sobota, 6 sierpnia 2016

Od Karo c.d. Lelou

Prychnęłam, słysząc słowa basiora, jednocześnie ani na moment nie spuściłam wzroku z tej, eee..Pryii? Tak, chyba tak miała na imię.
~Kyrii, Karo.-Podpowiedziała cicho Molly. Jej głos zdawał się drżeć. Nie wierzę, przestraszyła się tej nędznej karykatury porcelanowej lalki?!
~To nieistotne!-Warknęłam, lekko sflustrowana. “Zwiewaj jak najprędzej, jasne?” Za kogo on mnie brał?! Nie byłam już małym szczenięciem, na które trzeba było uważać na każdym kroku nawet, jeśli nie byłam jakoś świetnie zbudowana. A tymi słowami towarzysz jedynie sprowokował mnie do pokazania, że nie mam zamiaru zwiewać z podkulonym ogonem. Mocno przejechałam pazurami po parkiecie, wywołując przy tym kaleczące w uszy zgrzytanie. Obca skrzywiła się jeszcze bardziej, niż wcześniej,
-Wynoście się stąd!-Syknęła ze złością.-Jeszcze trochę i sama was wyprowadzę!-Zagroziła. Zaśmiałam się, słysząc to.
-Ja śnię, czy próbujesz nas zastraszyć?-Zapytałam z szerokim uśmieszkiem.-No dalej, wyprowadź nas stąd, czuję, że mi się to spodoba!-Nasza rozmówczyni zdawała się ponownie przybierać swoją mroczniejszą formę.
-Zobaczymy, czy będziesz tak chichotać jak już z tobą skończę!-Wycedziła. Miałam wrażenie, że cała porcelanowa skóra Kiry spływa na podłoże, tworząc wokół niej kałużę przypominającą stop metalu.
~Kyrii. Ona ma na imię Kyria.-Moja towarzyszka nadal usilnie trzymała przy swoim, jak by to był najistotniejszy element całej tej sytuacji. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, domyśliłam się jednak, że był to dla niej punkt zaczepienia. Przez to mogła chociaż na moment nie myśleć o tym, jaką aurę rozsiewała ta kobieta.
~Jak dla mnie może się nawet nazywać Barbie..-Mruknęłam na tę uwagę.
~To się w ogóle nie łączy!-Zauważyła Molly. Miałam już wycedzić, że się nie zna, jednak stwierdziłam iż to nie jest dobry moment na wyłączanie się z sytuacji.
-To może chociaż zaczniesz to “kończenie”, starucho?-Lelou chyba bardzo przypasowało nazywanie jej staruchą. Cóż, trzeba przyznać, że mogła mieć ze trzy sefki na karku.-Bo jak na razie to tylko ględzisz i ględzisz, nie robiąc nic poza tym.-Odpowiedź kobiety była prosta i wymowna, a w czyn miała przemienić się błyskawicznie.
-Zabić! Chcę dostać futro z tych szczurów!-Wszystkie cienie jednocześnie ruszyły w naszym kierunku a mnie zaczęło zastanawiać, jaki sens miało nazwanie nas szczurami. Takowe słowo lepiej by już brzmiało z ust doktora krew i flaki, do Barbie jednak nie pasowało w ogóle.
~Skup się!-Jęknęła Molly. Skinęłam sztywno głową, a wokół mojej sylwetki zjawiło się trzynaście ostrych jak zęby rekina kawałków lustra.
-Zajmij się tymi z twojej strony.-Powiedzieliśmy niemal równocześnie z Lelou. W następnej sekundzie oddawałam się już czemuś, co dawało mi jeszcze większą przyjemność od tańca.
Achh, walka..
Można powiedzieć, że atakowałam trzy osoby na raz. Kawałkami lustra rozcinałam szarżującą na mnie kobietę, vectorem ukręcałam kark dostojnie odzianemu mężczyźnie z lewej tym samym również skacząc z pazurami na pana po prawej. Może i cienie miały mało punktów życia (na co wskazywał fakt, że można było je zniszczyć jednym uderzeniem), jednak nie zmieniało to faktów że ciągle przychodzili coraz to nowsi goście całej tej morderczej potańcówki raptem z czasów Wiktoriańskich,
-Widzicie?-Dało się usłyszeć złowieszczy głos głównej antagonistki całego boju, roznoszący się po całej sali.-Nie powinniście w ogóle tutaj wchodzić! Teraz zniszczę was i całą tą “watahę”, o której mówiliście.-Położyła ogromny nacisk na słowo “wataha”, jak gdyby śmiała sie z nas. Co za zuchwałe babsko! Nie dość, że chowa się za swoimi marnymi podwładnymi, to jeszcze próbuje nas zastraszyć? O nie, nie, moja droga, zaraz poznasz strach..
Płynnym obrotem strzepnęłam vectorami wszystkie otaczające mnie cienie, na co te uderzyły w kolejne, niczym klocki domino eliminując jeden drugiego. Takowe domino dosięgnęło jednak za ledwie trzech rzędów. Obróciłam się, patrząc na Lelou. Zamiast pyska miał dziób, jego łapy natomiast przemieniły się w szpony, porastały go też pióra. Wbił się w jednego z wrogów, a następnie zwinnie wyrwał dziób z jego upadającego ciała, by rzucić się na kolejnego. Świetnie sobie radził, ale wrogów tylko przybywało i przybywało. Trzeba było to zakończyć, nim się zmęczymy. Kolejnym kręgiem przebiłam się przez kilka rzędów cieni, tym razem masakrując je ogonem niczym biczem. Cały czas szukałam naszej słodkiej porcelanowej wariatki. W końcu dojrzałam ją, dumnie stojącą przy schodach ze zwycięską miną.
Jej niedoczekanie!
-Wytrzymaj jeszcze chwilę, zaraz będzie po problemie!-Krzyknęłam do Lelou, przygotowując go tym samym na to, co miało się wydarzyć w przeciągu następnych kilku sekund.
-Chyba nie zrobisz nic głupiego?-Basior akurat przygniatał szponami cienistą kobietę. “Nie, zrobię coś głupszego!” pomyślałam, rozpływając się w powietrzu. Z tejże formy ruszyłam w stronę niczego nie spodziewającej się białogłowej (heh, w sumie, to czarnogłowej!), by następnie zmaterializować się w mocarnym skoku, niczym pies cieszący się na widok właściciela i wręcz chcący przygnieść go swoją miłością.
W tym wypadku funkcjonował jednak ten jeden krok pomiędzy miłością, a nienawiścia. Zgadnijcie, które z tych uczuć musiała odczuwać każda z nas.
Bingo!
Runęłyśmy w dół, przez jedną z barierek, kobieta korzystając z okazji zacisnęła ręce na mojej szyi, Ja wbijałam pazury w jej klatkę piersiową, próbując ponownie przywołać kawałki luster. Tupot kroków nad nami mógł sugerować, że niektore z cieni popędziły w kierunku upadającej władczyni. Myślałam, że jest tu niżej, jednak lot zdawał się wydłużać. Nim obie uderzyłyśmy w ziemię pomyślałam, że jeśli nawet przeżyję następne dziesięc sekund, a potem ta dziaduwa nie zrobi sobie ze mnie dywanika pod kominek, to Lelou mnie zabije. Chyba nie o taką ucieczkę mu chodziło.
Oby tylko stara franca rozbiła sobie głowę na jakimś kamieniu!
<Lelou? Jak tam u góry, poznikało ich trochu? xd Spoko, moja też ostatnio nie za dobrze się miewa, co widać wyżej,>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT