Uśmiech rozlał mi się po całej twarzy.
- Czyli jednak.-Przystanąłem.- Dobra, trzeba tylko jeszcze załatwić formalności.
- Formalności?
- Alfa musi musi cię zobaczyć, ale możesz mi wierzyć, to potrwa tylko
chwilę.- Zacząłem się rozglądać. - Tyle że...trzeba by najpierw ją
znaleźć.
Ashita przechadzała się po całej watasze, pilnując dosłownie
wszystkiego, więc trudno z góry określić gdzie się teraz znajduje. Ale
czekaj...mamy świt, nieprawdaż? Może jest szansa że jeszcze nie wyszła z
własnej jaskini.
- Chyba wiem gdzie możemy ją znaleźć...- Ruszyłem żwawym krokiem w
stronę gęstwin. Nadeshiko spojrzała na mnie przechylając łeb, stanęła w
bezruchu, po chwili w końcu ruszyła w moje ślady.
Szliśmy gęsiego po wąskiej,leśnej ścieżce, oddaleni od siebie o jakieś
dwa metry. Wadera patrzyła w górę, na korony drzew skąd usłyszeć można
było śpiew ptaków i od czasu do czasu zauważyć jakąś wiewiórkę. Ja
skupiłem się bardziej na tym, żeby się nie zgubić. Nasz las to
największa zagadka tych okolic. Jest tak bardzo przesączony magią, że
czasami pojedyncze drzewa, kamienie, a nawet całe zagajniki mogły
zmieniać swoje położenie. Już dawno darowałem sobie zaznaczanie strzałek
na korze czy szukanie punktów orientacyjnych. Za każdym razem były w
innym miejscu.
Trzeba było się kierować słońcem, którego pod dostatkiem przebijało się
między zielonymi liśćmi. A że był wschód, było jeszcze łatwiej.
Dotarliśmy do ogromnego osuwiska, który dzielił naszą małą, polną
ścieżkę na pół. Takie mocne pół, gdyż drugi koniec dróżki pojawiał się
dopiero czterdzieści metrów pod nami. Trzeba sobie jakoś poradzić...
- Nie umiesz latać...co nie? - Zapytałem ją niepewnie. Bez skrzydeł
będzie trochę ciężej, niż myślałem. Tym bardziej że te wszystkie skały
wystające z rynny osuwiska nie są najlepszymi schodkami. Wszystko może
runąć w dół pod dosłownie każdym naciskiem.
(Nadeshiko?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz