wtorek, 8 listopada 2016

Od Lelou do Karo

Zajrzeliśmy chyłkiem do jaskini, skąd rozchodził się syreni śpiew. Asriel wyglądał na dziwnie rozkojarzonego - przez moment zdawało mi się, że padł ofiarą czarów tych stworów, jednak po chwili uświadomiłem sobie, że ich głosy nie robią większego wrażenia na żadnym z nas, mimo że nagle zacząłem sobie przypominać swoje szczenięce lata i przygody przeżyte razem z Nami.
- To ty...?- zapytałem callumpa, obserwując jego zastygłą w wyrazie rozmarzenia twarz.
- Tak- potwierdził.- Mi nic nie mogą zrobić, więc pomagam. Pomagam, prawda?
- Oh, cieszy mnie to niezmiernie. Tak więc żegnam.
Przez moment zastanawiałem się nad jakimś motywującym tekstem, porządnym pożegnaniem, może nawet propozycją pomocy albo czymkolwiek. Ale nie. Bez zbędnych ceregieli, z całej silny wepchnąłem Asriela do groty, a ten przez moment wyglądał na absolutnie przerażonego. Syreni śpiew na moment ucichł, kiedy portal zasysał ciało naszego towarzysza. Przez moment obawiałem się, że ich nas zechce zabrać ze sobą, jednak, na szczęście, pozostaliśmy w miejscu.
- Zwiewamy- powiedziałem krótko go Karo, a z mojego grzbietu wyrosły skrzydła, podczas gdy tylne łapy przybrały postać szponów. Chwyciłem waderę i wystartowałem, wzbijając się jak najwyżej. Prędko, prędko, zanim syreny znowu zaczną śpiewać!
- Lelou!- krzyknęła w pewnym momencie wilczyca.- O co chodzi?
Przez moment nie odpowiadałem, tylko spokojnie leciałem w powietrzu, obserwując przechodzące ze szkarłatu w głęboki granat niebo. Noc nadchodziła szybciej, niż myślałem.
- Przepraszam- mruknąłem.- Ale ckliwe pożegnania nie są w moim stylu. Wykonaliśmy zadanie i Asriel nie ma prawa więcej wymagać, więc mam nadzieję, że już się więcej nie odezwie. A zwiałem stąd dlatego, że tylko w ten sposób mieliśmy szansę na umknięcie śpiewom syren. Chyba nie chciałabyś dodać swoich kości do ich kolekcji, no nie?
Szczerze mówiąc, odczuwałem lekkie wyrzuty sumienia względem callumpa. Co prawda, nie przepadałem za nim ale pożegnanie, jakie mu zaserwowałem, raczej nie należało do najprzyjemniejszych. No i te jego słowa: "Mi nic nie mogą zrobić, więc pomagam. Pomagam, prawda?". Owszem, pomagał, i to bardzo. A ja go w ramach podziękowań wrzuciłem do jaskini pełnej syren. Poczułem się jak jakiś zwyrodnialec.
- Ale wracając do rzeczy ważniejszych- ciągnąłem, przerywając ponure rozmyślania.- Łapa na pewno ci nie dokucza?
- Ja naprawdę nie jestem w porcelany- przypomniała mi, a ja już widziałem, jak tam wywraca z irytacją oczami.
- To dobrze- odparłem ze śmiechem.- Bo zaraz czeka nas ekspresowe lądowanie.
Z tymi słowami, zwinąłem skrzydła, ostro pikując w stronę ziemi. Dopiero na jakiś metr przed piaskiem wyhamowałem, stawiając bezpiecznie waderę na lądzie. Na całe szczęście, znajdowaliśmy się już na terenach Litore Somina. Tu było bezpiecznie.
Uśmiechnąłem się. Właściwie, nawet nie znałem powodu swojego zachowania. To chyba te nerwy. Po tym całym epizodzie z Asrielem, musiałem odreagować.
- No co?- zapytałem, patrząc z rozbawieniem na Karo.- Obiecałem ci jakieś miłe miejsce, a to póki co może być, chociaż później pokażę ci coś lepszego. Masz ochotę na spacer? Jest całkiem ładnie o tej porze. Jeśli łapa ci dokucza, możemy też polecieć.

< Karo? Wybacz, że takie nijakie, wena nie chce współpracować >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT