poniedziałek, 18 września 2017

Od Lelou do Karo

Badawczo spojrzałem na Miru, który oddychał równo i spokojnie. Gdybym ujrzał tę scenę jako wyrwaną z kontekstu, zapewne pomyślałbym, że szczenię po prostu miło sobie drzemie - nic nie wskazywało przecież na to, że właśnie jest uwięziony we własnym koszmarze, niezdolny do cieczki. Dreszcz, lodowaty i kujący, przebiegł po moim ciele, gdy przypomniałem sobie towarzyszące mi raptem kilka chwil temu uczucia. Nie chciałbym przeżywać tego nigdy więcej. I dlatego tu i teraz musieliśmy pokonać tę babę, kimkolwiek by ona nie była. Nie tylko dla dobra Miru, Nami i Karo, ale też całej watahy. Nawet jeśli nam udałoby się uciec bez szwanku, nie wiadomo, czy ta jędza nie znalazłaby sobie nowych ofiar...
- Powiedziała, że wypuści nas, jak się “naje”, ale wydaje mi się jednak, że nastąpi to szybciej - stwierdziła partnerka - w każdym razie cieszę się, że już wstałeś.
- Ja też, Karo... - mruknąłem cicho, biorąc przy tym głęboki wdech, usiłując jakoś uporządkować myśli.
Spojrzałem w bok, gdzie Nami właśnie pochylała się nad wciąż śpiącym Miru, trącając delikatnie śpiącego basiora i szepcząc do niego słowa zachęty. Ten jednak kompletnie nie reagował - umysłem przebywał wciąż bardzo, bardzo daleko...
- Wstawaj, mały, dasz radę! - mówiła wadera raz po raz ciepło, choć wyraźnie ogarniało ją coraz większe zniechęcenie.
- To na nic, moje drogie wilczki - zaświergotała istota ze sztuczną wesołością. Z każdą chwilą jej głos stawał się coraz głośniejszy, bliższy, jakby w miarę "posiłku", przybywało jej realności , a co za tym idzie, także energii. Musieliśmy coś wymyślić. Szybko.
- A gdyby tak... - zacząłem niepewnie - po prostu zabrać Miru gdzieś dalej? Być może jest jakiś obszar zasięgu mocy tej wiedźmy i gdy znajdzie się poza nim, czar straci moc...
- Tylko co, jeśli się jednak nie obudzi? - zauważyła Karo. - Przecież istnieje też możliwość...
- Jest ich mnóstwo i nie zdołamy ustalić tu i teraz dokładnie, która jest prawdziwa - uciąłem. - A skoro na Miru nie działa nic, czego już próbowaliśmy, pozostało nam tylko to...
- Chyba że pokonamy tę istotę - dodała.
- Nawet nie wiesz, gdzie może być konkretniej i jak wygląda sprawa z jej ciałem - kontynuowałem uparcie. - To najlepsze rozwiązanie, jakie mamy.
- Zacznij od tego, jak stąd wyjdziemy - wycedziła.
- Możemy przecież... - w tym momencie urwałem, patrząc w górę. Wyjścia nie było.
- Witam w moim małym królestwie, wilczki! - zakrzyknęła kobieta. Bez wątpienia jej głos stawał się coraz wyraźniejszy, z każdą sekundą zyskując na namacalności.
- Pokaż się - warknąłem, usiłując odnaleźć źródło dźwięku. W odpowiedzi usłyszałem jednak jedynie śmiech, który zdawał się dobiegać zewsząd.
- Już bardziej nie mogę, kochani! - odparła.
Na długą chwilę zapadła głucha cisza.
- Karo... - szepnąłem, mając nadzieję, że paskudne przeczucie, które własnie się we mnie narodziło, jest tylko głupim, niedorzecznym pomysłem.
Ta istota musiała mieć przecież normalne ciało, może przypominające ludzkie. Nie mogła być przecież... wszystkim tu.
Prawda?
- Poruszył się! - zawołała Nami w pewnym momencie. Przez pyszczek mojej siostry przemknął piękny, szczery uśmiech, który zaraz jednak zgasł jak zdmuchnięta świeczka, gdy szczeniak powrócił znów do snu.

< Karo? Wybacz za jakoś opka, wena postanowiła chyba wybrać się na wakacje... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT