niedziela, 13 listopada 2016

Od Lii do Victora

Kaczka, kaczka, kaczka. KACZKA! Wszędzie widzę kaczki. Tu kaczka, tam kaczka. W pewnym sęsie sama do tego stanu doprowadziłam ale co zrobić? Gdy zjedliśmy tą kaczkę. ( ja tylko 1/6 ) No to mi się chyba coś stało bo zaczęłam biegać wokół sosny. Pamiętam jak matka opowiadała mi, że gdy miała dostać medalion grała ze swoim bratem w... nie wiem jak to ująć. Piłkę? Tyle, że z liści. Akurat mój wujek w tedy stał pod sosną która miała na sobie wielką KUPĘ szyszek. Skończyło się na tym, że szyszki zamiast wisieć na drzewie wisiały na moim wujku. Myśląc to zaczęłam zbierać liście.
- Co ty robisz? - spytał Victor
- Emmm.... piłkę.
- Z liści?
- Mhm....
- To dość dziwne.
- Owszem. - mruknęłam zwijając liście w rzecz przypominającą piłkę ale jeszcze nią nie była. - To stara gra. Większość wilków o niej zapomniało.
- ?
- Wiem, wiem. Zwariowałam... - powiedziałam siadając i unosząc piłkę z liści. - Emm... umiesz odbijać? No wiesz...
- Jasne! Chybaś na głowę upadła. -,, No. Czyli umie." Pomyślałam.
- No to się przekonamy... - mruknęłam i odbiłam piłkę ogonem
- Ej, zaraz! - Viktor najpierw był zaskoczony ale szybko się otrząsnął i odbił piłkę. Trwało to tak do momentu gdy nie zagapiłam się na horyzont . Stał tam czarny jak noc wilk. Zagapiona nie zauważyłam piłki która się odbiła od mojej głowy.
- Co jest? - spytał Victor zdziwiony moim zachowaniem. - Czarny wilk zniknął.
- Nie... nic... - powiedziałam odwracając wzrok.

< Victor? Mam nadzieję, ze będziesz mieć wenę. )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT