Prychnęłam, dumnie unosząc głowę. Wcale nie uważałam się za jakąś
szczególnie mądrą, chociaż, szczerze powiedziawszy ciężki byłoby mi
wymyślić jakąkolwiek inną zaletę, jaką mogłabym posiadać.
-Bo widzisz, kochana siostrzyczko, ja na swoją obronę mam
błyskotliwość-skinęłam głową na pręgi, oświetlające moje futro-a Ty
zaledwie stertę różowych kudłów.-Ciało mojej siostry niemal natychmiast
się rozpaliło.
-Twoje liche światełko jest niczym w porównaniu z moim!-Uśmiechnęłam się
pod nosem, widząc jej zaciekły wyraz pyszczka. Urocza, niewielka
rozmiarem, zdenerwowana wadera, najeżona niczym płonący pudel. Słodki
obraz.
-Mała, zgaś swój temperament, bo jeszcze kogoś poparzysz.-Odparłam z
szyderczym uśmiechem. Mortem prychnęła na te słowa. Nie znosiła być
nazywaną w ten sposób, a ja lubiłam to perfidnie wykorzystywać. W sumie,
póki jaskinia nadal stała, mogłam się z nią trochę posprzeczać, no nie?
Kamień nie był w końcu materiałem palnym.
-Jestem ciekawa, co odbiło naszym rodzicom, skoro adoptowali taką
przeklętą zołzę!-Syknęła, ugaszając swoje promienie i próbując zabić
mnie wzrokiem. Gdyby to był pierwszy raz.
-Ładną masz samoocenę.-Zaśmiałam się, po czym wyłożyłam wygodnie,
wpierając głowę na jej tułowiu.-To jak, moja adoptowana siostrzyczko,
udowodnisz mi swoją autentyczność?-Futro Morti było jeszcze trochę
ciepłe, co nie do końca tworzyło miły współczynnik z panującym wokół
gorącem. Gdyby wlazła do niego jakaś mysz, pchła czy inny szkodnik,
zapewne zabiłaby ją panująca tam temperatura. Mi jednak w ogóle ona
niemprzeszkadzała, patrząc na świadomość, że mimo licznych gróźb siostra
nie spróbowałaby zabrać mi życia. Znaczy się, tak myślę. Wtuliłam lekko
łebek w ową mieszanine ciepła, spalenizny i materiału na różowy dywanik
do dziewczęcego pokoiku i ziewnęłam leniwie. Żyć mi się odechciewa, gdy
widzę to chole.rne słońce.
~Przecież go nie widzisz!-Skomentowała Molly, najwidoczniej rownież
zdegustowana dobijającym ukropem. Istniała też druga opcja, bardziej
możliwa: ta wyimaginowana istotka po prostu kochała łapać mnie za
słówka.
~Ale wiem, że tam jest.-Jęknęłam w duchu, obserwując sufit i wymachując
łapami, jakbym po nim chodziła. Moja siostra spróbowała mnie zepchnąć,
co spełzło na niczym.
-A może to Ty, wariatko, pokażesz mi, że nie wzięli Cię z pomocy dla
obłąkanych?-Zapytała zirytowanym tonem głosu. Spojrzałam na nià, nie
przestając wymachiwać łapkami w wymaginowanym marszu.
-A to dlaczego?-Mruknęłam leniwie, powstrzymując kolejne ziewnięcie.-Pierwsza zarządałam.
<Mortisz, moja ADOPTOWANA siostrzyczko? :*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz