piątek, 19 sierpnia 2016

Od Lelou do Karo

- No...nie wiem- zastanawiała się Karo.- Pewnie porządne wyrko. A ty?
Spojrzałem w ślepia wadery, pochylając łeb, aby móc dokładniej spojrzeć w jej oczy. Nie mogłem pohamować głośnego westchnienia, które wyrażało zarówno bezbrzeżne zdziwienie, jak i zmęczenie.
- Gwiazd- powiedziałem.- Jest noc spadających gwiazd, możesz poprosić, o co tylko pragniesz, a ty chcesz jakiegoś wyrka?!
- Sam mówiłeś, ''o co chcę''- odparła z satysfakcją.- W tym momencie, najbardziej marzy mi się właśnie wygodne posłanie, to chyba nic złego, nie?
Pokręciłem łbem z rezygnacją. I weź ty tu zrozum logikę samic! Większość bredzi o jakichś strojach, miłości czy wegetarianizmie, a teraz jeszcze wyrko...
Nagle przypomniałem sobie poprzednie pytanie towarzyszki. Wziąłem kolejny wdech, patrząc w nocne niebo. Kolejna srebrna smuga przecięła granatowy płaszcz, znikając na zawsze i niosąc ze sobą życzenia tysięcy istot. Może to właśnie dlatego tak prędko usuwają się z nieba, obciążone życzeniami tylu stworzeń, zostają bezlitośnie oderwane, aby już na zawsze rozpłynąć się gdzieś daleko, poza naszym polem widzenia?
- Mam dużo marzeń- wyznałem.- I niemal każdą gwiazdę proszę o coś innego. To zawsze daje mi poczucie, że nie jestem sam, mogę dzięki temu ciężej pracować, aby dopiąć celu. Ale teraz- na chwilę zamilkłem, wdychając czyste, chłodne powietrze o zapachu deszczu. Być może jutro czeka nas ulewa- to o to wyrko dla ciebie poprosiłem...
- Dziękuję- zażartowała.- Nie spodziewałam się.
- Od wcześniejszej zażyczyłem sobie natomiast, żeby Nami zaczęła jeść mięso- wyliczałem.- Ogółem, siostra zawsze mówiła, że nie powinienem żądać tyle od gwiazd, bo się jeszcze na mnie obrażą.
- Byłam pewna, że poprosisz o bezpieczeństwo dla twojej siostry.
Uśmiechnąłem się szeroko. Kiedy obserwowałem swoją pierwszą noc spadających gwiazd, rzeczywiście o tym myślałem, jednak coś zawsze mnie powstrzymywało.
- Nie ufam gwiazdom na tyle, żeby powierzyć im bezpieczeństwo Nami- odparłem z rozbawieniem.- To coś, co muszę jej zapewnić osobiście, bez żadnej pomocy. Jako jej brat i obrońca, przysiągłem na własną krew, że póki będę się nią opiekował, nie dopuszczę, żeby stała się jej krzywda i słowa zamierzam dotrzymać. No, zaraz naprawdę zaśniemy. Wracamy już, co ty na to?
Karo pokiwała łbem, udzielając mi milczącej zgody. Przyłożyłem skrzydła do ciała, opadając na ziemię w zawrotnym tempie, krzycząc przy tym coś na kształt "JUHUUU!". Wyhamowałem, kiedy już niemal dotykaliśmy nosami ziemi. Powróciłem do równoległej pozycji względem ziemi, wróciłem do wilczej formy i stanąłem naprzeciwko Karo.
- Dzięki za dzisiaj- powiedziałem z szerokim uśmiechem.- Koniecznie trzeba to kiedyś powtórzyć. Trafisz sama?
- Myślę, że sobie poradzę- na chwilę zapanowała cisza, a pyszczek wadery znowu przybrał ten dziwny, nieodgadniony wyraz. Miałem wrażenie, jakby z kimś wtedy rozmawiała albo całkowicie odlatywała, chociaż wolałem nie pytać.- Dobranoc.
Skinąłem lekko łbem, również pozdrawiając samicę. Odczekałem kilka chwil, aż sama się nie odwróci i zacznie iść, sam zaś zacząłem wracać, kiedy bezpiecznie przekroczyła próg groty. Szedłem powoli, stawiając łapy na wilgotnej trawie, czując chłodne powiewy wiatru. Bezszelestnie wszedłem do domu, gdzie już spała Nami. Odetchnąłem z niejaką ulgą, podchodząc do leżącej siostry. Słaby, księżycowy blask, rzucał mleczną poświatę na jej pyszczek. Bezpieczna. Zwróciłem się w stronę ściany i zwinąłem w kłębek, zwracając łeb w taki sposób, abym w każdej chwili mógł zobaczyć, co dzieje się z Nami. Przymknąłem leniwie powieki, przygotowując się do wędrówki w krainę snów, kiedy nagle ciszę nocy przeciął skowyt. Zerwałem się na równe łapy, wybiegając z jaskini...

< Karo? Wybacz, że takie trochę dziwne zakończenie, wena odmówiła zawarcia rozejmu >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT