niedziela, 3 września 2017

Od Ilyi cd. Karo

Truposze były naprawdę uciążliwe. Niezależnie ot tego ile się ich pokonało, z każdą chwilą przybywało ich znacznie więcej. Należałoby się pozbyć ich źródła, które pewnie jest jakimś magicznym kamieniem ukrytym w którejś ze ścian. Burknąłem podczas drogi, wadera niechętnie zapytała: "Co się stało?". Byłem niezadowolony, że zabawa została przerwana, ale tym się z nią nie podzieliłem.
– Nic.
Pokiwała głową, nie zwalniając ani na chwilę. Kiedy wrócimy, liczę na stół szwedzki. Dobre jedzenie po ciężkim zadaniu jest niczym cud, smaczny cud. Oblizałem się na samą myśl o tym, a następnie przyspieszyłem odrobinkę. Jesteśmy po prostu za wolni i choć ciągle idziemy przed siebie, mam wrażenie, że stoimy w miejscu. Nudno, tak bardzo nudno.
– Towarzystwo – rzuciła krótko, odskakując od miejsca, w które wbił się topór.
O, szybka jest! Wylądowała obok mnie. Przyjąłem jeszcze pewniejszą postawę i przygotowałem się do wyskoku. Ruszyłem z miejsca, chcąc rzucić się na przeciwnika, który skrywał się w ciemności dalszego korytarza, ale coś się nie udało i wylądowałem między grubym facetem a twardą ścianą. Nie miałem jak zrobić uniku, więc skończyłem, jak skończyłem. Kaszlnąłem, czując, jak przyczajony krasnolud próbował mnie wgnieść w ścianę. Ej, chcę żyć jako Ilya wilk, a nie jako Ilya rzeźba ścienna.
– Co robisz? – warknęła, raz jeszcze unikając ataku od typka, który wybiegł naprzeciwko niej.
Krasnolud w końcu się ode mnie odkleił i "zeskrobał" ze ściany, próbując mnie udusić w swym żelaznym uścisku. Z perspektywy ktosia musiało to wyglądać dość zabawnie. Niski grubasek tuli dłuższego i większego od siebie wilczka, który próbuje skubnąć go w ucho. Udało mi się ugryźć nos. Natychmiast mnie puścił i złapał się za bolące miejsce. Nie zważając na niego, rzuciłem się na człowieczka, który machał swym narzędziem, chcąc zranić wilczycę. Nie spodziewał się, że jego kumpel zawiedzie i z odsieczą ruszy ktoś taki jak ja. Udało mi się go powalić na ziemię, ale oberwałem czymś ostrym i to z dwóch stron! Odwróciłem się za siebie. Mogło być gorzej, chyba będę musiał jej podziękować, że choć spróbowała powstrzymać drugiego napastnika.
– Nie damy radę we dwójkę! – krzyknął jeden karzełek.
Faktycznie, atakowanie nas obdarzonych nadnaturalnymi mocami tak nieliczną grupą było najzwyczajniej głupie, nawet ja to wiem. Cofnęli się, a następnie biegiem zaczęli uciekać w drugą stronę. Miałem ochotę pobiec za nimi, ale czarna wadera zatrzymała mnie jednym ruchem łapy.
– Mamy misję, zapomniałeś?
– Stanowią zagrożenie, więc moim zadaniem jest się ich pozbyć.
– Nie znajdą już nas.
– Eee...? Dlaczego psujesz mi zabawę?
Wbiła we mnie swój wzrok, a w jej spojrzeniu dostrzegłem coś nieprawidłowego. Nie, to nie była nienawiść czy złość, ponieważ one w tym przypadku stały się rzeczą jak najbardziej na miejscu i pasowały do zaistniałej sytuacji. Wyminęła mnie i dość szybkim krokiem rozpoczęła dalszą wędrówkę. Wspomniała, że napotkała grupkę wilków, więc prawdopodobnie zbliżamy się do celu. Wyjaśniła mi krótko i zwięźle, że wystarczy zabić cel i będziemy mogli się zmywać. Mam się nie wdawać w niepotrzebne walki i niczym pies wiernie kroczyć do tego czasu u jej boku, inaczej ona rozszarpie mnie, a nie nic z tego labiryntu. Swoją drogą, dlaczego jest taki niebezpieczny? Labirynt to labirynt, nie możesz znaleźć drogi? To zrób własną...
– Nie wdawać się w walki? Och, to będzie trudne! – Zaśmiałem się na koniec.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT