Zastanowiłam się przez moment. Całe to miejsce miało niezwykły klimat,
który pewnie nie prędko będzie któremuś z nas dane jeszcze poczuć,
jednak było kilka rzeczy, trzymających mnie przeciw. Chociażby fakt, że
jestem okropnym śpiochem, a aktualnie mieliśmy dość późną godzinę,
pewnie i tak za prędko nie trafimy do domu, a sam fakt, że przebywamy w
lesie śmierci raczej nie jest zachęcający do przenocowania w pałacu.
Chociaż, z drugiej strony nocna podróż przez te tereny inna, niż ta
senna, również nie należy do bezpiecznych. Chociaż..zawsze to lepiej
ucierpieć w ewentualnym boju, niż zginąć we śnie, niczego nie świadomym i
bezbronnym, prawda?
-Chyba powinniśmy już wracać.-Mruknęłam niechętnie, zarazem jednak dość
leniwie. Byłam świadoma, że droga powrotna nie będzie krótka, co tylko
bardziej sprawiało iż miałam ochotę zwinąć się w kłębek i zasnąć jak
zabita chociażby w miejscu, które właśnie zajmowały moje łapki.
~Po dłuższym spacerze będzie ci się lepiej spało.-Wtrąciła Molly.
~Może i racja.-Odpowiedziałam, wpatrując się wysoko w księżyc. Nie
pokazał się tej nicy w pełnej okazałości, a jednakowoż nie wiele
brakowało. Cóż, prawdę mówiąc o tej porze rok udość szybko się rozjaśni.
Marsz to nie taki zły pomysł.
-Jeśli chcesz, możemy tu jeszcze chwilkę zawabić.-Usłyszałam głos
basiora. Cieszyłam się, że już się na mnie nie gniewa, ale zarazem nadal
czułam się trochę głupio. Jakby nie patrzeć mój plan wyglądał trochę
jak misja samobójcza. Wszystkie te odczucia pozostawały jednak tylko
wewnątrz. Stąpająca twardo po ziemi Karo zdawała się niczym nie
przejmować i tak miało pozostać. Chwila nieuwagi wystarczyłaby, abym
niechcący ściągnęła na nas coś nie przyjemnego.
-Jeśli to zrobimy drzemka przeciągnje mi się do następnego wieczoru.-Ziewnęłam, a Lelou zaśmiał się.
-W takim razie w drogę.-Ruszył na wprost. Nie mogłam się powstzymać, aby
nie wyszczerzyć kłów w uśmiechu, szybko je jednak schowałam.
-Ekhm, Lelou, wyjście jest tam.-Wskazałam łbem w lewo. Wilk niemal
natychmiast zmienił kurs w tamtą stronę, a Ja szybko do niego
dołączyłam. Przez chwilę wsłuchiwaliśmy się w odgłosy nocy, jakie
stanowił szelest targanej przez wiatr trawy, czy też pochukiwanie sów
(mam nadzieję, że to były sowy.)
Panujący wokół spokój z jednej strony był przyjemny, z drugiej jednak dość podejrzany. Jest środek nocy.
Jesteśmy w lesie śmierci.
Nic nie próbuje nas zabić.
Czy to nie dziwne?
~Nie możesz po prostu cieszyć się chwilą?-Jęknęła Molly. Faktem było, że
dość często zdarzało mi się narzekać, no, ale w końcu ktoś musiał. W
końcu, po przejściu około pięćdziesięciu kroków postanowiłam przerwać
ciszę. Jako jednak, że jestem amebą społeczną kolejnych dwadzieścia
kroków zastanawiałam się nad tematem, oraz tym, czy w domu jest jakirś
śniadanie. W końcu faktycznie się odezwałam.
-Pamiętasz, jak zapytałeś mnie o zainteresowania?-Co prawda miało to
miejsce kilka, może kilkanaście godzin temu, ale była to jedyna rzecz,
jaka przyszła mi do głowy, poza spaniem i prowiantem. Dodatkowo muszę
przyznać, że własny, mimo, że nie głośny głos zabrzmiał dla mnie
dziwnie, kiedy przerwał wszechobecną nocną ciszę.
-Tak, dlaczego?-Basior odpowiedział mi pytaniem na pytanie, tak, jak się tego spodziewałam. Pociągnęłam więc dalej.
-Nie odpowiedziałeś mi wtedy, czym Ty się interesujesz.
<Lelou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz