Na pomysł z hamakiem w życiu bym nie wpadła. Chyba nawet już wiedziałam
co Steve miał zamiar zrobić. Mogło się udać. Byleby tylko nie spaść.
- Szkoda czasu - stwierdziłam i zaczęłam szukać jakiś odpowiednich gałęzi. Steve poszedł w drugą stronę.
Okazało się to trudniejsze niż myślałam. Jedne gałązki były za krótkie,
inne zbyt cienkie, a inne znowu były za grube. Juz miałam się poddać,
kiedy usłyszałam, że wilk mnie woła. Wróciłam więc na miejsce i
zobaczyłam, że trzyma takie idealne. Skąd on to wytrzasnął?! Czyżby
talent małego odkrywcy?
- O znalazłeś - stwierdziłam standardowo powstrzymując emocje - Teraz tylko...
Podeszłam i użyłam moich pasm, aby obwiązać konary. Wszystko było gotowe.
- Gotowa? - zapytał Steve, gdy już znalazłam się w cudacznym pojeździe
- Nigdy nie będę - stwierdziłam - Miejmy to za sobą
Basior rozłożył swoje ogromne skrzydła i nim się zorientowałam byliśmy
już w powietrzu. Normalnie nie mam lęku wysokości, ale od samej
szybkości wznoszenia lekko zakręciło mi się w głowie.
- Nie jestem za ciężka? - krzyknęłam do Steve'a próbując zająć czymś myśli
<<Steve?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz