-Myślę, że sobie poradzę.-Powiedziałam, patrząc na basiora. Już i tak
wystarczająco dużo się ze mną męczył, a byłam zdania, że bez problemu
trafię do domu, poza tym byłam pewna, że chciał szybko wrócić do
siostry. Ja natomiast chciałam szybko położyć się przed jaskinią,
torując swoim cielskiem wejście do niej, jak to czasem mi się zdarzało.
~Chciałabyś. Bez problemu da się przez ciebie przejść.-Zauważyła Moll.
~Nie powiedziałam, że bym chciała.-Mruknęłam w odpowiedzi.
~Ale pomyślałaś!-Uparła się. Miałam ochotę wymownie przywrócić oczami.
Zamiast tego jednak przesłałam prostą, krótką wiadomość do uszu tulpy.
~Nie.-Po czym zwróciłam się do basiora-Dobranoc.-Przez moment wydało mi
się, że ten niezwykle długi dzień minął w kilka sekund, niczym
poruszenie się liścia na lekkim wietrze, chociaż było to mało
prawdopodobne, jeśli nie wcale. Ale przecież tak właśnie działają
wspomnienia, minuty, chwile. Wydają się długie, a potem, nim się
obejrzymy uciekają. Basior miał rację, trzeba by to powtórzyć, choć
chyba ciężko będzie sprowokować kolej rzeczy, jaka się wydarzyła, do
powrotu.
~Zwariowałaś!-Krzyknęła piskliwie moja towarzyszka, co sprawiło, że mało się nie skrzywiłam.
~Hej, hej, spokojnie, nie musisz wszystkiego brać
dosłownie.-Powiedziałam, ruszając w swoją stronę, a kiedy mój pyszczek
raczej zniknął z jego pola widzenia wywróciłam oczami, kierując ten gest
w stronę Molly.
~Nie muszę, ale mogę, i chcę.-Odparła, przerywając tą dyskusję. Szłam
przed siebie, koncentrując swoje zmysły na podejrzanej ciszy tej nocy.
Nagle zdało mi się, że słyszę wołanie, a po chwili ciszy nadeszło
kolejne.
~Żartujesz sobie ze mnie?-Parsknęłam w kierunku towarzyszki. Bardzo
lubiła w dwojaki sposób psuć mi nerwów, a to udając, że jakaś kolejna
postać pojawiła się w mojej głowie, a to próbując mnie przestraszyć. Oba
te sposoby już dawno się jednak przereklamowały, bo tulpa zwykle w
różnych sytuacjach bała się bardziej ode mnie i to do kwadratu. Czasem
zastanawiało mnie, czy ktoś potrafi piszczeć głośniej od niej.
~Nie, skąd.-Odparła niewinnym głosikiem, na co ja prychnęłam, ruszając dalej w stronę jaskini i ignorując nawoływania.
~Przysięgam, że kiedyś zostanę kaskaderką i będę Cię straszyć dniami i
nocami, celowo prawie się z czymś zderzając..-Wysyczałam groźbę, na co
Moll zaśmiała się.
~Dobrze, dobrze, pogadamy, kiedy już zejdę na zawał a Ty będziesz
musiała sobie poszukać nowego sumienia.-Jej głosik wydawał mi się teraz
iście przesłodzony.
~Mówiłam Ci już, nie jesteś moim sumieniem!-Wywarczałam, coraz bardziej pragnąc się zdrzemnąć.
~Oj, wiem, wiem, schowaj pazurki..kici kici..-W tym momencie zapewne bym
ją zwyzywała, albo postanowiła ignorować, kiedy nagle moim ciałem
wstrząsnął nieoczekiwany ból w okolicach lewej przedniej łapy. Z mojego
gardła wydobył się skowyt, nim jeszcze pomyślałam, aby go powstrzymać,
dźwięk ten zbratał się z trzaskiem, jaki usłyszałam pod sobą.
Błyskawicznie domyśliłam się, że na mojej nodze zacisnęła się metalowa
szczęka, pułapka na leśne zwierzęta. Ale, co ona tutaj robiła?
~Przepraszam!-Jęknęła Molly~Rozproszyłam Cię i tego nie zauważyłaś..
~Tylko nie jęcz, to nie twoja wina, zresztą, zaraz będzie po
krzyku.-Spróbowałam rozpuścić się w powietrzu, moim ciałem wstrząsnęła
jednak fala bólu. Psia krew! Że niby nie mogę teraz użyć mocy?! Po
chwili w mroku ujrzałam parę szkarłatnych ślepi, świecących podobnie,
jak te moje, kiedy widziałam je w odbiciu jakiejś kałuży. Wyszczerzyłam
ze złością kły, gotowa na wszystko. Tyle szczęścia, że byłam sama, jeśli
cokolwiek się teraz wydarzy, nikt postronny nie ucierpi.
-Daruj sobie.-Usłyszałam charkot, cichy jednak niczym szept.-Za długo
czekałem, abyś teraz zniszczyła mnie przy pomocy nędznych sztuczek. A
teraz oddaj co moje!-Nie miałam pojęcia, o czym mroczna postać mówiła,
nie podobało mi się to jednak.
-Nie mam niczego, co należy do ciebie, ale jeśli zbliżysz się choć o
krok, to gwarantuję, że bez wahania odbiorę Ci życie.-Wysyczałam,
pochylając się. Każdy jednak najmniejszy ruch zdawał się boleć
niemiłosiernie, a i był bezowocny, bo i tak tkwiłam w miejscu. Super. Po
chwili usłyszałam śmiech obcego, który zrobił kilka kroków w moim
kierunku. Może i był to wilk, ale wcale takowego nie przypominał. Jego
budowa ciała przypominała szympansa, któremu ktoś dokleił w paincie
wilczy pysk, a potem uznał się za wielkiego artystę. Ciało postaci skute
było różnymi bliznami, a samo w sobie zdawało się czymś ociekać..co do?
-Jak zamierzasz to zrobić, maleńka? Jesteś unieruchomiona, a twoje moce
tutaj nie działają. Jeśli oddasz ją po dobroci nie zaboli, zrobię to
szybko.-Parsknęłam głośnym śmiechem, który spowodował grymas na twarzy
przeciwnika.
-Nie wiem, czego szukasz, ale po starciu ze mną znajdziesz co najwyżej
kilka nowych blizn.-Uśmiechnęłam się kpiącą, zastanawiając, czy to co
powiedziałam mnie nie zgubi. Chyba powinnam trzymać język za zębami, ale
szczerze powiedziawszy nie mogłam sobie oszczędzić komentarzy.-No dalej
obżartuchu, chodź i zabierz co twoje!-Zawołałam wręcz radośnie, bez
problemu jednak można było wykryć sarkazm w moich słowach.-Chyba się nie
boisz, co?-Uśmiechnęłam się słodko, próbując zabić go wzrokiem.
Niestety, nadal był żywy, a co więcej ruszył ze złością w moim kierunku.
Nie widząc innej opcji trzasnęłam go z całej siły ogonem, niczym
biczem, w nadziei, że złamię mu szczękę.
<Lelou? ja sama nie wiem, co tam powyżej się właśnie stało xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz