sobota, 12 listopada 2016

Od Victora c.d. Lii

Spojrzałem na waderę z ukosa, zastanawiając się, czy aby nie żartuje. Co prawda, nie wiedziała, w jakim wieku były moje córki. Przedstawienie nowej znajomej szczeniakom to co innego, niż przedstawienie jej dorosłym waderom, szczególnie, że dwójka z nich była mało kontaktowa.
-To nie będzie łatwe..-Mruknąłem, spoglądając na zdobycz wadery.-Są dorosłe, wątpię aby..
-Co z tego?-Zapytała z lekkim uśmiechem.-Mało kogo tutaj znam, a skoro są dorosłe, to jeszcze lepiej.
Westchnąłem, pewny, że nie odpuści. Uparta sztuka.
-Jeśli taka jest twoja cena..-Rzuciłem, zatapiając ząby w ptasim mięsie. Muszę przyznać, że był to dość smaczny, a dla mnie i rzadki kąsek. Jedyne ptaki, jakie mogłem upolować znajdowały się na drzewach, lub bezpośrednio na ziemi. Przez to też jadłem ptasie mięsko tylko, kiedy akurat chciało mi się wysilać, lub gdy nasi łowcy upolowali jakieś na obiad. Ach, tak, to był niezły rarytas, szczególnie w wykonaniu kucharza.
-Nie licz jednak na zbyt wiele.-Dodałem po przełknięciu pokarmu.-Dwie z nich mógłbym posadzić o aspołeczność.
-To się okaże.-Lia wydawała się być zadowolona z osiągniętego celu. Miałem tylko nadzieję, że Karo nie sprawi jej zbędnej przykrości.
Po skończonym posiłku odprowadziłem koleżankę, i uprzednio upewniając się, iż nie ma w mojej jaskini żadnych pacjentów wybrałem się na wieczorne biegi. Wpadłem również do Tami, aby uprzedzić ją, że jutro będę chciał kogoś przedstawić jej i jej siostrą. Ta jedynie skinęła głowł z zainteresowaniem, po czym oznajmiła, że postara się nie zapomnieć. W końcu wieczorem wróciłem do domu, który wydawał się niezwykle pusty bez Res. Westchnąłem ciężko, siadając. W końcu ją znajdę, muszę.. To tylko kwestia czasu, nim znów będziemy wszyscy razem.

~*~

Lia wbiegła do mojej jaskini o świcie, budząc mnie przy tym.
-Wstawaj, cos mi obiecałeś!-Nie otworzyłem oczu, leniwie przewracając się na bok.
-To dziś, Rene?-Mruknąłem sennie. Usłyszałem śmiech.
-Nie Rene. Lia. L-i-a!-Zawołała, literując swoje imię. Podniosłem się, otwierając oczy, i patrząc z chwilowym osłupieniem na skrzydlatą sylwetkę.
-Ach, to Ty.-Odparłem, mrugając kilkakrotnie.-Wybacz. Nie uważasz, że jest za wcześnie?
-Za wcześnie na co?-Zapytała zdziwiona.
-Na wizytę, rzecz jasna. Mogę jeszcze spać.
-A, tak..no dobra, to co proponujesz?-Po jej pytaniu dojrzałem, że nie chciałaby być sama tego ranka.
-Śniadanie. Chodźmy na stołówkę..-Wyszliśmy z jaskini, a ja krzyknąłem:-Będę pierwszy!-I rzuciłem się w bieg. Nie trzebabyło zachęcać towarzyszki, aby zrobiła to samo.

~*~

W końcu, po paru godzinach, ruszyliśmy do legowiska Mortem, Tami i Karo. Weszliśmy do środka. Karo leżała w rogu, lustrując nas niechętnym spojrzeniem. Tamara i Mortem dyskutowały o czymś.
-O, tata!-Zawołała Tamara, wstając.-Więc, to jest osoba, którą chciałeś nam przedstawić?
-Owszem.-Przytaknąłem-Poznajcie, oto Lia. A to są Karo, Mortem i Tamara.
-Witajcie.-Lia uśmiechnęła się lekko.
-Po co ten cały cyrk?-Warknęła Karo, podnosząc się.-Już Ci tak nie zależy na znalezieniu mamy?-Otwarłem pysk, zdumiony. Oczywiście, że mi zależało. Moje życie bez Rene wydawało się puste i nudne. Smutne. Ale..chciałem tylko pomóc Lii się zaaklimatyzować. Karo wybiegła z pomieszczenia, a Mortem wstała, oznajmiając:
-Pogadam z nią.
Została nas więc trójka: Ja, Tamara i Lia.
<Moje drogie panie? Wybaczcie jakość, pisałem z telefonu.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT