niedziela, 3 września 2017

Od Lelou do Karo

Patrzyłem uważnie na odciśnięty ślad wilczej łapy - zapach wyraźnie sugerował jego właściciela w postaci mojej siostry. Odciski urywały się jednak po zaledwie kilku metrach, gdzie zaczynała się wysoka, gęsta trawa.
- Idziemy - rzuciłem tylko, nie chcąc stracić tropu. Nami przechodziła tędy w końcu niedawno, musi być zatem gdzieś w pobliżu, prawda? Ponownie spróbowałem wyczuć obecność wadery, licząc, że tym razem, dzięki prawdopodobnemu zmniejszeniu odległości między nami, przyjdzie mi to łatwiej. Po wytężeniu umysłu do granic możliwości zdołałem jedynie dowiedzieć się, że rodzice są w jaskini, a Karo tuż obok mnie. Prychnąłem, coraz bardziej zdenerwowany - gdzie ona niby mogła pójść? Przecież nie mogła wsiąknąć w ziemię, musi być jakieś logiczne wytłumaczenie tej całej sprawy...
A jeśli ktoś zrobił jej krzywdę? Las pełen jest niebezpieczeństw, mogła trafić na jakąś... istotę. Tylko jaką? Tylko jaką? Krasnoluda w tych stronach raczej nie spotkała, tym bardziej smoka czy trytona... Cyklopy raczej nie zapuszczały się aż tutaj, podobnie jak motyle Ketsueki. Podejrzewałem, że siostra zdołałaby raczej umknąć przed agresywnym lisem, a w ostateczności, gdyby już doszło do walki, nie zrobiłby jej większej krzywdy - a nawet jeśli, byłbym w stanie to wyczuć. Czyżby zatem jakieś wrogie stworzenie, zazwyczaj tu niespotykane, zapuściło się aż tutaj? Wyjątek w końcu potwierdza regułę, a mama z Vinem dość niedawno znaleźli niedaleko młodego smoka. Istniała też możliwość, że na terenach watahy pojawiła się jakaś nieznana dotąd rasa - jak niegdyś callump w postaci Asriela. Warknąłem na samo jego wspomnienie, szczególnie gdy przypomniałem sobie, jak poznaliśmy tę beksę... i pomogliśmy jej wrócić do swojego świata. Ach, gdybyśmy zostawili go wtedy na pastwę losu!
Wziąłem głęboki oddech, powracając do rzeczywistości. Domysły na nic się zdadzą, gdy mamy tak mało informacji, musimy na razie myśleć przede wszystkim o sposobie na znalezieniu siostry. Dlatego teraz, z nosem możliwie wyczulonym na każą woń, szedłem przez trawę, na której gdzieniegdzie pozostały jeszcze ślady wgnieceń - najwyraźniej ktoś tędy niedawno przechodził... i miałem szczerą nadzieję, że tym kimś okaże się być moja cała i zdrowa siostra.
W końcu wyszliśmy znowu między wysokie drzewa, gdzie runo było dużo bardziej ubogie, a co za tym idzie - mieliśmy lepszy widok. Uważnie patrzyłem na rozmokłą glebę, szukając śladów siostry... ale tych znowu nie było, pozostał tylko prowadzący w stronę strumyka zapach, który przy wodzie znowu się urywał. Zirytowany, pacnąłem łapą wodę, rozbryzgując dookoła ciecz.
- Znowu - warknąłem.
- Lelou... - zaczęła Karo spokojnie, chociaż w jej głosie również usłyszałem ślad poddenerwowania. - Przecież nie mogła rozpłynąć się w powietrzu...
- W przeciwieństwie do waszych dobrych manier! - wysoki, dziewczęcy głosik pełen pretensji wziął się nie wiadomo skąd.
- Kim jesteś?! - zapytałem, wykonując gwałtowny krok w tył.
- Pff... - woda w strumyku nagle podniosła się i zawirowała, a gdy opadła, na kamieniu siedziała... ludzka dziewczyna. Bardzo młoda i bardzo drobna, szczególnie jak na swoją rasę... chociaż po tym przedstawieniu szczerze wątpiłem ,by mogła być zwykłą, niemagiczną panną. Jej długie, błękitne włosy spływały w łagodnych falach aż na taflę strumyka, a zielone oczy i delikatna, mleczna karnacja ładnie wszystko dopełniały. - Jestem najadą, a mą panią jest najjaśniejsza Mizu. A wy? - spojrzała na nas wrogo. - Czemu wyżywacie się na moim strumyku, co?!

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT