś? Czyżby to miało coś wspólnego z przygodą?
Zaśmiałem się cicho, po czym lekko przytuliłem waderę.
- Nawet wielką. Musimy zgotować pobudkę temu wielkiemu, metalowemu drzewku.
< Klair? Przepraszam, żeś tak długo czekała :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT