Lekko zdziwił mnie sposób, w jaki basior opowiadał o swojej siostrze, z
drugiej jednak strony, było to na swój sposób urocze. Oczywiście, w
pewnych granicach, w innych zaś lekko odpychające. Chodzi mi o to, że
sama w życiu nie umiałabym z podobną czułością kogo kolwiek opisać, a
jedna, średniej długości wypowiedź basiora wystarczyła mi, aby
stwierdzić, że bardzo kocha swoją siostrę. Ba! Wystarczyłoby mi pół
wypowiedzi, ot co. Mimo tego, nie mogłam się zgodzić ze stwierdzeniem,
że wadery były kruche niczym szkło, z prostego powodu: Gdybyśmy
faktycznie były tak delikatne każda wataha składałaby się z praktycznie
samych basiorów, jeśli faktycznie powiedzieć, że rzucamy się bez
pomyślunku. Znaczy..hmm..nie mogę powiedzieć, że tego nie robię, ale nie
jest to zdecydowanie cecha wyłącznie wader. W końcu jesteśmy
drapieżnikami, prawda? Doskonale rozumiałam, że Lelou martwił się iż
ktoś mógłby wykorzystać Nami, ale gdy to powiedział zabrzmiało zbyt
przesadnie. W końcu nikt nie rzuca się od razu w czyjeś ramiona,
istnieją granice wyznaczane przez zaufanie, które powoli się zacierają.
No, ale w sumie to nie mój interes. Chrząkniecie basiora wyrwało mnie z
rozmyśleń, których nawet nie byłam w stanie wypowiedzieć na głos, gdyż
zaraz po wydaniu owego dźwięku odezwał się.
-Wybacz, trochę się rozgadałem, a pewnie jesteś zmęczona, to był ciężki
dzień. Jeśli chcesz, możemy zrobić postój, w pobliżu raczej nie ma
żadnych potworów, przynajmniej na razie.-Westchnęłam lekko, przyglądając
mu się w mroku, po czym stanowczo oznajmiłam.
-Przeżyję.-Basior jednak przysiadł w miejscu, jakbym powiedziała zupełnie coś innego.-Co?
-Sama mówiłaś, że jesteś śpiąca, myślę więc, że taka przerwa by się
przydała.-Przewróciłam oczami, nadal patrząc na ciemną sylwetkę basiora,
otoczoną ponadto mrokiem nocy, wspomaganym przez cienie drzew tego
martwego miejsca. Meh, to zupełnie jak ta historia o czerwonej wiosce, z
czerwoną ulicą, z czerwonym domkiem, wyposażonym w czerwone meble, w
którym mieszkał czerwony człowiek, jego czerwona żona, czerwone dzieci
oraz czerwony pies, tyle, że w wersji czarnej, w której czerwień może
stanowić jedynie krew przelaną w tym głuchym na wrzaski miejscu. Nie
wiedzieć czemu taki klimat mi się podobał, naprawdę. Wydawał się być
tajemniczą odbitką koszmarów, jakie pojawiały się za szczeniaka, zarazem
jednak przyciągał swoim mrokiem. Piękny, ale i niebezpieczny, jak wiele
małych, uroczych zwierzątek.
-Taka przerwa tylko sprawi, że stracimy na moment czujność, poza tym
możemy stać się bardziej senni..-Mruknęłam w odpowiedzi, przeciągając
się. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale postój jedynie spowalnia moją
pracę. Wolę na raz iść do celu, aby do niego dotrzeć jak najszybciej i w
tym wypadku wyłożyć się wygodnie w jaskini. Z drugiej strony bardzo
przyjemnie podróżowało mi się wraz z Lelou,a przez bardzo przyjemnie mam
na myśli to, że basiora jeszcze nie zraziło moje zachowanie, to po a, a
po b, że był po prostu dobrym kompanem podróży, z którym dało się
normalnie porozmawiać.
-Masz moją gwarancję, że obudzę Cię jak tylko usłyszę, że
chrapiesz.-Basior zaśmiał się krótko. Widać było, że nie zdążył poznać
części mojej natury, za którą odpowiadał żywioł, czyli tej kociej, a jak
wiadomo, koty kochaaają spać.
-Ach, tak?-Rzuciłam lekceważąca, przechylając przy tym głowę.-W takim
wypadku życzę Ci powodzenia w starciu z moim stalowym
snem.-Zadeklarowałam, upierając się przy swoim.
-Jeszcze zobaczymy.-Uśmiechnął się, klepiąc ogonem miejsce obok siebie.-Chodź i nie marudź!
-Ale mamooo, Ja nie chcę!-Powiedziałam, przybierając kapryśny ton głosu w
pewnego rodzaju parodii. Naprawdę nie widziało mi się rozkładanie się
na środku lasu.
<Lelou? Przepraszam, że takie nijakie D;>"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz