poniedziałek, 7 listopada 2016

Od Ikki'ego do kogoś

- W piętę grzyba! - Zawyłem, gdy kolejny jeż wybrał sobie tej cudownej jesieni, jako legowisko, środek ścieżki po której chodzę kilka razy dziennie. Odepchnąłem małą, wkurzającą istotkę na bok i uniosłem skaleczoną łapę do oczu. Ta kłująca kula tłuszczu zostawiła we mnie dwa długie kolce. Nosz kurza stopka, czy jeże nie mają nic innego do roboty, że non stop wybijają się w łapki takich grzecznych wilków jak ja?!
Złapałem oba kolce kłami i wyszarpnąłem z poduszek łap. Prawda, ból jest, kolce były na centymetr w mojej łapie, jednak zignorowałem ból i ruszyłem w dalszą drogę. Od kilku dni jestem w watasze, z czego jestem szczęśliwy. W końcu znalazłem sobie dom, miejsce gdzie będę bezpieczny, radosny i mogę w spokoju się szkolić oraz trenować. Są też minusy, jak to dlaczego jestem w tym miejscu. Gdy dołączałem, musiałem wybrać profesje. I stety niestety zostałem tropicielem, co jest nawet niezłą fuchą. Nie licząc tego że ja tylko mam sprawdzać tereny watahy w poszukiwaniu zwierzyny, wroga lub zaginionych członków. Albo tropić uciekinierów czy przeciwników, co akurat mi pasuje. Nikt mnie wtedy nie kontroluje, mogę robić co mi się żywnie podoba...I do tego dochodzi nauka walki, tropienia czy ukrywania się. To, czego potrzebuję.
- Gdzie jesteś, gdzie jesteś jelonku... - Wyszeptałem, węsząc w powietrzu. Łapą zatarłem pojedynczy ślad racicy i ruszyłem dalej, tam skąd czułem krew. Oblizałem posokę z warg i uśmiechnąłem się drapieżnie. - Jesteś ranny. Jeżeli się nie wykrwawisz to sam Cię zagryzę. Dokończę to co zacząłem. - Mimo dziur w łapie pobiegłem szybko przed siebie, podążając tropem. Po kilku minutach trop urwał się, jednak moje oczy dostrzegły dwie ułamane gałązki na poboczu. Niby nic, a jednak wiedziałem że tam jest mój obiad.
- Nadchodzę. - Powiedziałem cicho i wskoczyłem w zarośla. Gęste krzaki drapały mnie po pysku i łapach, jakąś gałąź wbiła w żebra, ale mimo tego parłem przed siebie. Kilka metrów dalej gęstwiny zniknęły i wypadłem na obszerną polanę, a na jej środku leżał na lewym boku jeleń. Już stąd czułem i slyszałem jego ciężki oddech, strugę krwi ściekającą z dwóch szarpanych ran w okolicy obojczyka. Ślad moich kłów, który musiał być dla niego straszliwy.
Swobodnie, pewnie zbliżyłem się do swej ofiary i spojrzałem w jej przerażone, prawe oko. Nawet nie miał siły na uniesienie głowu. Czarna kulka ziejąca strachem nie patrzyła na mnie, tylko gdzieś w bok. Zignorowałem to i obnażyłem kły. Bez wahania zanurzyłem je w moim obiedzie, w szyi. Jelonek przez chwilę kwilił przeraźliwie, niespokojnie ruszając kopytami w ostatnich, rozpaczliwych i bezużytecznych ruchach. Po chwili puściłem szyję zwierzęcia, oblizując krew. Słodki smak pieścił moje kubki smakowe, a z gardła wydobył się groźny pomruk. Pomruk groźby a zarazem przyjemności.
Schyliłem się, aby odszarpnąć kawał mięsa z łopatki jelenia, jednak przerwało mi trzaśnięcie gdzieś w tle i wyczułem czyjąś obecność. Natychmiast zrozumiałem swój błąd. Byłem zbyt pewny! Podszedłem do jelenia przodem do wiatru, czyli nie poczułbym potencjalnego zagrożenia, a ktoś mógł się zakraść. Nie poczułbym. Karygodny błąd! Powinienem widzieć to, czego nie czuję.
Szybko odwróciłem się wstecz i obnażyłem kły, rozstawiając łapy na boki. Szukałem oczami zagrożenia, gdy naraz poczułem woń innego wilka gdzieś za mną.
- Kim jesteś, co tu robisz? To tereny innej watahy! - Zakrzyknął jakiś pewny siebie głos zza mych pleców. Słyszałem go lub ją może dws metry za sobą. Jak można tak łatwo mnie podejść!? - Mów! - Usłyszałem znowu ostry ton. Mimo że byłem odwrócony tyłem, zaskoczony i niepozorny, wyczułem w tym głosie nutkę niepewności. I strachu. Ale czy mnie warto się bać? Ja się chcę tu tylko odnaleźć...
Powoli zwróciłem swe ciało do intruza, z niewymuszonym uśmiechem.
- Miło mi poznać. Jestem Ikki, wilk z dalekiej północy. Z kim mm przyjemność? - Spojrzałem na oponenta, bez złych zamiarów.

Ktoś coś gdzieś? C:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT