Bardzo długo lustrował mnie wzrokiem. Sprawdzał mnie? Nie miałam pojęcia
o czym myślał, a z reguły byłam w stanie to rozpoznać z mimiki. Wilk
okazał się ode mnie wyższy, więc trochę głupio się czułam patrząc tak z
dołu, niczym szczenię na dorosłego. Miał ogromne skrzydła, co było
kolejną niespodzianką, bo tam gdzie się wychowywałam, nie było
skrzydlatych. Jak on dawał radę poruszać się tak bezszelestnie, przecież
same skrzydła powinny co chwila zahaczać o jakieś gałązki, prawda?
Jednak największe wrażenie robiły jego różnokolorowe oczy, w których
delikatnie odbijały promienie słoneczne, co dawało efekt jakby same
świeciły.
- Więc... - tu przekrzywiłam lekko głowę - ...Steven, należysz do watahy?
- Owszem - odparł i lekko się uśmiechnął
- Widziałeś może kiedyś wilka podobnego do mnie, tylko, że większego,
nazywającego się Nagehiko? - spytałam starając się, aby nie było w tym
żadnych emocji, co chyba nie do końca mi wyszło. Powiedziałam to szybko
na jednym wydechu. Już od dłuższego czasu nie nikt nic o nim nie
słyszał, trop urwał się na amen. Ile jeszcze będę tak iść?
- Niestety. Nie znam nikogo takiego - odparł
Wyminęłam Stevena i ruszyłam dalej. W sumie nie wiedziałam jeszcze do
końca, co zrobię, gdy w końcu spotkam brata, ale najpierw musiałam go
znaleźć.
Czułam, że powinnam jednak coś powiedzieć temu wilkowi, choćby było to
tylko "do widzenia". Już miałam się odwrócić, gdy nagle uświadomiłam
sobie, że on teraz idzie koło mnie.
- Jesteś z jakiejś watahy? - zapytał dotrzymując mi kroku
- Moja wataha została zniszczona. - odparłam pokrótce - Już dawno.
- Nie chciałabyś znowu do jakiejś dołączyć? - walnął ni z tego, ni z owego.
- Nie wiem. - odpowiedziałam i właśnie tak było. Samotność bywała już czasami męcząca.
I tak szliśmy jeszcze kawałek w milczeniu. Jego pytanie wyżerało mi
dziurę w mózgu. A może by faktycznie dołączyć i się ustatkować. Poza tym
wataha może się okazać istną krynicą informacji. Zerknęłam na niego
kątem oka. Czemu za mną szedł? Jeszcze się nie przedstawiłam, a ten
basior sprawiał wrażenie, że jest osobą w porządku, więc...
- Nadeshiko - powiedziałam cichutko, ledwie dosłyszalnie.
- Słucham? - chyba wyrwałam go z jakiegoś zamyślenia, albo trzeba popracować nad przedstawianiem się.
- Mam na imię...Nadeshiko - powiedziałam nieco głośniej unikając
kontaktu wzrokowego - Więc... może i bym dołączyła... do watahy.
Sama byłam zaskoczona, tym jak się zacinam. Oby tylko nie brzmiało to arogancko - pomyślałam.
<<Steve?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz