środa, 17 sierpnia 2016

Od Ashity do Steva

Rozmowa z Burzołowcą była dość...dziwna, mimo że konwersowało nam się miło, chociaż w niecodzienny sposób. Przysiadłam na jego ogromnym pysku, mając trudne do wytłumaczenia wrażenie, że dzięki temu wytworzyła się między nami jakaś więź, jakby z jego głowy wypływały myśli, przechodząc od moich łap przez całe ciało, aż do mózgu, dzięki czemu słowa stwora odbijały się echem bezpośrednio w mym umyśle. Jego głos był donośny, ale zarazem łagodny, słowa wymawiał powoli, zważając na każdą literkę. Miałam wrażenie, iż zatapiam się w jego myślach, do których dał mi dostęp: całe wieki doświadczeń, zgromadzone w wielkim umyśle, wspomnienia płynące powoli i kolejne zdania naszych rozmów - wszystko to powinno całkowicie przytłoczyć każdego, ale dodawało otuchy, otulało jak ciepłą pierzyną. Imię Burzołowcy było pierwszą rzeczą, jaką mi wyjawił - "Azgor", co w dawnym języku miało oznaczać "Obrońca", stało się to też adekwatne do jego roli rycerza Suny.
Miałam też okazję do zobaczenia, iż ta z pozoru powolna masa, w razie potrzeby, może się poruszać dosłownie z prędkością światła. Kiedy tylko Steve wpadł do wody, nasz przewodnik bez wahania wykonał ostry zwrot, nurkując w dół. Ja ledwo zdążyłam otworzyć pyszczek, mając w planach głośny krzyk, już-już mając przed oczami wizję, jak ogromne cielsko Burzołowcy sprawia, że cała woda występuje z koryta, rozlewając się po bokach, a sam łeb Azgora ryje w ziemi, a razem z nim, cała moja osoba, pogrzebana kilkanaście metrów pod mułem, w którym nie będzie już ani kropli cieczy, tylko wijące się w poszukiwaniu życiodajnej rzeki rybki...
Jednak, o dziwo, tuż przed przejrzystą taflą, wyhamowaliśmy w taki sposób, iż smocze chrapy tylko lekko zakłóciły dotąd gładką powierzchnię. Azgor zdawał się przez chwilę dokładnie studiować widok, a w następnej chwili kłapnął szczęką z oszałamiającą szybkością po czy, jak gdyby nigdy nic, ponownie wzniósł się w górę.
"Mam twojego przyjaciela" oznajmił tylko, chociaż tym razem, jego myśli były nieco bardziej ożywione, najwyraźniej ucieszył się perspektywą posiłku. Nie tracąc ani chwili dłużej, ostrożnie zaczęłam iść po pokrytym łuskami łbie, ostrożnie pochylając łeb, kiedy stanęłam na wielkim nosie. Chwilkę obserwowałam paszczę, wypełnioną mnóstwem rybek, zanim nie dostrzegłam białego basiora. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nazywa się Azgor- oznajmiłam z entuzjazmem, wskazując na stwora.- To jak, wychodzisz czy jednak chcesz nakarmić naszego kochanego przewodnika?
Wilk rzucił mi rozbawione spojrzenie, chociaż nie ruszał się jeszcze przez jakąś minutę. W sumie, nic dziwnego, zapewne był oszołomiony, dopiero co wpadł do wody i zaraz został też wyłowiony przez wielkiego, białego Burzołowcę, nie ma co narzekać na brak wrażeń. Zaraz jednak się podniósł i zaczął iść, ślizgając się na rybich zwłokach i co niektórych żywych sztukach, które rozpaczliwie uderzały o biały jęzor ich konsumenta.
- Dasz radę wyjść?- zapytałam, odsuwając się. Steve stanął na dwóch tylnych łapach, przednimi chwytając się jednej ze szpar między łuskami, po czym jakoś wspiął się na górę, dumnie stając tuż przede mną. Szeroko wyszczerzyłam kły, po czym zaczęłam iść z powrotem do tyłu. Ogromne, jasne oczy Azgora patrzyły na nas z wyraźną ulgą. Zwierzę zamknęło paszczę, najwyraźniej przeżuwając zdobyty pokarm, a ja ruszyłam na dawne miejsce, ciągnąc za sobą basiora. Zamknęłam oczy, czując na pyszczku chłodne podmuchy wiatru, mierzwiące moją sierść.
- Dziękuję. I smacznego- rzuciłam do Azgora. Stwór przekazał mojemu przyjacielowi te same informacje o sobie, co mi i przez chwilę lecieliśmy w milczeniu.
- Dlaczego jesteś wierny Sunie?- zapytałam w końcu.- Jestem pewna, że każdy świat z chęcią przyjąłby twój gatunek, a ty tak uparcie chcesz ją bronić. Masz jakiś szczególny powód?
"Zadajesz pytania, na które znasz odpowiedź"- odparł sennie- "Ona jest moim Stworzycielem, moją Panią i Królową, Matką. Przygarnęła mnie, kiedy cały mój gatunek niemal wymarł podczas wojen w innych światach, ja jestem jednym z ostatnich. Zawdzięczam jej wszystko, a ten świat ma wszystko, co do szczęścia potrzebne, a może i znacznie więcej. Jest doskonały."
Pokiwałam łbem, lekko się uśmiechając, po czym trąciłam lekko Steva.
- A ty co taki milczący?- rzuciłam wesoło.- Nie chcesz się też o coś zapytać? To być może jedyna taka okazja do rozmowy z Burzołowcą!
"Nie wiem, jak mam potraktować to stwierdzenie, bo optymistycznie nie zabrzmiało..."
- Wybacz- przeprosiłam, śmiejąc się.- Nie to miałam na myśli. Po prostu uważam, że istnieje małe prawdopodobieństwo ponownego trafienia do tego świata, więc...
Spojrzałam ponownie na basiora, nadal milczącego.
- Naprawdę nie masz nic do powiedzenia?- drążyłam.- Daj spokój, zaczynam czuć się jak jakaś gaduła!
Burzołowca skwitował to głośnym westchnięciem, po czym dodał, iż za kilkanaście minut będziemy na miejscu.

< Steve? Wybacz, że jakieś takie nijakie, wena postanowiła zrobić sobie wakacje >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT