Nie spodziewałam się u Grima takiego wybuchu uczuć. Jednak to wydarzenie
utwierdziło mnie tylko w przekonaniu że nie planował mnie zdradzić, ani
porzucić. Wtuliłam się w futro basiora. Teraz wiem czego brakowało mi
bym mogła znów funkcjonować normalnie w społeczeństwie. Wcześniej
odczuwałam pustkę, którą próbowałam zapełnić. Zapełnić w sposób okrutny i
krwiożerczy. Dzięki licznym aktom okrucieństwa i morderstw zapominałam
o bólu trawiącym mą duszę. Brakowało mi czyjejś miłości, troski,
czułości czyli tego wszystkiego co sprawiało że jesteśmy istotami żywymi
a nie maszynami czy przedmiotami. Jednak pozostałości po bramie
trzymających wszystkich z dala od mojego serca mówiły że dzieje się to
wszystko zdecydowanie za szybko. Gdy basior znów próbował mnie pocałować
dotknęłam delikatnie łapką jego ust oznajmiając z krzywym uśmiechem,
który miał wyrażać ,,przepraszam, to moja wina” jednak przez to że
rzadko się uśmiechał najpewniej przypominał grymas:
-Nie zrozum mnie źle ale to się dzieje trochę za szybko.-Choć
wcześniejszy pocałunek był bardzo przyjemny i moje serce domagało się
więcej tego rodzaju pieszczot posłuchałam resztek bramy. Lekko
zakłopotana wydukałam:
-Może to dziwnie zabrzmi, ale wyobrażam sobie jak moje serce otoczone
jest murem, a brama która miała je ochraniać przed uczuciami została
przerwana. Jednak jej pozostałości dalej ochraniają moje serce i
podpowiadają że powinnam trochę zwolnić. –Basiorowi chyba się te słowa
nie podobają dlatego dodałam pogodniej:
-Ale nie myśl sobie, że wcześniejszy pocałunek nie był przyjemny-Byliśmy
tak zajęci sobą iż nie dostrzegliśmy, że burza szalejąca na zewnątrz
ucichła. Było to tak nagłe zjawisko jakby to jakiś czar był
odpowiedzialny za uspokojenie się niespokojnego żywiołu. Przez krótką
sekundę pojawiła się w mojej głowie dość szalona myśl, a mianowicie ,,to
sprawka Yajirushi, która tą burzą zamierzała nas zbliżyć do siebie”
Mogło to brzmieć śmiesznie, jednak w tym świecie przepełnionym magią
wszystko było możliwe. Uśmiechnęłam się do basiora i wstałam, po czym
podeszłam do wyjścia z jaskini. Oślepiła mnie biel śniegu skrzącego się w
promieniach wschodzące słońca, przez czas spędzony w półmroku jaskini
moje oczy nie były przyzwyczajone do tak jaskrawego światła.
Przymrużyłam oczy rozglądając się dookoła. Na zewnątrz wszystko zostało
przykryte grubą warstwą śniegu, wyglądało to jakbym znajdowała się na
jakiejś lodowej planecie oddalonej od ciepła słońca jakieś kilka lat
świetlnych. Wzięłam głęboki wdech wypełniając płuca chłodnym powietrzem,
po chwili z mojego pyszczka wydobył się gęsty obłok pary, tak gęsty, że
można by go kroić nożem. Było strasznie zimno, nawet bez wiatru, co
strasznie zniechęcało do wyjścia z ciepła panującego w jaskini. Jednym z
głównych powodów przez które nie chciałam jeszcze odejść było to że
wtedy Grima nie było by przy mnie i znów zdana bym była na samotność i
pustkę. Wróciłam lekko zmarznięta z powrotem do wnętrza jaskini
oznajmiając zaciekawionemu basiorowi:
-Burza się uspokoiła-Usiadłam obok niego rozglądając się po jego
jaskini, może było to trochę niegrzeczne z mojej strony, ale nie mogłam
się powstrzymać dlatego dalej kontynuowałam ten bezczelny proceder.
(Grimuś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz