niedziela, 13 listopada 2016

Od Karo c.d. Lelou

Ta noc bez przerwy wprawiała mnie w niechciane, acz czasem przyjemne przemyślenia. Tylko.. Dlaczego? Dlaczego ciągle w mojej głowie kłębiło się coś zwiśzanego z basiorem? Nie, żebym narzekała. Jednak.. Miałam wrażenie, iż ciągle się peszę.
~Powiedz coś!-Zachęciła ochoczo Molly~Nie marnujcie czasu na milczenie.-Marnować czas? A gdzie tam! Od domu dzieliły nas długie kilometry wędrówki. Wątpiłam, abyśmy w jakikolwiek sposób mogli marnować swój czas. Chociaż.. Zapewne, kiedy już znajdziemy się w domu wędrówka wyda się niemiłosiernie krótka.. Ulotna, niczym jesienne liście na drzewach. Właściwie, to tak, jak całe nasze życie, czy nie? Kwitniemy, tylko po to, aby następnie przebarwić się, opaść na twardą ziemię, a na końcu zostać zgrabionymi, przykrytymi warstwą chłodnego śniegu na zamarzniętej, twardej jak żelki z biedronki ziemi, albo wsadzeni do jakiegoś elementarza. Banalne.
-Znasz jakieś gwiazdozbiory?-Basior wyrwał mnie z tego myślotoku, co ucieszyło mnie niezmiernie. Po chwili jednak pokręciłam głową.
-Tylko z nazw. Zresztą, mało wybitne.-Spojrzałam na Lelou. W ciemności jego zarys zacierał się, i tylko ruch czerni na ciemnym tle sugerował, że jest tuż obok. Przy mnie. Nagle moje samotne dotychczasowe wycieczki wydały się niezwykle przytłaczające. Co prawda, raz czy dwa zabierałam siostry, zawsze też była ze mną Molly, ale to nie to samo.
-Nie wiem, co mam przez to rozumieć.-Konfranter również patrzył w moją stronę, wydało mi się jednak, że przez otaczające mnie światło jego zadanie było ułatwione.
-Mały wóz, duży wóz. Wiesz, zawsze to transport. Ale nie wiadomo mi nic o innych.-Domyślałam się, że przyjaciel zapewne zna o wiele więcej owych gwiazdozbiorów. W końcu, często znajdował się w powietrzu.
-Hmm, może więc Cię dokształcę?-Uśmiechnął się. Czemu nie?
-Oświeć mnie.-Odparłam. Basior wskazał łapa na niebo.
-Tam-Pokazał, wskazując jakieą miejsce na niebie.-Znajduje się smok.-Spojrzałam we wskazanym kierunku, przymrużając oczy, nic jednak nie dojrzałam.
-Gdzie?-Mruknęłam, wstając na dwóch łapach. Lelou zaśmiał się, i wytłumaczył.
-To te nie równe koło do którego przyczepiona jest prosta lina zakończona długim półkolem.-Spojrzałam na niego zmieszana, stając spowrotem na cztery łapy, i tym samym powodując ból w tej rannej.
-Wcale nie przypomina smoka.-Stwierdziłam, przyglądając sią jeszcze raz układowi gwiazd. Jeśli faktycznie był to smok, to chyba rysowany przez jakiegoś dzieciaka oółwkiem na kartce. Dzieciak, rysujący gwiazdami. W sumie, czemu nie?
-Możliwe.-Lelou przytaknął, a następnie powiedział-Tak jednak został nazwany, powodów możemy się tylko domyślać. Ktoś widocznie miał bójną wyobraźnię.
-Lub nie równo pod sufitem.-Skwitkowałam. Nie mogłam być tego pewna w powszechnym mroku, miałam jednak wrażenie, iź basior uśmiechnął się z lekkim grymasem.-Co dalej?-Dopytałam.
-Ach, tak.-Podjął ponownie, wskazując w niedalekim kierunku od smoka.-Tutaj widzimy małą niedzwiedzicę.-Pokręciłam z rerezygnacją głową, wpatrując się w błekitny, przesiany gwiazdami niczym lampkami choinkowymi dywan nieba.
-Jej też nie widzę..-Mruknęłam. Nagle Lelou ożywil się.
-Jest na to sposób!-Wiedziałam, co zamierza zrobić, nim jeszcze wysunął skrzydła. Po chwili oboje byliśmy już na niebie.-Teraz ją widzisz? To ten kwadrat z półkolem.-Przytaknęłam, wyciągając łapę, jakbym chciała jej dotknąć. Nigdy nie ekscytowały mnie gwiazdy, było to jednak ciekawe doświadczenie z takiej perspektywy.-Właśnie wycelowałam łapki w gwiazdę polarną. Jest częścią maąej niedźwiedzicy.
-Nie spodziewałam się, że którykolwiek czegoś się na ten temat dowiem.-Spojrzałam w górę, na twarz przyjaciela.-Jesteś niczego sobie nauczycielem, wiesz?-Był to chyba jeden z nielicznych komplementów, jakie mi się wywinęły. Przez chwilę czułam lekkie zawstydzenie.
-Latało się tu i ówdzie.-Odparł skromnie.
-Oczywiście, panie profesorze.-Przytaknęłam. Sama już nie wiem, ile czasu spędziliśmy z Lelou latając po niebie i obserwując układy gwiazd, ale poznałam ich kilka. Między innymi Cefeusza, Żyrafę, łabędzia. W końcu przysiadliśmy na jakiejś skale, sami nie wiedząc gdzie. I nagle, ni stąd ni z owąt naszła mnie myśl.
-Lelou..-Odparłam nieśmiało, nie będąc pewną swojej decyzji.
-Coś nie tak?-Zapytał basior. Pokręciłam głową, mowiąc:
-Nie, tylko..-Wzięłam oddech i zebrałam słowa.-Jestem Ci winna wyjaśnienia, prawda? Odnośnie tamtej nocy..
-Tak, ale nie musisz mi niczego tłumaczyć, jećli nie chcesz.-Odparł niemal natychmiast. Ponownie poruszyłam głową.
-Chcę.-W głowie ciągle obijał mi się scenariusz, że basior zaraz mnie wyśmieje, odleci. Mimo to podjęłam.-Od dziecka żyję z pewną istotą, do ostatnich wydarzeń twierdziłam jednak, że ją wymysliłam. Jako dziecko, chciałam mieć zawsze kogoś przy sobie. Nie wiem, może się bałam, że kiedyś zostanę sama, albo, że wszystkich odtrącę. W każdym razie w mojej głowie powstał byt o imieniu Molly. To dość kochana, acz piskliwa osóbka. Raz zachowuje się jak dziecko, innym razem natomiast mi matkuje, a muszę przyznać, że idzie jej to świetnie. Jeśli jej na to pozwolę, umie korzystać z mojego ciała. Często z nią rozmawiam, ale nigdy nie myślałam, że ktoś jeszcze mógłby ją znać. Była moją drobną tajemnicą, skrywaną przed światem. A tamtej nocy.. Okronie się przestraszyłam. Wiesz, myśl, że mogłaby zniknąć.. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ale chciałam jej szczęścia. Nadal ze mną jest.-Powiedziałam to wszystko niemal na jednym wydechu, a następnie spuściłam wzrok.-Możesz już zacząć się śmiać..-Powiedziałam cicho.

< Lelou? Nabieram wprawy w pisaniu na telefonie xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT