poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Od Karo c.d. Lelou

Byłam lekko oszołomiona, kiedy ponownie tej nocy zobaczyłam czarnego basiora, tym bardziej, że rzucił się na napastnika, nim zdążyłam mrugnąć. Ten jednak, po chwili turlania szybko odrzucił go w bok, co lekko mnie przestraszyło.
I tyle z braku osób postronnych.
Na szczęście basior po chwili podniósł się, co wprawiło mnie w ulgę. Dziwaczny stwór podbiegł do mnie i zaczął krzyczeć, niczym dziecko któremu zabrano lizaka. Jedno z jego słów jednak przykuło moją uwagę bardziej, niż kolczatka zaciśnięta na mojej łapie, która zdawała się z każdą chwilą uciskać trochę mocniej, jakbym była jej jedynym punktem zaczepienia.
Może nadzieją?
Miałam zamiar pokręcić głową, to tylko przedmiot przez który tracę krew, pewnie mi się wydaje.
Wracając, słowo, które postanowiło dać mi o sobie znać brzmiało “słyszy”. Dlaczego ktokolwiek miałby go słyszeć? Musiał być obłąkany. Nagle ze zdumieniem odkryłam, o co mogło mu chodzić. Nie zauważyłam nawet, gdy Lelou stanął przede mną i zaczął chłodnym tonem głosu mówić coś w kierunku zmutowanej małpy. Ale to przecież było nie możliwe. Znaczy..nie mogło mu chodzić o..
-Molly..?-Wydukałam, starając się zatuszować zdumienie. Nie, nie mogło chodzić o nią. Przecież ją wymyśliłam! Znaczy.. Wymyśliłam ją, prawda?
Szympans drgnął gwałtownie, a jego oczy zapłonęły jeszcze soczystszą czerwienią. Tak, chodziło mu o nią. A-ale dlaczego?
-Zrozumiałaś!-Powiedział, obłąkanym wręcz tonem. Chciałam cofnąć się o krok, ale nie mogłam. Miałam wrażenie, że płynąca krew stanowi mijający czas, którego było coraz mniej. Tylko.. nie wiedziałam dlaczego.-A teraz oddawaj ją! Należy do mnie!-Prychnęłam donośnie, słysząc to.
-Molly nie jest przedmiotem.-Wysyczałam, patrząc na Lelou. Musiał czuć się zagubiony w tej sytuacji. Ech, dlaczego cały czas wciągam go w tym podobne bagna? Chociaż..tym razem sam się pojawił, prawda? Nie wiedziałam, co myśleć. Aż tak głośno krzyknęłam? na tą myśl przeszyła mnie fala wstydu. Ale, jeśli tak było, to dlaczego tylko on się obudził? A może nie zdążył jeszcze zasnąć? Wróciłam myślami do Moll. Chciałam zapytać, czy znała tą istotę, z drugiej jednak strony wyjątkowo powiedzenie teraz czegokolwiek w jej kierunku wydawało mi się nie na miejscu. Ale..jeśli faktycznie chciałaby wrócić gdziekolwiek miałaby wrócić z tym mutantem, i być przez to szczęśliwa to..ech. Szybka decyzja, Karo.
Szybka decyzja.
Powiedział, że należy do niego. To już samo w sobie mi się nie podobało. Tyle, że ja go przecież nie znam! Może wcale nie jest taki zły..a może jest wariatem. Z drugiej strony, mi też nie daleko do wariatki. Nie wolno mi decydować za Moll. Za bardzo ją doceniałam,aby sprawić jej tą przykrość.
-Jednakowoż.-Mruknęłam cicho, po chwili przybierając stabilny ton głosu. Coraz ciężej było mi ignorować ból.-Jeśli Moll będzie chciała pójść razem z tobą i sprawi jej to szczęście, dam jej wolną łapę.-Miałam już wysyczeć, że jeśli ją skrzywdzi, pożałuje, ale ten nagle gwałtownie zbliżył się w naszym kierunku.
~Nigdzie się nie wybieram.-Zadeklarowała nagle towarzyszka ku mojej ogromnej uldze.
-Hej!-Warknął Lelou występując gwałtownie do przodu-Jeśli chcesz wydostać się stąd żywy, trzymaj dystans!-Niezrażone stworzenie przeszyło nas wzrokiem i zaśmiało się szyderczo.
-Jakież to naiwne.-Uśmiechnął się, a wszystkie jego kły drgały w tym uśmiechu z nagłego podniecenia. W tym momencie naprawdę nie chciałam oddawać Molly w jego łapska.-Myślisz, że masz jakiś wybór? Jeśli Molly nie odejdzie wraz ze mną, nie odejdzie z nikim! Pułapka na twojej nodze nie tylko blokuje twoje zdolności magiczne, ale też powoli wysysa twoją duszę, aż w końcu pozostanie tylko ona. A wtedy..
-Mam dość.-Wtrącił Lelou, patrząc gniewnie na parodię małpy.-Zabieraj tą swoją głupią zabawkę i wynoś się stąd, zanim sami Cię wyprowadzimy, małpiszonie!-Małpa z twarzą wilka miała już coś odpowiedzieć, gdy wilk znów przejął głos.-Na co czekasz?-Zwierz zatrząsł się, po czym zaszarżował, chcąc pozbyć się zawadzającego mu na drodzę basiora. Przez moment się przestraszyłam, towarzysz jednak nawet nie wiem kiedy przywołał swój dziób i rozciął nim odsłoniętą wtedy tętnicę. Z rany nie poleciała krew, stworzenie nie upadło, ono po prostu..zniknęło. No, nie całkowicie. Na ziemi pozostały jego oczy, nadal świecące szkarłatem.
<Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT