niedziela, 20 listopada 2016

Od Ikki'ego do Vincenta

Stałem w korycie rzeki, skupiony jak na s...śledzeniu jelenia w korycie rzeki. Tak, dokładnie to. Stałem tak zanurzony w wodzie, wsłuchując się dokładnie w jej plusk, pochłaniając każdy dźwięk jaki dobiegł do moich uszu. Szeroko rozstawione łapy utrzymywały mnie w jednej pozycji, chociaż w tak spokojnej rzeczce nie było to potrzebne.
Vincent stał dwa metry dalej, ustawiony pod kątem do nurtu. Również nasłuchiwał w skupieniu, z tego co mówił, już któryś raz. Nie wykonywaliśmy żadnych ruchów, oboje oddychaliśmy cicho. Mimo, że nie jestem jakimś łatwowiernym głupcem, to pewność w głosie Vincenta i sama jego osoba jakoś mnie przekonała do zaufania mu, wierzenia w ten najprawdopodobniej mit. No patrzcie, nie wierzę w Świętego Wilkołaja, ani w Kiełkową Wróżkę, a jednak wierzę w nimfy które szepczą wśród plusków rzeki. Ja jestem jakiś dziecinny czy c...
- Chodź tuu... - W połowie myśli do moich uszu dobiegł ledwie słyszalny szept, jakby na skraju świadomości, oddzielony ciężką, grubą kotarą od moich uszu. Ale jednak to słyszałem. Chyba, że te jagódki to jednak nie były jagódki, a ten różowy słoń nie był tylko przebraną lamą...
- Chooodź tuu...Do jaskini całej w szkarłacie... - Usłyszałem ten sam szept, jakby bliżej...Kur*a, zza pleców?!
Skoczyłem jak poparzony i szybko obejrzałem się wstecz. Nie zgadniecie, nie uwierzycie jak wam powiem! (Tfu, napiszę)... NIKOGO TAM NIE MA!
- ...est Ikki? - Dopiero po chwili usłyszałem głos Vincenta, nerwowo ruszając uszami na wszystkie strony. Potrząsnąłem łbem i odwróciłem do basiora, spoglądając na niego.
- Co? - Zapytałem, po chwili jednak uświadomiłem sobie co powiedział i nie pozwoliłem mu wydusić z siebie słowa. - A tak, umm...Też to słyszałeś? - Spytałem po raz kolejny, tym razem bardziej nerwowo. Wciąż rozglądając się wokoło, i spinając się w sobie, jakby w oczekiwaniu na jakiś atak.
- Że co? - Zaśmiał się Vincent, słysząc moje słowa. Pokręcił głową z rozbawieniem i spojrzał w taflę wody.
- To nie mogło mi się wydawać. To był jakiś szept...Taki uroczy, przekonujący. Mówił coś o...-Skupiłem się teraz na tajemniczym szepcie, marszcząc czoło... - Coś o jaskini...szkarłatnej, tak, szkarłatnej! Mam tam iść... - Spojrzałem na wodę i po chwili usłyszałem chlupot. Vincent zbliżył się do mnie, stanął obok równolegle i zaśmiał się.
- No to chodź. Poszukajmy tej jaskini. - Plusk obwieścił mi, że basior skierował się w stronę brzegu. Blady uśmiech zatańczył na mych wargach i szybko się odwróciłem. Ukradkiem oka spojrzałem dalej, w górę rzeki. W mroku, w tej szarówie dostrzegłem jakiś ciemniejszy kształt i daję ogon, że zobaczyłem czarnego basiora, masywnej budowy, o posępnym wyrazie twarzy i żółtych ślepiach zwiastujących ból, śmierć i walkę. Nie wiem jakim cudem, ale w myślach przemknęła mi myśl "Tataki" ... Chwila, co to Tataki? Jakiś nowy gatunek jeleni?
Zanim zastanowiłem się nad sensem tego zjawiska, Vincent gwizdnął na mnie i spojrzał pytająco. Z dwu sekundowym opóźnieniem ruszyłem za nim, nie odwracając się nawet. Ten cały dzień jest jakiś dziwny, chyba że to sen...

< Vincent? Znajdziemy coś, czy nie? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT