sobota, 26 listopada 2016

Od Eiry do Klairney

Zakłopotana poszłam do jaskini. Zapomniałam całkiem o odprowadzeniu szczeniaków. Przypomniało mi się, że mam wolne na dwa dni.
- Wreszcie! - odetchnęłam z ulgą.
Położyłam się, by jeszcze się trochę wyspać. Nie spałam pół nocy. Jeden mały wilk zjadł za dużą kość i musiał zwymiotować, i dlatego nie zmrużyłam oka.
*W południe*
Obudziłam się w południe. Byłam wyspana, i pełna energii. Pomyślałam, by zabrać na wycieczkę Klairney, do mojego tajemniczego miejsca.
Szybko pobiegłam do stanowiska Klairney, ale jej już nie było, jestem zapominalska! przecież dostała wolne na dwa dni i może pójść ze mną na wycieczkę!
Wróciłam się do jaskini Klairney. Klairney akurat leżała w swoim łóżku, i rozmyślała.
Zapukałam do drzwi.
- Cześć Klairney! - przywitałam się z wilczycą, gdy ona otworzyła drzwi.
- Cześć! - przywitała się.
- Chce cię zabrać do mojego tajemniczego miejsca! - powiedziałam.
- Hmm... powinnam zostać w domu z moim partnerem. - powiedziała, a obok niej pokazał się nieznajomy mi wilk.
- To jest mój partner, Toshiro. - Przedstawiła go Klairney.
- Witaj. - przywitał się nieśmiało wilk.
- Cześć! - przywitałam się do Toshiro.
- Wiesz, po prostu, chcę być dłużej z nim...sam na sam. - powiedziała Klairney, uśmiechając się do mnie.
- Ok, to pójdę sobie obejrzeć okolicę- powiedziałam i wyszłam bez pożegnania.
Pobiegłam do mojego tajemniczego miejsca. Tym miejscem był Las Śmierci. Przyjaźniłam się z okolicznymi potworami, to im ufałam. Wiem, że to trochę dziwne, ale przyznam, że oni są łagodni, zabijają wilki dlatego, że boją się, i chcą się bronić. Mi zaufały, bo uratowałam im potomka.
- Cześć! - przywitałam się z potworami, które dziwnie się zachowywały, miały inne oczy.
Zamiast się przywitać, zaczęły mnie gonić i atakować, musiałam uciekać. Nagle mi się przypomniało, że złamałam prawo, teraz mogę narazić życie innych wilków i mnie.
Nagle jeden śmiertelny kolec, ukuł mnie w serce. Poczułam straszny ból. Udało mi się zateleportować z dala od nich, ale moja magia nie działa w Lesie Śmierci. Za to powiedziałam głośno w myślach Klairney:
- Klairney! - zawołałam.
I nagle upadłam, kolec zaczął się coraz bardziej wgłębiać pod skórę, a z rany leciała krew. Wiedziałam, że teraz tylko Klairney i Toshiro mogą mnie uratować.

< Klairney? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT