poniedziałek, 7 listopada 2016

Od Ikki'ego do Vincent'a

Spojrzałem na srebrno-szarego wilczura z rozbawieniem. Był zdecydowanie ciekawą postacią, a zarazem jednym z pierwszych z którym rozpocząłem rozmowę. Na pewno jeżeli potoczy się ono we właściwym kierunku, zyskam potężnego sprzymierzeńca. Stojący metr od mojej zdobyczy wilk spojrzał na mnie przepraszająco.
Niedbale podszedłem do zdobyczy i wyszarpnąłem kawał mięsa z zadniej części ofiary. Skinąłem głową na...Vincenta? Tak, tak ma na imię. W każdym razie skinąłem na niego i zaprosiłem do wspólnego posiłku. Bądź co bądź, nie jestem takim łobuzem. Mam ledwie czwórkę na karku i nie mam za dużo genów ojca. Jestem wbrew pozorom bardzo uczuciowy i przyjacielski.
- Chodź. Zjedz, jest tego naprawdę wiele, więc starczy dla nas obojga i jeszcze zostanie. - Powiedziałem nonszalancko i już chwilę później zabrałem się za jedzenie. Łapczywie chwytałem płaty mięsa i odrywałem je od ciała jelonka silnymi szarpnięciami, chłeptając słodką krew. To ciekawe. Jedni mówię, że krew ma metaliczny posmak, inni że jest kwaśna a niewielu, w tym ja, że to jest słodka ciecz stworzona dla nas, wilków, tylko ku uciesze naszego podniebienia. W milczeniu obserwowałem szkarłatną substancję, powoli cieknącą z truchła i zabarwiającą trawę u mych łap na czerwono. Starałem się zlizać każdą dostępną dla mnie kroplę, zrosić gardło tym cudem.
Nagle spojrzałem na Vincent'a, zastanawiając się dlaczego basior jeszcze nie dołączył do wyżerki. On natomiast stał spokojnie, obserwując jak ja zajadam cudowne, delikatne mięso brązowego stworzenia.
- Chodź i zjedz ze mną. Potraktuj to jako prezent na początek przyjaźni. - Zlizałem posokę z pyska i odstąpiłem miejsca szarawemu basiorowi. Jego oczy, koloru topniejącego na słońcu lodowca, wyrażały chłodny dystans, ale zarazem jakąś nutkę aprobaty. Najwyraźniej zyskałem już sojusznika. I to bardzo dobry znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT