Zrobiłam krok w tył, czując się nieswojo, po czym westchnęłam. Gdybym
odpowiedziała od razu wyszło by z tego zwykła plątanina słów w stylu
“Ja...ech..chciałam..przykro mi.”, a takowej wolałam uniknąć. Sama
musiałam najpierw na zimno przeanalizować sytuację, by odpowiedzieć, tym
bardziej, że trzeba było to zrobić dość szybko, nim ochota by wydukać
poniższy tekst i spuścić wzrok mnie pochłonie. W końcu odezwałam się,
utrzymując prawie, że stoicki ton głosu.
-Nie miałam zamiaru się z nią bawić, a nieokiełznanych tancerzy tylko
przybywało, nie mieliśmy szans.-Chciałam kontynuować, jednak Lelou
przerwał mi.
-Więc nie przyszło Ci do głowy, aby rozpruć jej gardło? Lepiej rzucić
się z nią w przepaść?-Zahamowałam kolejne westchnięcie, przez moment
żałując, że basior zdążył. Wiedziałam, że ma mi to za złe i szczerze
powiedziawszy trochę mnie to przytłaczało. Podobne uczucie czasem
towarzyszyło mi za szczeniaka, kiedy zdenerwowałam mamę. Był to taki
nagły przypływ poczucia winy, połączony z rozkoszą dopięcia swego.
Zabawne odczucie.
-Masz rację, to byłoby mądrzejsze, ale w ciągu kilku sekund nie da się
wymyślić spójnego planu. Poza tym, nie było dużej szansy, że ucierpię.
Myria..
~Kyria-Usłyszałam Molly, która dopiero teraz zdołała odkryć, że nadal
żyjemy. Jej głos był pełny osłupienia. Heh, czuję, że kiedy jej
przejdzie usłyszę od niej zupełnie to samo, co od basiora.
-Pfu, Kyria-Poprawiłam się-zamortyzowałaby upadek, patrząc na to, że nie za bardzo jej się śpieszyło do puszczenia mnie.
-A jeśli to by nie wystarczyło?-Wilk nie dawał za wygraną. Przewróciłam oczami zirytowana.
-Najprawdopodobniej złamałabym sobie łapę, może kilka, to babsko miało
dość masywne ciało.-Powiedziałam. Basior milczał przez dłuższy moment,
po czym pokręcił głową. Byłam pewna, że wcale go to nie
przekonywało.-Słuchaj, przepraszam, wiem, że to było głupie.
-Skoro wiesz, to dlaczego to zrobiłaś?-Zapytał, lekko zdziwiony moimi słowami. Wracamy do punktu wyjścia, co?
-Powiedziałeś mi, abym uciekała, jeśli sprawy wyrwą się spod
kontroli.-Przytoczyłam, nadal utrzymując stoicki ton głosu, chociaż już z
trudem.-Nie chciałam uciekać, a gdybyśmy dali tej wariatce się jeszcze
trochę pobawić ze swoimi służącymi, oboje byśmy tam zginęli. Ja wiem,
może mam nadęte ego i muszę zawsze robić wszystko po swojemu?-Wzruszyłam
ramionami-W każdym razie przykro mi, jeśli Cię przestraszyłam. Spadałam
z większej wysokości.-Przed oczami przeleciało mi orle gniazdo, jeszcze
nim się do niego dostałam. W sumie, nigdy się nie zastanawiałam, czy
śnieg zamortyzował upadek, czy jednak ptasi ojciec złapał mnie podobnie,
jak Lelou kilka sekund temu. Nawet jeśli, tamten miał powód, aby mnie
łapać, ocaliłam jego dziecko. Towarzysz musiał jednak zadziałać
impulsywnie. Spuściłam głowę, mimo, że kazałam sobie tego nie robić, po
czym dodałam.-Dziękuję.-Sama zdziwiłam siè, gdy to słowo wyszło z mojego
pyszczka. Dość rzadko okazywałam wdzięczność.
<Lelou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz