piątek, 4 listopada 2016

Od Vincenta do Ann

Pomysł Ann zaskoczył mnie. Nie podejrzewałbym usłyszeć z ust wadery propozycji spędzenia czasu wraz z rozśpiewanymi nimfami. Bynajmniej nie podszedłem do tego opornie. Ba! Ten pomysł stanowił idealną odskocznie od ostatnich wydarzeń, które mimo wszystko świtały gdzieś tam, w otchłani umysłu.
-Chodźmy więc! – ponagliłem, wyprzedzając towarzyszkę.
Annabell nie pozostała mi dłużna i nim się obejrzałem obydwoje żwawo dreptaliśmy ku Tysiącletniej Puszczy próbując się prześcignąć. Stając na skraju pradawnej kniei nie byliśmy w stanie stwierdzić, które z nas nastąpiło na niepisaną metę pierwsze, bowiem nie skupialiśmy się na wyniku, lecz przyjemności z tej mini rywalizacji.
-Oto jesteśmy. – skierowałem wzrok na wiekowe drzewa, pamiętające czasy naszych pradziadów. – Jak myślisz, jakie mamy szanse na znalezienie przyjaznych nimf bez ówczesnego gubienia się w tych lasach?
Wilczyca pewnie przekroczyła granicę Puszczy. Cień rzucany przez splątane korony drzew stłumił jasny odcień sierści Annabell. Odwróciła się, skromna wiązka światła, przebijająca się przez gęste gąszcze, rozświetliła jej złote ślepia. Patrzyła na mnie wyczekująco.
-Optymistycznie przyjmę do wiadomości, że znasz drogę. - ruszyłem za towarzyszką.
W Tysiącletniej Puszczy pełno jest nimf i innych wspaniałych stworzeń, zatem były dość spore szanse, że natkniemy się na coś ciekawego. Wprost proporcjonalnie wyglądała sprawa z tą niezbyt gościnną częścią Puszczy, ale hej! Przecież ostatnim razem wyczerpaliśmy limit nieciekawych sytuacji, prawda?
Ann postawiła uszy.
-Wykryłaś coś? – szepnąłem zaciekawiony reakcją przyjaciółki.
-Nie słyszysz?
-Nie… - również zacząłem nasłuchiwać. Nigdy nie miałem perfekcyjnego słuchu, jednak pomiędzy milczącymi drzewami dźwięk jakby łatwiej się rozchodził. Ledwie chwila wystarczyła bym i ja usłyszał delikatne głosy nimf oraz towarzyszące im charakterystyczne brzmienia instrumentów. – Czekaj, jednak słyszę! To pewnie gdzieś w tą stronę.
Powoli skierowaliśmy się ku płynącym z głębi puszczy pieśnią. Wkrótce gęsto rosnące drzewa zaczęły się przerzedzać, wpuszczać coraz więcej promieni słonecznych. Przed nami otworzyła się niewielka polana otoczona pradawną roślinnością. Połać porastała gęsta trawa ozdobiona różnokolorowymi kwiatami. Co po niektóre nimfy plotły sobie wzajemnie warkocze lub zachwycały się nowo-uszytymi sukniami w barwach czystej zieleni, jednakże znaczna większość leśnych dam radośnie harcowała i podśpiewywała, podczas gdy towarzyszący im satyrowie pogrywali na swoich fletniach.
-Ale impreza! – uśmiechnąłem się do Annabell. – Chodźmy się przywitać. Jestem pewien, że z chęcią zaplotą ci pięknego warkocza!

<Annabell? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT