piątek, 19 sierpnia 2016

Od Karo c.d. Lelou

-Myślę, że sobie poradzę.-Powiedziałam, patrząc na basiora. Już i tak wystarczająco dużo się ze mną męczył, a byłam zdania, że bez problemu trafię do domu, poza tym byłam pewna, że chciał szybko wrócić do siostry. Ja natomiast chciałam szybko położyć się przed jaskinią, torując swoim cielskiem wejście do niej, jak to czasem mi się zdarzało.
~Chciałabyś. Bez problemu da się przez ciebie przejść.-Zauważyła Moll.
~Nie powiedziałam, że bym chciała.-Mruknęłam w odpowiedzi.
~Ale pomyślałaś!-Uparła się. Miałam ochotę wymownie przywrócić oczami. Zamiast tego jednak przesłałam prostą, krótką wiadomość do uszu tulpy.
~Nie.-Po czym zwróciłam się do basiora-Dobranoc.-Przez moment wydało mi się, że ten niezwykle długi dzień minął w kilka sekund, niczym poruszenie się liścia na lekkim wietrze, chociaż było to mało prawdopodobne, jeśli nie wcale. Ale przecież tak właśnie działają wspomnienia, minuty, chwile. Wydają się długie, a potem, nim się obejrzymy uciekają. Basior miał rację, trzeba by to powtórzyć, choć chyba ciężko będzie sprowokować kolej rzeczy, jaka się wydarzyła, do powrotu.
~Zwariowałaś!-Krzyknęła piskliwie moja towarzyszka, co sprawiło, że mało się nie skrzywiłam.
~Hej, hej, spokojnie, nie musisz wszystkiego brać dosłownie.-Powiedziałam, ruszając w swoją stronę, a kiedy mój pyszczek raczej zniknął z jego pola widzenia wywróciłam oczami, kierując ten gest w stronę Molly.
~Nie muszę, ale mogę, i chcę.-Odparła, przerywając tą dyskusję. Szłam przed siebie, koncentrując swoje zmysły na podejrzanej ciszy tej nocy. Nagle zdało mi się, że słyszę wołanie, a po chwili ciszy nadeszło kolejne.
~Żartujesz sobie ze mnie?-Parsknęłam w kierunku towarzyszki. Bardzo lubiła w dwojaki sposób psuć mi nerwów, a to udając, że jakaś kolejna postać pojawiła się w mojej głowie, a to próbując mnie przestraszyć. Oba te sposoby już dawno się jednak przereklamowały, bo tulpa zwykle w różnych sytuacjach bała się bardziej ode mnie i to do kwadratu. Czasem zastanawiało mnie, czy ktoś potrafi piszczeć głośniej od niej.
~Nie, skąd.-Odparła niewinnym głosikiem, na co ja prychnęłam, ruszając dalej w stronę jaskini i ignorując nawoływania.
~Przysięgam, że kiedyś zostanę kaskaderką i będę Cię straszyć dniami i nocami, celowo prawie się z czymś zderzając..-Wysyczałam groźbę, na co Moll zaśmiała się.
~Dobrze, dobrze, pogadamy, kiedy już zejdę na zawał a Ty będziesz musiała sobie poszukać nowego sumienia.-Jej głosik wydawał mi się teraz iście przesłodzony.
~Mówiłam Ci już, nie jesteś moim sumieniem!-Wywarczałam, coraz bardziej pragnąc się zdrzemnąć.
~Oj, wiem, wiem, schowaj pazurki..kici kici..-W tym momencie zapewne bym ją zwyzywała, albo postanowiła ignorować, kiedy nagle moim ciałem wstrząsnął nieoczekiwany ból w okolicach lewej przedniej łapy. Z mojego gardła wydobył się skowyt, nim jeszcze pomyślałam, aby go powstrzymać, dźwięk ten zbratał się z trzaskiem, jaki usłyszałam pod sobą. Błyskawicznie domyśliłam się, że na mojej nodze zacisnęła się metalowa szczęka, pułapka na leśne zwierzęta. Ale, co ona tutaj robiła?
~Przepraszam!-Jęknęła Molly~Rozproszyłam Cię i tego nie zauważyłaś..
~Tylko nie jęcz, to nie twoja wina, zresztą, zaraz będzie po krzyku.-Spróbowałam rozpuścić się w powietrzu, moim ciałem wstrząsnęła jednak fala bólu. Psia krew! Że niby nie mogę teraz użyć mocy?! Po chwili w mroku ujrzałam parę szkarłatnych ślepi, świecących podobnie, jak te moje, kiedy widziałam je w odbiciu jakiejś kałuży. Wyszczerzyłam ze złością kły, gotowa na wszystko. Tyle szczęścia, że byłam sama, jeśli cokolwiek się teraz wydarzy, nikt postronny nie ucierpi.
-Daruj sobie.-Usłyszałam charkot, cichy jednak niczym szept.-Za długo czekałem, abyś teraz zniszczyła mnie przy pomocy nędznych sztuczek. A teraz oddaj co moje!-Nie miałam pojęcia, o czym mroczna postać mówiła, nie podobało mi się to jednak.
-Nie mam niczego, co należy do ciebie, ale jeśli zbliżysz się choć o krok, to gwarantuję, że bez wahania odbiorę Ci życie.-Wysyczałam, pochylając się. Każdy jednak najmniejszy ruch zdawał się boleć niemiłosiernie, a i był bezowocny, bo i tak tkwiłam w miejscu. Super. Po chwili usłyszałam śmiech obcego, który zrobił kilka kroków w moim kierunku. Może i był to wilk, ale wcale takowego nie przypominał. Jego budowa ciała przypominała szympansa, któremu ktoś dokleił w paincie wilczy pysk, a potem uznał się za wielkiego artystę. Ciało postaci skute było różnymi bliznami, a samo w sobie zdawało się czymś ociekać..co do?
-Jak zamierzasz to zrobić, maleńka? Jesteś unieruchomiona, a twoje moce tutaj nie działają. Jeśli oddasz ją po dobroci nie zaboli, zrobię to szybko.-Parsknęłam głośnym śmiechem, który spowodował grymas na twarzy przeciwnika.
-Nie wiem, czego szukasz, ale po starciu ze mną znajdziesz co najwyżej kilka nowych blizn.-Uśmiechnęłam się kpiącą, zastanawiając, czy to co powiedziałam mnie nie zgubi. Chyba powinnam trzymać język za zębami, ale szczerze powiedziawszy nie mogłam sobie oszczędzić komentarzy.-No dalej obżartuchu, chodź i zabierz co twoje!-Zawołałam wręcz radośnie, bez problemu jednak można było wykryć sarkazm w moich słowach.-Chyba się nie boisz, co?-Uśmiechnęłam się słodko, próbując zabić go wzrokiem. Niestety, nadal był żywy, a co więcej ruszył ze złością w moim kierunku. Nie widząc innej opcji trzasnęłam go z całej siły ogonem, niczym biczem, w nadziei, że złamię mu szczękę.

<Lelou? ja sama nie wiem, co tam powyżej się właśnie stało xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT