piątek, 12 sierpnia 2016

Od Nadeshiko do Steva

Bardzo długo lustrował mnie wzrokiem. Sprawdzał mnie? Nie miałam pojęcia o czym myślał, a z reguły byłam w stanie to rozpoznać z mimiki. Wilk okazał się ode mnie wyższy, więc trochę głupio się czułam patrząc tak z dołu, niczym szczenię na dorosłego. Miał ogromne skrzydła, co było kolejną niespodzianką, bo tam gdzie się wychowywałam, nie było skrzydlatych. Jak on dawał radę poruszać się tak bezszelestnie, przecież same skrzydła powinny co chwila zahaczać o jakieś gałązki, prawda? Jednak największe wrażenie robiły jego różnokolorowe oczy, w których delikatnie odbijały promienie słoneczne, co dawało efekt jakby same świeciły.
- Więc... - tu przekrzywiłam lekko głowę - ...Steven, należysz do watahy?
- Owszem - odparł i lekko się uśmiechnął
- Widziałeś może kiedyś wilka podobnego do mnie, tylko, że większego, nazywającego się Nagehiko? - spytałam starając się, aby nie było w tym żadnych emocji, co chyba nie do końca mi wyszło. Powiedziałam to szybko na jednym wydechu. Już od dłuższego czasu nie nikt nic o nim nie słyszał, trop urwał się na amen. Ile jeszcze będę tak iść?
- Niestety. Nie znam nikogo takiego - odparł
Wyminęłam Stevena i ruszyłam dalej. W sumie nie wiedziałam jeszcze do końca, co zrobię, gdy w końcu spotkam brata, ale najpierw musiałam go znaleźć.
Czułam, że powinnam jednak coś powiedzieć temu wilkowi, choćby było to tylko "do widzenia". Już miałam się odwrócić, gdy nagle uświadomiłam sobie, że on teraz idzie koło mnie.
- Jesteś z jakiejś watahy? - zapytał dotrzymując mi kroku
- Moja wataha została zniszczona. - odparłam pokrótce - Już dawno.
- Nie chciałabyś znowu do jakiejś dołączyć? - walnął ni z tego, ni z owego.
- Nie wiem. - odpowiedziałam i właśnie tak było. Samotność bywała już czasami męcząca.
I tak szliśmy jeszcze kawałek w milczeniu. Jego pytanie wyżerało mi dziurę w mózgu. A może by faktycznie dołączyć i się ustatkować. Poza tym wataha może się okazać istną krynicą informacji. Zerknęłam na niego kątem oka. Czemu za mną szedł? Jeszcze się nie przedstawiłam, a ten basior sprawiał wrażenie, że jest osobą w porządku, więc...
- Nadeshiko - powiedziałam cichutko, ledwie dosłyszalnie.
- Słucham? - chyba wyrwałam go z jakiegoś zamyślenia, albo trzeba popracować nad przedstawianiem się.
- Mam na imię...Nadeshiko - powiedziałam nieco głośniej unikając kontaktu wzrokowego - Więc... może i bym dołączyła... do watahy.
Sama byłam zaskoczona, tym jak się zacinam. Oby tylko nie brzmiało to arogancko - pomyślałam.


<<Steve?>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT