niedziela, 10 września 2017

Od Karo cd Illyi

Ruszyłam przed siebie, pomiędzy rozmaitymi komnatami. Trochę mnie martwiło zostawienie Illyi samego z tamtym państwem. Nie mam tutaj na myśli, że sobie nie poradzi, acz inteligencją szczególnie nie grzeszył. Przyjście do Ashity z wiadomością, że zgubiłam gdzieś rycerzyka średnio mi odpowiadało. Wilk, z którym mamy do czynienia, to niczego sobie stalker. Zbiera informacje o rozmaitych watahach, a czasem także zabija. Nie mam pojęcia, czy mu jakoś płacą, czy zawarł z kimś pakt, ale ostatnimi czasy patrol graniczny zauważył go kilkakroć, jak kręcił się przy naszych terenach. Tam gdzie jest, są problemy, ot co. Zresztą, gdyby ich nie było, nie znalazłabym się w tym punkcie. Informacje o nim czasami przynosili szpiedzy, z pobliskich watah. Cóż, od słowa do słowa, wiele wersji w końcu zaczyna składać się w całość. Jeśli tamte wilki, to jego ludzie, w co nie wątpię, to muszę się pośpieszyć. Rozesłałam mocną, gps’ową falę, starając się przeszukać okoliczne korytarze i pomniejsze krypty. Nie miałam czasu, aby bawić się w chowanego z poszukiwanym. Nic wokół nie kazało mi jednak skręcać, to też parłam przed siebie. Ani śladu! Nagle drgnęłam, czując nieznajomy zapach. Zupełnie tak, jakby coś gniło. Nie mając punktu zaczepienia, pospieszyłam w tamtym kierunku. Okazało się to niemylne. W niewielkiej krypcie, do której dotarłam, stał basior o słabiutkiej postawie. Nie mogłam się jako tako upewnić, czy jest tym, którego szukamy, owa woń jednak właśnie to przynosiła na myśl. Postanowiłam spróbować jakoś się tego dowiedzieć w inny sposób.
— Hej, ktoś tu długo nie brał prysznica! — odparłam, przekraczając próg hali. Wilk zamknął jakąś skrzynkę, odwracając się nagle w moim kierunku. Zachichotał pod nosem.
— Zawsze zagadujesz swoje “ofiary”, nim się z nimi rozprawić, panienko? — Słowo “ofiary” wypowiedział z niemałą pogardą, ale nie to przykuło moją uwagę. Nie znosiłam być nazywana “panienką”. Najważniejszym był jednak fakt, że wiedział, kim jestem. Pytanie tylko, czy wiedział, że nie widzę.
— Nie, jesteś pierwszy — odpowiedziałam — dała bym Ci jakąś naklejkę, abyś sobie zapamiętał tę chwilę, ale nie będzie co pamiętać. — Zgrywałam pewną siebie, lecz tak naprawdę, zastanawiałam się. Czy to na pewno on? Równie dobrze mógł sobie załatwić przydupasa, który zdolnie by go udał. Wystarczyłoby po prostu, aby wiedział, że nie widzę. To stalker. Mógł przewidzieć, że ktoś z nas zwęszy, że się tutaj kręci. Na jego miejscu obczaiłabym wówczas, kto może chcieć go zlikwidować, a następnie zasadziła zręczną pułapkę. Możliwe, że właśnie w takiej tkwię.
— Wątpiliwy zaszczyt, wadero — odpowiedział. Słyszałam, jak skrobie pazurami o podłoże. Na oko był trochę niższy ode mnie, chociaż nie wzrostu bryczka. Średnio prawdopodobne, aby zamierzał atakować. Może to jakiś jego odruch, lub na coś czeka?
Wystarczyłoby, aby Illya rzucił na niego okiem, aby się upewnić. Tylko jak zbawić basiorów w to same miejsce?
<Illya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT