wtorek, 1 listopada 2016

Od Lii c.d. Victor

Każdy dzień jest inny. Nigdy nie przewidzisz co się stanie. To jest logiczne. Siedzisz i słyszysz szum drzew, świergot ptaków... ale nigdy nie zaznasz prawdziwej wolności. No bo... po co żyć skoro i tak potem umierasz?

****

Victor wydawał się miły. Widać było, że jest optymistą. Ja nie. Jak już żartuję to obracam to w śmierć albo cierpienie. To chyba u mnie normalne. Przez chwilę się pytał jak mam na imię itp. W sumie się zdziwiłam dlaczego użyłam takiego mocnego słowa gdy mówił coś o bezwartościowości.
- Właściwie co tutaj robisz? mam na myśli tą skałę. - spytał mnie
- Emmm... siedzę i rozmyślam. Wsłuchuję się... w... wolność.
- To rzecz nie namacalna.
- Dla mnie tak. Mam taki żywioł.
- A ja nawet nie wiedziałem, że taki żywioł istnieje.. - powiedział jakby z sarkazmem, ale cóż. Nie znam się. Co mi szkodzi? Powiem trochę o tym.
- To rzadki żywioł. Przekazywany z pokolenia na pokolenie. - mruknęłam.
- Jesteś głodna? - spytał zmieniając temat. Popatrzyłam na niego spode łba.
- Często zmieniasz tematy?
- Nie.
- Przynajmniej nie zawszę. - powiedziałam i zeskoczyłam z kamienia. - Nie. Nie jestem głodna.
- Poznałaś może kogoś z tej watahy?
- Tak.
- Możesz powiedzieć kogo?
- Eeeee... jednego imienia zapomniałam. Ale jedno imię pamiętam. To Toshiro.

< Victor? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT