niedziela, 20 listopada 2016

Od Victora c.d. Lii

-Nic?-Powtórzyłem, przechylając głowę.-No nie wiem, czy takie “Nic”, wydałaś się nieobecna.-Wadera przewróciła oczami, patrząc na mnie, jakbym oszalał. Meh, jakby to był pierwszy raz.
-Gadanie..-Mruknęła pod nosem.-Może dokończymy to co zaczęliśmy,zamiast rozczulać się nad moimi wymysłami?-Lia chwyciła ponownie piłkę, (która do teraz nie wiem, jakim prawem działała) i odbiła ją w moim kierunku, ja jednak zamiast ponownie jej ją podać przechwyciłem ją.-Co znowu?
-Coś kombinujesz.-Stwierdziłem, przez jeszcze krótki moment obserwując rozmówczynię,aby następnie rzucić do niej piłką. Lia prychnęła prawie że gniewnie, w ostatniej chwili ją odbijając.
-Zdecyduj się, albo mnie przesłuchujesz, albo grasz..-Mruknęła, przyjmując kolejne moje odbicie. Zabawa nie trwała jednak długo, gdyż piłka (zważywszy, że utkana była z delikatnego materiału) bardzo szybko uległa destrukcji, odlatując niczym mała kołderka wraz z wiatrem. Latający dywan, ot właściwa nazwa.
-Super.-Wadera prychnęła, uderzając jedną łapką w grunt.
-Jesteś nerwowa.-Stwierdziłem, przysiadając obok. Przewrót oczami skłonił mnie do refleksji, czy to oby nie te dni.
-A z ciebie jest buc.-Powiedziała, na co i ja prychnąłem. Po chwili jednak uśmiechnąłem się, pragnąc nasycić moje urażone ego.
-Może i buc, ale szybki buc.-Odparłem, szczerząc kły jak pajac. Nim wadera zdążyła cokolwiek powiedzieć pobiegłem w ślad za naszą piłką-dywanem, a już po chwili usłyszałem, jak Lia odrywa się od ziemi, aby polecieć. Szybki świst, a następnie bum, i była koło mnie.
-Coś mówiłeś?-Odparła z dumnym uśmieszkiem.
-Ano!-Zawołałem, skupiając się.-Że jestem szybkim bucem!-To mówiąc przyśpieszyłem, osiągając swoją ponadczasową prędkość, starałem się jednak nie zgubić wadery. W końcu skoczyłem wprost na dywan, który wraz ze mną upadł na ziemię. Zaśmiałem się, tarzając w liściach.
-Musisz spróbować!-Oznajmiłem radośnie, podnosząc się.-Poważnie, puścimy go z wiatrem jeszcze raz a wtedy Ty skoczysz i..-Urwałem, patrząc na towarzyszkę zdziwiony. Zawisła ona w powietrzu, poruszając skrzydłami, a wzrok miała sztywno utkwiony w punkcie za mną. Nie byłem pewny, czy chcę się odwracać, czy jednak nie, zrobiłem więc krok w jej stronę, a resztki liścianej zabawki autorstwa Lii odleciały, szeleszcząc. Żadne z nas nie drgnęło nawet w ich stronę.
-Co jest?-Zapytałem dość głośno, patrząc na waderę.

<Lia? Wybacz timing, wyjazd mnie trochę ograniczył :/ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT